Skra nr2 2015.pdf

(25084 KB) Pobierz
WIERDELNIK Ò KÙLTURZE
M A J E W I 2 O 1 5
dwa oblicza estonii - - - - - - - - - - - - - - - - - stR. 4
FoRdon - PoŁUdniowa GRanica PoMoRza - stR. 8
baskijsczé dzecë ùczą sã ò kaszëbach - stR. 12
PRUsowie - dUch MazURskiej zieMi - - - - - - - stR. 14
----------------------------
----------- òd RedachtoRa -----------
Mòjn mòjn,
WIERDELNIK Ò KÙLTURZE
ADRESA
skra.redakcejo@gmail.com
JINTERNETA
issuu.com/skra.redakcejo
facebook.com/skra.redakcejo
www.pismiono.com
REDACHTORZË
Macéj Bańdur
Gracjana Pòtrëkùs
Dôwid Miklosz
Adóm Hébel
Pioter Szatkòwsczi
Jan Jablonsczi
GRAFICZNY PROJECHT
Gracjana Pòtrëkùs
Macéj Bańdur
WËDÔWCA
Kaszëbsczi Jinstitut Rozwiju
sz. R. Traugutta 7
83-400 Kòscérzna
Publikacje objęte są
prawem autorskim.
fot. Gracjana Pòtrëkùs
òbklôdka: fot. Marta Sucherska
Skra sã stôwô wiedno przëstãpniészô! Robimë
nad nowim projechtã, jinternetowim pórtalã
Skrë -
pismiono.com.
Bądzëta baczlëwi a zazérôj-
ta pòd nã adresã.
Piąti numer Skrë je òsoblëwie repòrtażewi,
mómë nôdzejã, że rôd nawiedzyta z namë
Estońską, Fòrdón ë drëdżé cekawé miastka.
Zachãcômë do pisaniô nóm kòmantér ë Wajich
ùdbów na naszim facebookòwim profilu abò
mailã.
Lubiéńcë klasyczné wersëje niech ni mają strach,
dërch bądze szlo nas czëtac téż na stôrim, dobrim
papierze. Niech sã Wama dobrze czëtô.
Macéj Bańdur
----------------------------
--------------------sPis--------------------
Òd redachtora - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 2
dWa oBLIcZa eStoNII - Paùel Pògòrzelsczi - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 4
FordoN - PoŁUdNIoWa GraNIca PoMorZa - Patryk Wierzchoń - - - - - - - - - - - 8
drach,
cZYLI doBrY PaN BÓG Z BŁota
-
dôwid Miklosz - - - - - - - - - - - 1 o
NoWINË - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 1 1
BaSkIjScZé dZecË ùcZą Sã Ò kaSZËBach - artur jablonsczi - - - - - - - - - 1 2
Z żËcéGÒ MaZUrScZéGÒ eMIGraNta - Pioter Szatkòwsczi - - - - - - - - - - - - 1 3
PrUSoWIe - StŁUMIoNY dUch MaZUrSkIej ZIeMI - Pioter Szatkòwsczi - - - - - - 1 4
PoMoraNIaBaLL adWeNcZerS - jarosław kociuba - - - - - - - - - - - - - - - 1 5
kaSZËBScZI SZPrétk - Paùel Pògòrzelsczi - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 1 6
PÒeZËjÔ - Pòtrëkùs - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 1 7
GaLerËjÔ - ÒrIeNt - Łukôsz Bańdur - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 1 8
kaSZËBScZI NIé do PÒcZãtNIkÓW nr 5 - Macéj Bańdur - - - - - - - - - - - - - 2 2
tU BędZIe kaSZUBSkI tYtUŁ - jan jablonsczi - - - - - - - - - - - - - - - - - - 2 3
jak ZaraBIaĆ Na kULtUrZe kaSZUBSkIej - jan jablonsczi - - - - - - - - - - - 2 4
PoMoraNIaBaLL adWeNcZerS - jarosław kociuba - - - - - - - - - - - - - - - - 2 5
kLUcZ Òd dÔdoMù 3. dzél - artur jablonsczi - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 2 6
PoMorZaNIN też PotraFI: PoMÓż WYdaĆ LeGeNdY - Macéj Bańdur - - - - - - 2 8
ProZa - oPeracja NoWY ŚWIat - Michał Pienschke, Michał kozłowski - - - - - 3 o
4 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
DWA
OBLICZA
ESTONII
PAÙEL PÒGÒRZELSCZI
Kraj bliski nam geograficznie, a mimo to bar-
dzo słabo znany. Po rozpadzie Związku Ra-
dzieckiego gospodarczo najlepiej odnalazł się
w nowych realiach i najszybciej zbliżał gospo-
darczo do krajów zachodnich. Jednocześnie
wspomnienie czasów sowieckich jest tu bodaj
najwyraźniejsze spośród krajów byłego blo-
ku wschodniego. Jaka naprawdę jest Estonia
ćwierć wieku po odzyskaniu niepodległości?
Po raz pierwszy Estonia zaistniała jako niepodległy
kraj w 1918 roku. Wcześniej przez setki lat była in-
tegralną częścią lub strefą wpływów Danii, Szwecji,
Polski, wreszcie Rosji. Podczas II wojny światowej
na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow została wcie-
lona do Związku Radzieckiego, co doprowadziło
do utraty jednej czwartej przedwojennej ludności,
zesłanej w głąb Rosji i przesiedlenia na ich miejsce
obywateli z innych krańców ZSRR. W okresie zim-
nej wojny była stosunkowo najlepiej gospodarczo
rozwiniętą republiką radziecką. 23 sierpnia 1989
roku, w 50 rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-
-Mołotow, około dwa miliony trzymających się za
ręce mieszkańców republik bałtyckich utworzyły
tzw. bałtycki łańcuch o długości 600 km, ciągnący
się od Wilna przez Rygę do Tallinna. Po rozpadzie
Związku Radzieckiego naturalnym kierunkiem dla
Estonii były kraje nordyckie (Duńczycy założyli w
XIII wieku Tallinn, Szwedzi w XVII wieku Uniwer-
sytet w Tartu, język fiński jest na tyle zbliżony do es-
tońskiego, że często są w stanie porozumieć się bez
tłumacza). Były to próby określenia swojej tożsa-
mości na zasadzie negacji – z jednej strony Estonia
zdawała się mówić „Jesteśmy Zachodem”, a z dru-
giej, wraz z Litwą i Łotwą, które równie szybko włą-
czyły się we współpracę w ramach obszaru Morza
Bałtyckiego, „Przede wszystkim nie jesteśmy Rosja-
nami. A kim tak właściwie jesteśmy, to się zobaczy.”
Po semestrze słuchania wykładów o Estonii w ra-
mach przemiotu „Polityka w regionie bałtyckim”,
postanowiłem wybrać się w podróż i przekonać z
innego punktu widzenia, niż hasła głoszone przez
polityków i ekonomistów, jak wygląda „zachod-
niość” Estonii. Po drodze zahaczyłem o Rygę – przy-
musowe pół godziny na zmianę autokaru. Kiedy na
dworcu autobusowym mijałem taksówkarza, z da-
leka zawołał „Zachadzicie,
pażałsta!”.
Nie zakładał
nawet, że mogę być Łotyszem lub przynajmniej znać
język łotewski. Nie znałem zresztą, więc zapytałem
czy zna angielski. Potwierdził niepewnie, więc za-
dałem kolejne pytanie: czy wie, gdzie znajdę stano-
wisko 17 (wszelkie tabliczki informacyjne były po-
kryte śniegiem, który spadł kwadrans wcześniej, a
po którym kwadrans później nie było już śladu). Po
dłuższej chwili, którą taksówkarz poświęcił na szu-
kanie słów, wydusił, pokazując kierunek:
This way.
Tuż przed zachodem słońca dotarłem do Tallinna.
Do hostelu miałem około dwa kilometry, torbę lek-
ką, więc przeszedłem się na piechotę (Tallinn jako
pierwsze miasto na świecie wprowadził darmową
komunikację miejską, jednak tylko dla mieszkań-
ców). Po drodze mijam nowoczesne wieżowce, dra-
pacze chmur (jak później powie mi mapka stwo-
rzona przez „tubylców”, jest ich sześć i żaden z nich
nie może przekraczać wysokością katedry świętego
Olafa, najwyższej budowli w mieście). Dosłownie po
drugiej stronie ulicy znajdują się bramy starego mia-
sta, gdzie większość budynków w zupełnie dobrym
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 5
stanie pochodzi z XV-XVI wieku (w tym mój
hostel). Po drodze postój w Hesburgerze – fiń-
ski fast-food, który w Finlandii oraz republikach
bałtyckich ma kilkakrotnie więcej restauracji niż
McDonalds (przynajmniej na podstawie moich
obserwacji). Lokal oczywiście oferuje bezpłatne
Wi-Fi – podobnie jak praktycznie wszystkie inne
w Estonii, która szczyci się czołowymi miejscami
w rankingach dostępu obywateli do internetu. Za
zestaw płacę 1-1,5 euro więcej, niż kilka dni później
za taki sam w Wilnie, co na swój sposób też może
świadczyć o bliskości Estonii i krajów nordyckich,
w których życie, obok Szwajcarii, jest bezspornie
najdroższe.
We are West!
Na drugi dzień, wyposażony we wspomnianą map-
kę z zaznaczonymi kilkudziesięcioma najciekaw-
szymi punktami miasta, wybieram się na spacer.
Stare miasto jest przeurocze. Gdyby nie samochody
i turyści z aparatami, można odnieść wrażenie, że
Vanlinn (est. stare miasto) zatrzymał się w czasie.
Szczęśliwie działania wojenne nie dotknęły zabudo-
wy Tallinna zbyt boleśnie. W wielu zaułkach moż-
na trafić na staruszki oferujące swetry czy szaliki
robione na drutach. Na razie udaję się jednak do
części względnie współczesnej. Nad zatoką uwa-
gę przykuwa wielka betonowa platforma – według
mapki miejsce, z którego Związek Radziecki miał
„w razie czego” ostrzelać leżącą na drugim brzegu
Finlandię. Na szczęście służy tylko do strzelania syl-
westrowymi fajerwerkami – pozostałości leżą jesz-
cze w połowie lutego.
Po drodze mijam Balti Jaam – dzielnicę ponurych
straganów, w całości rosyjskojęzyczną. Nieufnie
przemieszczam się między budkami. Część wygląda
na zamkniętą od dawna (choć wewnątrz pełną to-
waru), części pilnują właściciele odpowiadający mi
równie nieufnym spojrzeniem. Można tam znaleźć
wszystko, szczególnie pamiątki po minionym (choć
dzielnica wydaje się być tego zaprzeczeniem) ustro-
ju – popiersia Lenina, dzieła Lenina, inne książki
pisane cyrylicą, radzieckie mundury, odznaczenia...
Mapka dodaje, że jeśli wczoraj ukradli Ci w Tallin-
nie rower, możesz go dzisiaj szukać właśnie na Balti
Jaam. Robię tylko jedną niewyraźną fotografię od-
osobnionej budki, korzystając z braku kogokolwiek
w zasięgu wzroku. Dalej nie próbuję, mając przed
oczami wizję skończenia z radzieckim bagnetem w
karku. Opuszczam dzielnicę, ale po chwili wracam
z myślą, że jednak coś muszę kupić. Cokolwiek. Na
popiersie Lenina nie mam miejsca ani w torbie, ani
w pokoju. Rosyjskiego zresztą nie znam, więc bał-
bym się zacząć rozmowę ze sprzedawcą. Wybieram
najbardziej neutralnie wyglądającą budkę – starusz-
ka sprzedaje pieczywo. Językiem z pogranicza ko-
ślawego rosyjskiego wyuczonego przez osłuchanie z
piosenkami ludowymi i utworami Okudżawy oraz
polskiego z rosyjskim akcentem, kupuję chleb. 56
centów za duży bochenek – w supermarkecie do-
stałbym w tej cenie najwyżej małą bułkę.
Z powrotem w bezpieczniejszej części miasta, po-
dziwiając widoki z murów jakiegoś zamku. W
pobliżu dwumetrowy facet z torbą i discmanem
zawieszonymi na szyi. Czasem mam wrażenie, że
przyciągam żebraków czy akwizytorów. Chociaż
obok mnie było kilka grupek turystów, byłem pe-
wien, że wybierze właśnie mnie. Nie pomyliłem się.
Podbiega, krzycząc coś po estońsku. Z góry wiem,
że kilkanaście zdań wyuczonych dzień przed wyjaz-
dem nie zda się tu na nic, więc proszę, żeby przeszedł
na angielski. Przechodzi. Dowiedziawszy się skąd
jestem, wyrzuca z siebie wszystko, co wie o Polsce,
po czym otwiera torbę pełną płyt (oryginalnych,
legalnych) i zaczyna opowiadać o każdej z nich.
Przynajmniej z dziesięć minut, z szybkością jakichś
trzystu słów na minutę. Kiedy w końcu potrzebu-
je przerwy na oddech, udaje mi się dojść do głosu.
- OK, but what is your point? You are trying to sell
me these CDs, right?
- Yes, but of course you don’t need to buy them
– tu
następuje kolejny monolog o wspieraniu lokalnych
artystów.
- OK, OK. How much do you want?
- 10 euros.
- That’s too much. I may not look like, but I’m just a
poor student.
(wcześniej stwierdzał, że wyglądam
jak wykładowca uniwersytecki)
Are you open for
negotiations?
- Sorry, what is “negotiations”? My English is not
very good…
- It means that you say „10”, I say, for example, „7”
and we try to get a compromise.
- Ah! No, we don’t practice it. You know, we are not
India or Bangladesh, or Morocco. We are WEST.
Po czym sugeruje, żebym zachował pieniądze na
dalszą podróż albo na piwo, życzymy sobie powo-
dzenia i żegnamy się, a biedny student idzie zjeść
najdroższy obiad w życiu.
Restauracja Olde Hansa. Nawiązuje swoją nazwą
do średniowiecznej Hanzy, czyli związku miast bał-
tyckich, na który często powołują się orędownicy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin