Towarzysz.pdf

(200 KB) Pobierz
KRZYSZTOF LIP
Towarzysz
Kup książkę
© Copyright by Krzysztof Lip & e-bookowo
Projekt okładki: Krzysztof Lip
Korekta: Dagmara Magryta
ISBN 978-83-7859-545-8
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2015
Kup książkę
Krzysztof Lip TOWARZYSZ
więziennej izolatce, w ciemnym kącie siedzi na
ziemi mężczyzna. Opierający się o zimne beto-
nowe ściany trzyma mocno kolana przy brzuchu i nerwowo
kołysząc się w przód i w tył bez ustanku powtarza te same
słowa:
Głupcy! Zginiecie wszyscy!
Młody strażnik więzienny przechodzący obok jego drzwi
zerknął do środka i nie mogąc już go dalej słuchać, uderzył
pałką w metalowe drzwi krzycząc:
Zamknij się wreszcie!
Ty zginiesz jako pierwszy, zobaczysz.
Strażnik od razu zamilkł i wycofał się od jego celi. Wtedy
otwarły się drzwi prowadzące na główny korytarz i wyłonił
się z nich drugi strażnik, a zaraz za nim weszło pięciu bardzo
dobrze uzbrojonych policjantów z oddziału specjalnego.
Już czas – powiedział.
Wreszcie – odpowiedział im z wyraźną ulgą młody
strażnik i zaczął otwierać drzwi do celi więźnia.
Policjanci wycelowali broń w drzwi izolatki i uważnie to-
warzyszyli otwierającemu drogę do więźnia.
Ręce przed siebie! – krzyknął do więźnia starszy ze
strażników. – Daj nam tylko powód, a nie zawahamy się ani
chwili.
Ostrożnie weszli do środka. Na ręce i nogi założyli mu kaj-
4
wydawnictwo e-bookowo
Kup książkę
W
Krzysztof Lip TOWARZYSZ
dany i dopiero teraz z ulgą w głosie rozkazali iść ze sobą.
Gdzie idziemy? – zapytał ich więzień. – Lepiej zostawcie
mnie tutaj.
Jeśli miałoby to ode mnie zależeć – odpowiedział mu
młodszy strażnik. – To zgniłbyś tutaj do końca swoich dni.
Bez jedzenia, bez picia – tylko na to zasłużyłeś.
Prowadzili go korytarzami, na których stało mnóstwo
policjantów. Każdy chciał go zobaczyć i wyrazić swoją nie-
nawiść. Jedni pluli na niego, inni wygrażali się, że zajmą się
nim, gdy tylko nadarzy się okazja. Nikt nie miał litości dla
tego trzydziestoletniego, niczym z pozoru nie wyróżniają-
cego się, mężczyzny.
Gdy doszli do sali przesłuchań, posadzili go na krześle
i upewniając się, że jego kajdany są dobrze zapięte bez słowa
wyszli pozostawiając go samego w sali. Wiedział, że jest ob-
serwowany, czuł na sobie wzrok zebranych za lustrem we-
neckim, ale nie patrzył w ich stronę. Głowę miał spuszczoną
i starał się być myślami w całkiem innym miejscu. Próbował
przenieść swój umysł na otwartą przestrzeń. Zieloną, sze-
roką i co najważniejsze – całkowicie wyludnioną.
Palisz?
Nie udało mu się. Znów pojawił się w sali przesłuchań
i co gorsza nie był sam. Stał przed nim śledczy Bogusław
Kamiński. W ręce trzymał otwartą paczkę papierosów
i z niecierpliwością czekał na jego odpowiedź. Przesłuchi-
wany tylko pokiwał przecząco głową i znów spuścił głowę
zamykając oczy i próbując uciec myślami jak najdalej stąd.
Śledczy usiadł naprzeciwko i przez chwilę wpatrywał się
5
wydawnictwo e-bookowo
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin