Założyli konto, wzięli pożyczki w parabankach. Kielczanin na tropie złodziei tożsamości.docx

(20 KB) Pobierz

http://kielce.wyborcza.pl/kielce/1,115198,19741460,zalozyli-konto-wzieli-pozyczki-w-parabankach-kielczanin-na.html

Założyli konto, wzięli pożyczki w parabankach. Kielczanin na tropie złodziei tożsamości

Wykaz historii operacji był szokujący. Osiem pożyczek w parabankach - w sumie na 4,5 tys. zł, ale z odsetkami to jakieś trzy razy tyle. Kielczanin od miesięcy próbuje ustalić, kto go wkręcił.

Na początku zadaję standardowe pytania: czy zgubił kiedyś dowód, czy pożyczał pieniądze na wysoki procent. Bez niespodzianki - za każdym razem słyszę "nie". Stanowcze "nie".

- Uważam się za wykształconego człowieka. Dane osobowe podawałem w urzędach, bankach, tam gdzie musiałem. Nigdzie indziej - zapewnia mnie Marek Mierzwa. 39-latek to były piłkarz, a potem trener m.in. drużyn z niższych lig i młodzieży. Na stoliku rozkłada teczkę z dokumentami. W niej - pisma z banków, od komornika, z prokuratury, sądu, firm windykacyjnych. Wszystkie na swoich miejscach, poukładane.

- Czuję się trochę jak biegły od prawa bankowego - mówi. - Aż tak? - pytam. - Niestety. Tracę na to czas. Dużo, bardzo dużo czasu - odpowiada.

Od kilku miesięcy próbuje ustalić, kto go wkręcił w lewe konto bankowe i pożyczki w parabankach. Trochę wczuwa się w rolę biegłego, a trochę - śledczego. Najgorsze, że tropy czasami wiodą donikąd.

Rachunek na poznański adres

Czerwiec ubiegłego roku. Mierzwa ma lekcję wuefu z uczniami w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 przy ul. Jagiellońskiej w Kielcach. W pewnym momencie przychodzi do niego sekretarka i mówi, że do szkoły trafiło pismo o zajęcie komornicze jego pensji. - Pomyślałem, że to jakaś pomyłka - opowiada mieszkający pod Kielcami mężczyzna.

Z pisma wynikało, że zaciągnął 1200 zł pożyczki w firmie Vivus. Pieniędzy nie spłacił, dług przejęła firma windykacyjna Global Collection Management. Łącznie z odsetkami i innymi opłatami roszczenia wynosiły ponad 2700 zł. Egzekucja była prowadzona na podstawie nakazu zapłaty wydanego w postępowaniu upominawczym przez Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. To tzw. e-sąd, czyli jedyna elektroniczna Temida w Polsce, do której trafiają sprawy o długi. Tylko w ubiegłym roku wpłynęło tam, bagatela, prawie 2,5 mln wirtualnych pozwów.

Telefon do komornika niewiele zmienił. Poza tym, że wkurzenie zamieniało się powoli w bezradność.

- Nie chciał słuchać moich wyjaśnień - opowiada Mierzwa. Jeszcze tego samego dnia złożył do Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. I zaczął wyjaśniać sprawę na własną rękę.

Okazało się, że pożyczkę przelano na rachunek założony w Alior Banku na... Marka Mierzwę. - Utworzono go przez internet, na moje imię, nazwisko. Ktoś posłużył się też moimi numerami PESEL i dowodu osobistego - opowiada. Tyle tylko, że zakładający konto posługiwał się innym adresem zamieszkania - ul. Armii Krajowej w Poznaniu. Nie zgadzały się też imiona rodziców i nazwisko rodowe matki. Mierzwa próbował ustalić, kogo może zastać pod poznańskim adresem. - Nikt tam nie mieszka - usłyszał w odpowiedzi od policji.

Bank nie komentuje

Dlaczego w ogóle utworzono rachunek, choć dane nie w pełni się zgadzały? - Do dziś tego nie rozumiem - głowi się Mierzwa.

- Weryfikacja klienta może zostać przeprowadzona przez bank na kilka sposobów. Jednym z nich jest założenie rachunku przez dokonanie niskokwotowego przelewu z innego, już wcześniej zweryfikowanego konta. Innym weryfikacja danych przez kuriera [ten przychodzi pod wskazany przy zakładaniu konta adres, a następnie sprawdza podane przez internet dane z dokumentem tożsamości - red.] - mówi dr Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich. Mierzwa od banku dowiedział się, że ktoś założył konto na jego nazwisko, wybierając właśnie tę drugą drogę.

Twierdzi, że w kieleckim oddziale Alior Banku usłyszał, iż weryfikacja nie została jednak skutecznie przeprowadzona. Czy faktycznie?

Alior Bank sprawy konkretnego rachunku nie chce nam komentować, zasłania się tajemnicą bankową. Julian Krzyżanowski, rzecznik Alior Banku, zapewnia, iż firma stosuje mechanizmy oraz zabezpieczenia minimalizujące ryzyko związane z otwieraniem rachunków bankowych. Ale przyznaje, że i te mogą nie wystarczyć, gdy klient "udostępni wszelkie dane osobowe". Tyle że tu dane się nie zgadzają.

"Jednocześnie informujemy, że Bank po otrzymaniu zgłoszenia o nadużyciu (również dotyczącego np. danych osobowych) dokonuje stosownej analizy oraz podejmuje odpowiednie kroki wynikające z procedur wewnętrznych, mające na celu ochronę środków i danych Klientów" - napisał Krzyżanowski. Mierzwa od razu wystąpił do banku o zablokowanie rachunku.

Prywatne śledztwo

Trener piłkarski i nauczyciel - coraz bardziej wczuwający się w rolę śledczego we własnej sprawie - otrzymał historię operacji z feralnego rachunku.

Konto założono w 2013 roku. Następnie - na przełomie sierpnia i września - w ciągu zaledwie dwóch tygodni pobrano na nie w sumie osiem pożyczek w parabankach. Łącznie na kwotę 4,5 tys. zł. Do spłaty wychodzi ok. 15 tys. zł. Pożyczki zawierano przez internet m.in. w takich firmach jak Net Credit, Via Sms.pl, OK Money Poland, LendOn.pl. Weryfikacja danych? Przez przelew potwierdzający. A zatem z feralnego konta wypłacano minimalną kwotę - 1 grosz - na konto firmy pożyczkowej. Ta sprawdzała w ten sposób, czy dane właściciela rachunku i jej klienta zgadzają się.

Zgadzały się - pożyczki zaciągała osoba przedstawiająca się za Marka Mierzwę. I mieszkająca rzekomo przy ul. Armii Krajowej w Poznaniu.

Z rachunku przeprowadzano też inne transakcje. Ostatnią - w październiku 2013 r. Potem był już w zasadzie niewykorzystywany do żadnych przelewów.

Marek Mierzwa - w związku z pożyczką w Vivusie i roszczeniami komornika - wysyłał pisma o wstrzymanie egzekucji. Sprawą zajął się ostatecznie Sąd Rejonowy w Kielcach.

W listopadzie firma windykacyjna wycofała pozew o zapłatę. A sąd 30 listopada umorzył postępowanie. "Należy przyjąć, że powód cofając pozew przegrał proces" - napisano w uzasadnieniu postanowienia.

Pełnomocnik Global Collection Management nie chce nam uzasadniać decyzji o wycofaniu wniosku. Zasłania się tajemnicą zawodową. - Być może uznano, że faktycznie doszło tu do oszustwa, a być może firma stwierdziła, że takie szarpanie się w sądzie będzie po prostu nieopłacalne. Koszty przewyższą to, co jest do ściągnięcia - stwierdza ekspert od bankowości, któremu przedstawiliśmy sprawę.

Pozwy - jak informuje Mierzwa - wycofano już w przypadku trzech z ośmiu pożyczek.

Dlaczego w ogóle utworzono rachunek, choć dane nie w pełni się zgadzały? - Do dziś tego nie rozumiem - głowi się Mierzwa.

Tajemnica uchylona

W listopadzie ubiegłego roku Marek Mierzwa dowiedział się, że ktoś zgłosił go - w związku z zaległością na ponad 1400 zł - do Krajowego Rejestru Długów. I o sprawie znów poinformował prokuraturę. - Uznałem, że muszę walczyć o wyjaśnienie, jak do tego doszło - przekonuje stanowczo.

Tę pierwszą sprawę (dotyczącą pożyczki w Vivusie) prokuratura umorzyła. - Wobec niewykrycia sprawcy - mówi Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Mierzwa ma żal, że nie sprawdzono przy tej okazji innych pożyczek, choć dostarczył historię operacji z banku. Prokopowicz twierdzi, że na to było i tak za późno. Pożyczki zawierano przez internet w 2013 r., a firma telekomunikacyjna jest zobowiązana do przetrzymywania danych, w tym adresu IP, przez rok.

Ale w drugiej sprawie - dotyczącej wpisu do KRD - prokuratura wystąpiła już o uchylenie tajemnicy bankowej. - Prokurator uzyskał postanowienie sądu. Zażądano od banku pełnej dokumentacji, czekamy na jej nadesłanie - mówi Prokopowicz. Utrzymuje, że w pierwszej, już umorzonej sprawie potrzeby o zwolnienia z tajemnicy nie było. Także dlatego, że przedmiot zawiadomienia był nieco inny.

- To są sprawy trudne do ustalenia - zauważa po chwili rzecznik prokuratury. - Ważne jest, żeby znaleźć jakiś punkt zaczepienia. W przeciwnym razie trzeba by, jeśli doszło na przykład do podrobienia pisma na umowie, przebadać grafologicznie wszystkich dorosłych Polaków, czyli jakieś 25 mln osób. Wyciąg historii operacji może pomóc, bo w jakiś sposób może kierować do innego konta - dodaje.

- Żeby rozwikłać całą tę sprawę, trzeba zacząć od początku. A tym jest nielegalne, jak twierdzi klient, założenie konta. Zgłoszenie rzekomego oszustwa na policję i prokuraturę daje już jakieś podstawy do wstrzymania procesów windykacyjnych - podkreśla przedstawiciel Związku Banków Polskich.

Mierzwie najbardziej szkoda straconego czasu. I wstydu, jakiego musiał się najeść przed pracodawcami. - Gdy przychodziły pisma od komornika - mówi. Wylicza, że na zapoznawaniu się z zagwozdkami prawnymi czy też działaniami firm windykacyjnych spędził kilkadziesiąt godzin. A to zapewne nie koniec.

Do sądu trafiła kolejna sprawa. Tym razem chodzi o roszczenia firmy Regita. - Czekam. Może i oni wycofają pozew? - zastanawia się mężczyzna.

Na koniec pytam, czego - jako trener - nauczył się z tej gry.

- Sport mi pomógł w tym, że trzeba walczyć do końca, nie wolno się poddawać. Dlatego walczę, chcę dowieść, że jestem pokrzywdzony. I pokazać, że każdy mógł się stać ofiarą w tej grze - odpowiada.

 

Grzegorz Walczak

10.03.2016

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin