Michael Moorcock - 02 - Feniks z obsydianu.pdf

(1137 KB) Pobierz
Michael Moorcock
Phoenix in obsidian
Tłumaczył:
Lech Brywczyński
Cykl Erekose – Część II
Redakcja:
Wujo Przem
=2011=
PROLOG
Rozległa, jasna równina bez końca. Równina ma barwę krwistą, czerwono-złotą. Niebo ma
barwę spłowiałej purpury. Na równinie stoją dwie postacie: mężczyzna i kobieta. Mężczyzna,
o kanciastej twarzy, odziany jest w powyginany pancerz.
Jest wysoki. Kobieta jest bardzo piękna – ciemnowłosa, delikatna i miła. Ma na sobie suknię
z błękitnego jedwabiu. Mężczyzna, zwie się Isarda z Tanelorn. Kobieta jest bezimienna.
KOBIETA
– Czymże jest Czas i Przestrzeń, lepiące się do rąk, które utrzymują Kosmiczny Balans?
Jeden wiek się przeżywa, a nie wiedzieć kiedy, upływają i następne. Wszystko jest płynne
i przemija. Trwa wieczna bitwa między ładem, a chaosem i żaden z nich nie może jej wygrać
całkowicie. Równowaga przechyla się raz w jedną, raz w drugą stronę. Co jakiś czas dłoń
Władcy Wszechświata niszczy to, co stworzyła i tworzy nowe kształty. Ziemia wciąż podlega
zmianom, a jedynym stałym elementem w jej dziejach jest Wieczna Wojna, przybierająca
niezliczone nazwy i imiona.
– A co z ludźmi, biorącymi udział w tej wojnie? Czy zdają sobie sprawę z prawdziwej
przyczyny swoich cierpień?
KOBIETA
– Bardzo rzadko.
ISARDA Z TANELORN
– Czy kiedykolwiek światu dane będzie odpocząć od owego nieustannego wrzenia?
KOBIETA
– Nie wiemy tego, i nigdy się nie dowiemy, nigdy bowiem nie staniemy twarzą w twarz
z tym, którego dłoń rządzi losami Wszechświata.
ISARDA
(Rozkłada race.) – Chyba są jednak jakieś rzeczy naprawdę pewne...
KOBIETA
– Nawet kręta rzeka Czasu może zostać unicestwiona wolą Kosmicznej Dłoni, a bieg tej rzeki
może być zmieniony.
– Nasza niewiedza na temat przyszłości jest równa niepewności, z jaką odnosimy się do
naszych dziejów. Może nasze istnienie ma charakter tylko incydentalny? Może jesteśmy
nieśmiertelni i będziemy istnieć zawsze? Nic nie może być więc pewne, Isardo. Cała nasza
wiedza jest mglistą iluzją, opiera się na słowach, pozbawionych znaczenia, słabych dźwiękach
i strzępach melodii, które wyławiamy z otaczającej nas kakofonii odgłosów. Wszystko jest
zmienne i płynne, tak jak te klejnoty. (Rzuca garść błyszczących pereł na złocistą powierzchnię
równiny; toczą się, grzechocząc. Gdy ostatnia z nich przestaje się toczyć, spogląda to kierunku
1
mężczyzny). Każda z nich potoczyła się inaczej, ale ostatecznie rozbiegły się w różne strony.
Podobnie my stoimy tutaj i rozmawiamy. W każdej jednak chwili możemy zostać rzuceni
w różne miejsca.
– ISARDA
– Nie stanie się tak, jeżeli będziemy stawiać opór. Legendy mówią o człowieku, który nadał
Chaosowi pożądane kształty, siłą swej woli. Ramię Aubeca ukształtowało twą ziemię i, choć nie
bezpośrednio, ciebie.
KOBIETA
(Pogrążona w tęsknej zadumie). – Możliwe, że istnieją tacy mężczyźni. Idą oni jednak
przeciw woli Jedynego, który ich stworzył.
ISARDA
(Po chwili). – A jeśli oni istnieją naprawdę? Co się z nimi stanie?
KOBIETA
– Tego nie wiem, ale im nie zazdroszczę.
ISARDA
(Rozgląda się po równinie. Mówi cicho). – Ani ja.
KOBIETA
– Podobno miasto Tanelorn jest wieczne. Mówi się tak; dzięki woli Bohatera nie ginie ono
przy każdej kolejnej transformacji Ziemi. Nawet najtragiczniejsi nieszczęśnicy mogą tam znaleźć
spokój duszy.
ISARDA
– Mówi się też, że trzeba mieć wielką wolę czynienia pokoju, aby móc odnaleźć to miasto,
Tanelorn.
KOBIETA (Pochylając ze smutkiem głowę). – A niewielu ją ma.
– Kronika Czarnego Miecza
(Tom 1008, Fragment 14: „Wyznaniu Isardy”)
2
KSIĘGA PIERWSZA
NAPOMNIENIA
Wczoraj modliłem się głośno
W bólu i w agonii
Wyrywając się z fanatycznego tłumu -
Tłumu myśli i postaci, mnie prześladujących
Upiorne światło, tłoczące się zjawy
Poczucie nieodwracalnego błędu
Ci, którymi gardziłem, są teraz silni
Pragnienie zemsty, lecz wola bezsilna
Wciąż trudne myśli, i wciąż ogniem płonę
„Żądza i niechęć dziwnie przemieszane
Przemieszane postacie: dzikie, nienawistne
Fantastyczne pomysły, kłótnie przeraźliwe
Wstyd i groza nad wszystkim, niczym mgła nad laką
Czyny, które miały być ukryte, a nie zostały
Bo roztopiły się w masie innych
Nie wiem, zali cierpiałem. Wiem że wszystko
Nieszczęściem było i wyrzutem sumienia
Tych wyrzutów tysiące, i nie wszystkie moje
Strach – tłumiący życie; wstyd – tłumiący duszę.
3
I. NA ZIEMI, PRZYWRÓCONEJ DO ŻYCIA
Zaznałem smutku, zaznałem miłości i myślę, że wiem, czym może być śmierć, pomimo że
podobno jestem nieśmiertelny. Mówią, że jest mi przeznaczona jakaś misja do spełnienia, nikt
jednak nie wie, jaka. Wiadomo jedynie, że co jakiś czas porywają mnie fale Czasu, aby przenosić
mnie tam, gdzie być nie chcę i zmuszać do dokonania czynów, na jakie nie mam ochoty.
Nazywałem się John Daker, miałem też wiele innych imion. Potem zwałem się Erekose i jako
Wieczny Wojownik zgładziłem rasę ludzką, zdradziła bowiem ona to, co uważałem za
najwznioślejsze ideały. Pokochałem kobietę z innej, szlachetniejszej moim zdaniem rasy –
Eldrenów. Jej imię brzmiało Ermizhad – kochałem ją i wiedziałem, że nigdy nie będziemy mieć
ze sobą dzieci.
Zabicie mojej rasy przyniosło mi szczęście. Wraz z Ermizhad i jej bratem, Arjavhem,
władałem Eldrenami, tym wdzięcznym ludem, żyjącym na Ziemi na długo przedtem, zanim na
naszej planecie zjawili się ludzie, aby przynieść na nią chaos i wojnę. Straszne sny, nawiedzające
mnie nieustannie gdy stałem się Erekose, są teraz niezmiernie rzadkie i zaraz po przebudzeniu ich
nie pamiętam. Niegdyś przerażały mnie i skłaniały do przypuszczeń, że jestem nienormalny.
Doznawałem w nich niezliczonych wcieleń, byłem milionem postaci z których każda była
prowadzącym wojną żołnierzem; nie mam pojęcia, która z tych osób była moim prawdziwym
„ja”. Teraz wiem, że to właśnie rozterki mojego umysłu i wahania, po czyjej stronie stanąć,
doprowadziły mnie do mojego ówczesnego ogłupienia. Teraz jednak byłem nareszcie w pełni sił,
a siły te poświęciłem na odtworzenie piękna, które sam zniszczyłem w trakcie moich działań
wojennych, prowadzonych na całej Ziemi, czy to po stronie Ludzi, czy Eldrenów.
Tam, gdzie maszerowały armie, posadziliśmy krzewy i kwiaty. Tam, gdzie znajdowały się
olbrzymie miasta, zieleniły się teraz lasy. Ziemia stała się spokojna, cicha i piękna.
Moja miłość do Ermizhad nie przeminęła. Wręcz przeciwnie – rosła i dojrzewała, co
sprawiało iż kochałem każdą nową cechę, jaką odkrywałem w jej osobowości. Ziemia żyła
w harmonii, a jej odbiciem była także miłość między mną, Erekose, Wiecznym Wojownikiem,
a Ermizhad, Pierwszą Księżniczką Eldrenów.
Straszliwą, potężną broń, której użyliśmy, aby pokonać Ludzkość, ukryliśmy
i zapieczętowaliśmy, złożyliśmy też przysięgę, że nigdy więcej jej nie użyjemy. Miasta
Eldrenów, zburzone i spalone przez Marszałków Ludzkości, którymi dowodziłem, zostały teraz
odbudowane a już wkrótce bawiły się na ich ulicach eldreńskie dzieci, zieleniły się krzewy, na
balkonach zaś jaśniały kolorową tęczą kwiaty. Blizny, zadane Ziemi przez jej ludzkich
nieprzyjaciół, zarosły już darnią, a Eldreny zapomniały już o istnieniu ludzi, którzy niegdyś
chcieli ich wytępić. Pamiętałem o nich tylko ja, bo przecież to oni właśnie wezwali mnie abym
powiódł ich na wojnę przeciw Eldrenom. Ja zaś zdradziłem ich, i za moją sprawą zginęli na
Ziemi wszyscy mężczyźni, wszystkie kobiety i wszystkie dzieci. Rzeka Droonaa zabarwiła się
ich krwią, Teraz jednak płynęła w niej tylko słodka woda; woda która nie mogła mimo wszystko
spłukać do cna moich wyrzutów sumienia.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin