Wiesław Myśliwski - DRZEWO.pdf

(509 KB) Pobierz
Myśliwski Wiesław
DRZEWO
Z SAMEGO RANA
Rzecz dzieje się w ciągu jednego dnia, lecz dzień jest tutaj miarą umowną.
Osób występuje wiele, swoich i obcych, realnych i symbolicznych, żywych i
umarłych, z tego i tamtego świata, i nie wiadomo skąd.
Pośrodku stoi wielkie drzewo, pod drzewem ławka, z przodu drzewa,
wsparty o pień, zwalony kawałek płotu, przed płotem prowadzi droga, w
głębi stara chałupa kryta strzechą, z pokaźną anteną telewizyjną, przy
ścianie pod chałupą druga ławka, w perspektywie może fragmenty innych
zabudowań, może prześwit na sad. rzekę, pola itd. Jest letni poranek.
Powinien to być poranek błogi, sielski jak z obrazka. Może zza chałupy
wystaje kawał wschodzącego słońca, a z komina snuje się dym. Może
gniazdo bocianie na strzesze. A na drzewie, wysoko na konarze, przywarty
do pnia, siedzi Marcin Duda, chłop lat koło siedemdziesięciu. Jest boso,
buty zostawił pod drzewem, a u szyi dynda mu wielki stryk, uwiązany
drugim końcem u gałęzi nad głową. Zatopiony w sobie, nie zwraca uwagi na
nadciągający groźny pomruk. Ow pomruk szybko zbliża się, narasta,
przeradzając się w trudny do zniesienia hurgot, aż pęka, rozpadając się na
wizg pił mechanicznych, łomot walących się drzew, jazgot spychaczy,
koparek, ciągników i wszelkiego żelastwa. Jakby jakiś żywioł zalewający
świat.
Nagle wszystko cichnie i wchodzą dwaj Robotnicy. Jeden, starszy, z
siekierą na ramieniu, drugi, młodszy, z mechaniczną piłą. Podchodzą pod
drzewo, odciągają zwalony płot, ten z siekierą przymierza się do podrąbania
drzewa, gdy ten z piłą, dojrzawszy nagle buty Dudy stojące przy pniu,
pochyla się nad nimi.
ROBOTNIK Z PIŁĄ Patrz, buty ktoś zostawił. ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Ludzie
różne rzeczy zostawiają. Rękawice, parasolki, szaliki, czapki. Taka już
natura ludzka. A jeden mój znajomy zostawił żonę. Z dwojgiem małych
dzieci. Do tego alimentów nie chce płacić. ROBOTNIK Z PIŁĄ Ale buty. to
są buty. (/ podnosząc buty, ogląda je) Całkiem nowe jeszcze.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Mógł ktoś wychodzić w nocy
za potrzebą, coś go przestraszyło i wyskoczył z nich, żeby szybciej drzwi
dopaść. Pewnie z tej chałupy. ROBOTNIK Z PIŁĄ To tak by równiutko były
ułożone? Jeden przy drugim i czubkami do pnia? Tak się butów ze strachu
nie zostawia. O, jakaś karteczka w nich jest. (czyta) „Jakby co, to pomódlcie
się, żeby Bóg mi odpuścił, a w butach niech Franek chodzi”. Coś tu nie-
dobrego musiało się stać.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Przestań marudzić. Połóż im pod progiem. I bierzmy
się do roboty.
(Staje w rozkroku, bierze wielki zamach i już ma spuścić siekierę na pień,
gdy ten z piłą, spoglądając w górę, przytrzymuje go raptem za rękę.)
ROBOTNIK Z PIŁĄ Czekaj no. Tam ktoś siedzi. ROBOTNIK Z SIEKIERĄ
Gdzie?
ROBOTNIK Z PIŁĄ Na drzewie.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ (zadzierając głowę) Do diabła!
I po cóż on tam wylazł?
ROBOTNIK Z PIŁĄ Popatrz no. Chyba stryk ma na szyi.
Powiesić się chce, czy jak?
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Powiesić się? Tak z samego rana?
ROBOTNIK Z PIŁĄ Mówią, że z rana najlepiej. Na pusty żołądek, i zaspany
człowiek jeszcze, to jakby ze snu tylko w sen przechodził.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Że też ludziom chce się wieszać. ROBOTNIK Z PIŁĄ
Ano, nieraz coś dokuczy, to ani upić się nie pomoże, ani Bóg nie pomoże,
tylko się powiesić.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ (w stronę Dudy) Hej, wy tam! Jak się chcecie
wieszać, to przejdźcie na inne drzewo, bo to będziemy ścinać! (Duda nie
reaguje) Słyszeliście?! Złaźcie! Ścinać będziemy!
DUDA To ścinajcie.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Zgłupieliście?! Z wami mamy ścinać?! Żeby nas
potem do pierdla wsadzili, żeśmy człowieka ścięli! Drzewo mamy ścinać, nie
was!
DUDA To nie ścinajcie.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Kiedy musi być ścięte. A jak musi, to musi. Nic nie
poradzicie. Dostaliście chyba pismo, że się będzie ścinać? No, to jak
dostaliście, musieliście podpisać. To teraz złaźcie.
DUDA Podpisał Franek, zięć. A on nie stąd. Przybłęda. To wszystko
podpisze.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ A nam myślicie, że tak znów zależy, żeby to wasze
drzewo ścinać. Każą, to się ścina. Jak na wojnie, każą strzelać, to się
strzela. Przecież możecie się powiesić i na innym drzewie, kiedy już tak
bardzo chcecie. Nam nic do tego.
DUDA Nie wyszedłem, żeby się wieszać.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ To po co?
DUDA Posiedzieć, popatrzyć. Moje drzewo, wolno mi.
ROBOTNIK Z PIŁĄ To nie lepiej na ławce?
DUDA Tutaj bliżej nieba i inaczej wszystko widać. O, niby ten sam świat
wokoło, na którym człowiek żyje. po którym chodzi, a nie bardzo chce się
wierzyć, że to ten sam. A już słonko kiedy wstaje, to wydaje się. że to cud.
choć co rano go widzi, jak wstaje. I przez tyle już lat. Cała ziemia jakby
się przed nim ku klęczkom skłaniała, coraz niżej i niżej. A ono tuliło ją do
swojej jasności, pocieszając, jestem, moja ziemio, jestem, moja ziemio.
Nie płacz. Chce który z was popatrzyć, to niech wyjdzie tu. Zmieścimy się.
ROBOTNIK Z PIŁĄ (z uniesieniem) Ja wyjdę, (odkłada piłę, chce ściągać
buty)
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Gdzie?! Nie widzisz, że to jakiś pomylony. Buty
zostawił, stryk ma na szyi, a o słonku gada. Jeszcze ta karteczka, (i do
Dudy) To wasze buty?
DUDA Moje.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ (do swojego kompana) No. widzisz. (i do Dudy) A ten
stryk na szyi?
DUDA Tak samo mój. Krowie go z rogów zdjąłem.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Nie o to chodzi. Tylko po
coście go sobie założyli, jak nie macie zamiaru się wieszać.
DUDA A to zamiast w pasie, na szyi się owiązałem, żeby nie spaść.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Iii, pomylony. Jak dwa razy dwa. Mówiłem.
ROBOTNIK Z PIŁĄ Może poeta. Tak dziwnie o tym słonku mówił.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Co wymyślasz? Poeta to by siedział przy biurku, nie
na drzewie. Widziałeś w telewizji, jakie biurka mają? No. I skąd tu we wsi
poeta? Poety tylko w miastach mieszkają. Im większe miasto, to i większy
poeta. (/ do Dudy) No, złaźcie! Dosyć tego! Słyszeliście?! Do cholery,
złaźcie!
ROBOTNIK Z PIŁĄ Może nie tak ostro. Stary jest. ROBOTNIK Z SIEKIERĄ
Inaczej się z takim nie dogadasz.
ROBOTNIK Z PIŁĄ Wyszedłbym, to bym może się dogadał. Z ziemi trudno,
jak ktoś siedzi na wierzchołku. ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Szkoda czasu. (/ do
Dudy) Złaźcie! Bo jak mi Bóg miły, nie będziemy się tu z wami cackać! Już
byśmy przez ten czas z pięć takich drzew ścięli! A od drzewa nam płacą, nie
za dniówkę!
(Duda zdejmuje stryk z szyi, coś przy nim poprawia, mości się wygodniej na
konarze.)
ROBOTNIK Z PIŁĄ Widzisz, schodzą.
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ Bo mówiłem, że najlepiej ostro. ROBOTNIK Z PIŁĄ
(do Dudy) Może przynieść wam drabinę?
DUDA Nie trzeba, bo nie zejdę, (zakłada z powrotem stryk na szyję)
ROBOTNIK Z SIEKIERĄ (z wściekłością) Szlag by to jasny trafił! (/ do
swojego kompana) Leć po inżyniera. Niech przychodzi i go ściąga. Co my
się będziemy z nim... Nie płacą nam za ściąganie ludzi z drzew.
ROBOTNIK Z PIŁĄ Czekaj, może zejdą. Ze starymi trzeba czasem jak z
dziećmi, (i wyciągając papierosy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin