Alexander McCall Smith - Moralność dla pięknych dziewcząt.pdf

(631 KB) Pobierz
Alexander McCall Smith
Moralność dla
pięknych dziewcząt
Morality for Beautiful Girls
Przełożył: Tomasz Biedroń
Wydanie oryginalne: 2001
Wydanie polskie: 2005
Rozdział pierwszy
Świat widziany oczyma innej osoby
Mma Ramotswe, córka świętej pamięci Obeda Ramotswe z Mochudi pod Gaborone,
stolicą Botswany, była oficjalną narzeczoną pana J.L.B. Matekoniego, syna świętej
pamięci
Pumphamilitsego Matekoniego z Tlokweng, rolnika, a później wysokiego urzędnika
kolejowego. Wszyscy uważali, że to znakomicie dobrana para - ona, założycielka i
właścicielka Kobiecej Agencji Detektywistycznej Nr 1, jedynej w Botswanie agencji
detektywistycznej zajmującej się sprawami także kobiet, on, właściciel Tlokweng Road
Speedy Motors i w powszechnej opinii jeden z najlepszych mechaników samochodowych
w
Botswanie. Zawsze jest dobrze, mówili ludzie, jak każde z małżonków prowadzi osobną
działalność. Tradycyjne małżeństwa, w których mężczyzna podejmuje wszystkie decyzje i
zarządza większością majątku, przeznaczone sadła kobiet, które pragną poświęcić się w
życiu
gotowaniu i wychowywaniu dzieci. Czasy się jednak zmieniły i dla wykształconych
kobiet,
które chcą coś w życiu osiągnąć, lepszym wyjściem jest mieć jakieś zajęcie.
Istniało wiele przykładów takich małżeństw, między innymi mmy Maketetse, która
otworzyła fabryczkę specjalizującą się w produkcji szortów khaki dla chłopców.
Zaczynała od
ciasnej i dusznej izdebki na tyłach swojego domu, potem jednak zatrudniła do krojenia i
szycia swoje kuzynki i stworzyła jedno z najlepiej funkcjonujących przedsiębiorstw w
Botswanie, eksportujące swoje wyroby do Namibii mimo ostrej konkurencji ze strony
dużych
firm odzieżowych z Przylądka. Wyszła za pana Cedrica Maketetse, który miał dwa sklepy
z
napojami w Gaborone, a ostatnio zakupił trzeci we Francistown. W stołecznej gazecie
ukazał
się trochę krępujący artykuł na ich temat, zatytułowany Producentce szortów życzymy
wszelkiej pomyślności na nowej drodze szycia z lokalnym potentatem od napojów. Oboje
należeli do Izby Handlowej i dla nikogo nie ulegało wątpliwości, że pan Maketetse jest
niezmiernie dumny z sukcesów biznesowych swojej żony.
Oczywiście kobieta, której powiodło się w interesach, musi uważać na mężczyzn, którzy
szukają wygodnego życia u boku bogatej małżonki. Było wiele takich przypadków i mma
Ramotswe zauważyła, że tego rodzaju związki prawie zawsze kończą się fatalnie:
mężczyzna
albo przepija czy przegrywa dochody swojej żony, albo próbuje zarządzać firmą,
doprowadzając ją do ruiny. Mężczyźni są dobrzy w interesach, uważała mma Ramotswe,
ale
kobiety nie ustępują im pod tym względem. Są z natury oszczędniejsze. Jakże inaczej,
skoro
dysponując skąpymi środkami finansowymi, muszą czymś napchać wiecznie głodne
brzuchy
dzieci. Dzieci jedzą tak dużo, że ile by się nagotowało dyni czy owsianki, ich brzuchy
nigdy
się nie zapełnią. Mężczyźni zaś najszczęśliwsi są wtedy, kiedy pochłaniają całe góry
drogiego
mięsa. Można się zniechęcić do życia.
- To będzie dobre małżeństwo - mówili ludzie, usłyszawszy o jej zaręczynach z panem
J.L.B. Matekonim. - On jest odpowiedzialnym mężczyzną, a ona bardzo dobrą kobietą.
Czeka
ich szczęśliwa przyszłość - każde prowadzi swoją firmę i razem piją herbatę.
Mma Ramotswe znała tę powszechną opinię i podzielała ją. Po katastrofalnym
małżeństwie z Note Mokotim, trębaczem jazzowym i nieuleczalnym babiarzem,
postanowiła
już nigdy nie wychodzić za mąż, chociaż składano jej liczne propozycje. Odrzuciła zresztą
pierwsze oświadczyny pana J.L.B. Matekoniego, lecz pół roku później zmieniła zdanie.
Zrozumiała, że w odniesieniu do kandydata na męża należy sobie postawić bardzo proste
pytanie. Pytanie, które może sobie zadać każda kobieta - a w każdym razie taka, która
miała
dobrego ojca - i na które każda kobieta instynktownie zna odpowiedź. Mma Ramotswe
sformułowała je i nie miała żadnych wątpliwości, jak należy na nie odpowiedzieć.
„Co pomyślałby o nim mój tata?”, powiedziała do siebie po przyjęciu oświadczyn pana
J.L.B. Matekoniego - trochę tak, jak człowiek, który zastanawia się za skrzyżowaniem,
czy
dobrze skręcił. Dokładnie pamiętała, gdzie to było: pewnego wieczoru spacerowała w
pobliżu
zapory jedną z tych ścieżek, które błąkają się pośród akacji. Nagle przystanęła i spojrzała
na
niebo, na ten rozwodniony, sprany błękit, który krótko przed zachodem słońca zasnuły
miedziane smugi. Wokół panowała cisza, mma Ramotswe była zupełnie sama. Mimo to
wypowiedziała to pytanie na głos, jakby ktoś mógł ją usłyszeć.
Spojrzała na niebo, jakby oczekiwała, że tam znajdzie odpowiedź. Znała ją jednak bez
patrzenia do góry. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że Obed Ramotswe, który poznał
w
swoim życiu najróżniejszego sortu mężczyzn z wszystkimi ich słabościami,
zaakceptowałby
pana J.L.B. Matekoniego. A skoro tak, to czego się bać? Jej przyszły mąż będzie dla niej
dobry.
Obecnie mma Ramotswe siedziała w biurze Kobiecej Agencji Detektywistycznej Nr 1
wraz ze swoją asystentką, mmą Makutsi, najlepszą absolwentką studium dla sekretarek ze
swojego rocznika, i rozmyślała o decyzjach, których wymagał od niej zbliżający się ślub z
panem J.L.B. Matekonim. Narzucało się, rzecz jasna, pytanie, gdzie będą mieszkali. To
jednak szybko się rozstrzygnęło. Dom pana J.L.B. Matekoniego, choć atrakcyjnie
położony w
pobliżu starego lotniska i całkiem ładny, z werandą w stylu kolonialnym i błyszczącym
blaszanym dachem, gorzej się nadawał na małżeńskie gniazdo niż jej dom przy Zebra
Drive.
Jego ogródek, a właściwie podwórko było maleńkie, ona zaś miała cały rząd papai, kilka
cienistych akacji i dystyngowaną grządkę melonów. Co się natomiast tyczy wnętrza, to
spartańskie korytarze i nieużywane pokoje u pana J.L.B. Matekoniego miały niewiele
atutów,
zwłaszcza w porównaniu z jej domem. Serce by jej pękło, gdyby musiała się rozstać ze
swoim
salonem, z puszystym dywanem na posadzce z polerowanego czerwonego betonu, z
gzymsem
kominka, na którym stała pamiątkowa plakietka na cześć sir Sereste Khamy, naczelnika
ludu
Bamgwato, męża opatrznościowego i pierwszego prezydenta Botswany, oraz ze stojącą w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin