598. Graham Lynne - Zdarzyło się w Toskanii.pdf

(552 KB) Pobierz
Lynne Graham
Zdarzyło się w Toskanii
Tłumaczenie:
Monika Łesyszak
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dante Leonetti, międzynarodowy bankier, znany filantrop i hrabia di Martino dla
tych, którzy przywiązują wagę do staroświeckich tytułów, zmarszczył brwi na
wieść, że Marco Savonelli czeka przed biurem na przyjęcie. Musiało go sprowadzić
coś ważnego. Jego przyjaciel z dzieciństwa niechętnie opuszczał swój gabinet
lekarski na wsi, żeby przybyć do zatłoczonego, gwarnego Mediolanu.
Dante podejrzewał, że odwiedził go w sprawie planowanej akcji dobroczynnej.
Ostatnio zbierali fundusze dla dziewczynki ze wsi, chorej na białaczkę, na
sfinansowanie pionierskiej terapii w Stanach Zjednoczonych. Gdy Dante usłyszał
o dramacie, natychmiast zaoferował, że pokryje wszystkie koszty. Marco zdołał go
jednak przekonać, że należy zaangażować całą społeczność wioski w pomoc dla
chorej. Zorganizowali już wiele imprez, podczas których zebrali tysiące euro. Jako
finał akcji planowali wielki bal przebierańców w rodzinnym domu Dantego, Castello
Leonetti. Dante wolałby wypisać czek niż pląsać w dziwacznym przebraniu niczym
chłopczyk na przedszkolnej zabawie, ale uszanował punkt widzenia Marca i wyraził
zgodę.
W tym momencie usłyszał sygnał telefonu. Westchnął ciężko, ale zerknął na ekran,
żeby sprawdzić, czy podwładni z którejś filii nie ostrzegają o zagrażającym
kryzysie. Lecz wiadomość nie przyszła z banku, tylko od aktualnej kochanki, pięknej
Delli. Przysłała mu swoje zdjęcie. Skasował je natychmiast. Widok okazałego biustu
nie zrobił na nim wrażenia. Znużyła go jej niewiarygodna próżność i chciwość. Nim
wyszedł na spotkanie z przyjacielem, doszedł do wniosku, że najwyższa pora
zakończyć romans.
Na widok krępego bruneta po trzydziestce oczy mu rozbłysły radością. Jowialny,
zawsze wesoły Marco Savonelli stanowił przeciwieństwo swego poważnego kolegi.
Lecz tym razem nie powitał go uśmiechem. Wyglądał na zatroskanego.
– Wybacz, że nachodzę cię w pracy… – zaczął niepewnie.
– Nie przepraszaj. Świetnie, że wpadłeś. Usiądź, napijemy się kawy –
zaproponował Dante, wskazując wygodne siedzenia przy stoliku.
– Nie wyobrażałem sobie, że pracujesz w tak wytwornym otoczeniu – wyznał
Marco, wyraźnie onieśmielony. – A ja myślałem, że osiągnąłem szczyt
nowoczesności, gdy zainstalowano mi komputer.
– Zwykle nie opuszczasz pacjentów – zauważył Dante. – Co cię sprowadza?
Czyżby ktoś zdefraudował pieniądze fundacji?
Prostolinijny, uczciwy Marco popatrzył na przyjaciela z przerażeniem.
– Uchowaj Boże! Właściwie… przyjechałem do Mediolanu na prośbę mamy,
odwiedzić ciocię Serafinę. Pomyślałem, że skoro już tu jestem, nie zaszkodzi
wstąpić na chwilkę…
– Naprawdę? – wtrącił Dante z niedowierzaniem, pewien, że to tylko pretekst.
– Mhm… Kiedy ostatnio rozmawiałeś z mamą? – spytał Marco po chwili
niezręcznego milczenia.
– Dzwoni do mnie prawie codziennie – rzucił Dante od niechcenia, umykając
wzrokiem w bok.
– Doskonale… Ale kiedy ostatnio ją odwiedziłeś?
Dante zesztywniał.
– Wyszedłem z założenia, że nowożeńcy wolą przebywać sam na sam ze sobą –
przyznał z ociąganiem.
– Oczywiście, nawet w ich wieku – przytaknął mu Marco. – Wybacz moją
bezpośredniość, ale ponieważ nigdy nie skomentowałeś jej powtórnego małżeństwa,
odniosłem wrażenie, że jej decyzja cię zaskoczyła.
Dante pojął, że jeśli nie ponagli nazbyt taktownego przyjaciela, nie pozna celu
jego wizyty w ciągu najbliższej godziny. Postawił więc na szczerość:
– Co więcej, przeraziła i zmartwiła, zwłaszcza wybór nowego życiowego partnera
– wyznał prosto z mostu.
– Szkoda, że wcześniej o tym nie wspomniałeś – wytknął Marco.
– Z moim zmarłym ojcem przeszła przez piekło. Był wyjątkowym łajdakiem.
Dlatego nie śmiem oceniać jej męża ani wtrącać się w jej życie. Zasłużyła na
odrobinę szczęścia.
– Rozumiem.
Bajecznie bogata matka Dantego, Sofia, hrabina di Martino, przed dwoma
miesiącami poślubiła biednego jak mysz kościelna bankruta, który podobno
w przeszłości romansował na potęgę. Dante za bardzo ją kochał, żeby przysparzać
jej zmartwień. Zatrzymał dla siebie wiadomości, które zebrał o ojczymie. Przyrzekł
sobie, że interweniuje dopiero w momencie nieuchronnego kryzysu. Zachowanie
dystansu drogo go jednak kosztowało. Mimo że młoda para zajęła jego zamek
w oczekiwaniu na zakończenie remontu własnego domu kilka kilometrów za
Mediolanem, nie zajrzał tam od dnia kameralnej ceremonii ślubnej, która
przypieczętowała los jego matki.
Marco zacisnął usta.
– Dobrze byłoby, gdybyś wkrótce zajrzał do domu – stwierdził po dłuższej chwili.
– Dlaczego?
– Zwykle nie słucham plotek, ale jako długoletni przyjaciel uznałem, że
powinienem cię ostrzec.
– Przed czym?
– Tam się dzieje coś dziwnego.
– Co?
– Doskonale znasz niespożytą energię twojej mamy. Tymczasem ostatnio zarzuciła
działalność dobroczynną. Nie opuszcza zamku, nawet nie uprawia ogrodu.
– To rzeczywiście dziwne – skomentował Dante z niedowierzaniem.
– W dodatku zatrudniła młodą angielską sekretarkę, bardzo atrakcyjną i podobno
miłą. Zastępuje ją na imprezach charytatywnych. Vittore często ją podwozi.
Dante znieruchomiał. Podwładni zwykle określali takie napięte milczenie mianem
ciszy przed burzą. I rzeczywiście narastał w nim gniew. Wiedział, że starsi panowie
często głupieją na punkcie młodych dziewczyn. Miał nadzieję, że małżeństwo jego
matki rozpadnie się z innych powodów niż zdrada. Niewierność ojca Dantego
przysporzyła Sofii Leonetti zbyt wielu cierpień, żeby Dante mógł spokojnie znieść
podobną sytuację. Zacisnął pięści i skoczył na równe nogi.
– Czy mają romans? – spytał wprost.
– Trudno powiedzieć. Na razie to tylko podejrzenia, a wiadomo, jak często pozory
mylą. Jednak kiedy zaprosili mojego ojca do zamku na obiad, zauważył na szyi tej
panienki naszyjnik z brylantami, z pewnością wart wiele tysięcy euro.
Ojciec Marca, renomowany jubiler, potrafił bezbłędnie ocenić wartość biżuterii.
– Oczywiście mogła go odziedziczyć po przodkach – dodał.
– Czy to możliwe, żeby młodziutka pracownica biurowa posiadała tak cenny
klejnot i w dodatku wywiozła go za granicę? Moim zdaniem to bardzo podejrzane –
orzekł Dante.
Po wyjściu przyjaciela zachodził w głowę, jak wykorzystać usłyszane rewelacje.
Na początek postanowił pojechać do domu i zobaczyć na własne oczy ową
sekretarkę. Jeśli obserwacja potwierdzi jego podejrzenia, poradzi sobie z tą małą
spryciarą.
Topsy ledwie powstrzymała ciężkie westchnienie, gdy najstarsza z sióstr, Kat,
zamęczała ją kłopotliwymi pytaniami przez telefon. U kogo zamieszkała? Czy ktoś
ją uwodzi? Czy zamyka na noc drzwi sypialni? Natrętne śledztwo uciszyło wyrzuty
sumienia, że okłamała rodzinę co do miejsca i celu swojego pobytu we Włoszech.
Mimo skończonych dwudziestu czterech lat i dyplomu z wyższej matematyki Kat
Zgłoś jeśli naruszono regulamin