Silentium universi - Dariusz Domagalski.pdf

(1052 KB) Pobierz
fabryka słów
Lublin 2012
SPIS TREŚCI
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Patrząc na każdy przedmiot, przedstawiaj go sobie
jako ulegający rozkładowi, zmianie,
jakby zgniliźnie i rozpadnięciu się w pył,
albo jak na rzecz przeznaczoną z urodzenia na śmierć.
Marek Aureliusz, „Rozmyślania”
ROZDZIAŁ 1
Projekt Raj Utracony
W ogromnej sali światowego senatu wrzało. Czarnoskóry delegat Federacji
Afrykańskiej wykrzykiwał swoje pretensje w kierunku szpakowatego mężczyzny, który ze
stoickim spokojem stał przy mównicy i znad staroświeckich okularów pobłażliwie
spoglądał na zebranych.
Zbulwersowani przedstawiciele Afryki, nie mogąc opanować emocji, wyskoczyli ze
swoich foteli i teraz tłoczyli się przed podium. Siedzący skrajnie po lewej stronie
Chińczycy szeptali między sobą, Arabowie ze Zjednoczonych Państw Islamu z
niedowierzaniem kręcili głowami, a delegaci Unii Europejskiej i Stanów Ameryki
Północnej siedzieli w milczeniu, oszołomieni tym, co przed chwilą usłyszeli. Tylko odziany
w przynależną mu purpurę kardynał Bernard Canton nie wykazywał oznak zaskoczenia.
Dziennikarze, jakby dopiero teraz obudzili się z głębokiego snu, pospiesznie włączali
kamery zamontowane przy skroniach. Nie spodziewali się, że na jednym z zazwyczaj
nudnych posiedzeń światowego senatu wybuchnie taka sensacja. Po chwili popłynęły
pierwsze komentarze do lokalnych stacji holowizyjnych.
- Skąd wzięliście na to środki finansowe? Przecież takie przedsięwzięcie musiało
kosztować fortunę! - krzyczał w podnieceniu czarnoskóry senator.
Wyciągnął z kieszeni marynarki chusteczkę i otarł pot z czoła.
- Pół roku temu prosiłem o dofinansowanie badań nad nową mutacją wirusa HIV
,
który dziesiątkuje Zair, Angolę, Mozambik, Ugandę i Zambię. Nie dostałem żadnych
pieniędzy ze względu na ograniczony budżet. A przecież tam umierają ludzie! Każdego dnia
tysiące kobiet i dzieci rozstają się z życiem. Co drugi mieszkaniec południowej i
środkowej Afryki jest nosicielem. Oni potrzebują natychmiastowej pomocy, a okazuje się,
że fundusze Banku Światowego zostały utopione w jakimś futurystycznym projekcie. Nie
czas na mrzonki, gdy zagrożone są ludzkie istnienia. Powinniśmy skupić się na
podstawowych sprawach naszej egzystencji tu, na Ziemi!
Afrykanin przerwał, zaczerpnął powietrza i ponownie przetarł spocone czoło.
Poluzował krawat.
- Profesorze Karpowski - już spokojniej zwrócił się do szpakowatego mężczyzny,
celując w niego grubym paluchem - proszę nam łaskawie powiedzieć, czemu ma służyć ta
ekspedycja? Czy nakarmimy tym nasze dzieci? Czy podniesiemy poziom edukacji w
krajach Trzeciego Świata? Zaopatrzymy przeludnione, a zarazem najbiedniejsze regiony
naszego globu w środki antykoncepcyjne? Zlikwidujemy choroby i głód? Zmniejszymy
tempo degradacji naszego środowiska? Szczerze w to wątpię. Myślę, że tylko kilku
jajogłowych zaspokoi swoją żądzę wiedzy. Proszę o wyjaśnienia…
Profesor zbliżył usta do mikrofonu zamontowanego na srebrnej mównicy, jednakże
tumult i hałas wywołane przez audytorium liczące ponad tysiąc senatorów nie pozwoliły
mu na zabranie głosu.
- Panie i panowie! Szanowni delegaci! - Rudolf Weinstein, pochodzący z Belgii
przewodniczący senatu, próbował uspokajać zebranych. Z właściwym sobie akcentem
tubalnym głosem mówił w przestrzeń, a czujniki dźwięku wzmacniały jego głos, czyniąc go
potężnym i władczym. - Zaprosiłem do nas Stefana Karpowskiego, przedstawiciela
Zgłoś jeśli naruszono regulamin