Stefan Czerniecki - Cisza.pdf

(65586 KB) Pobierz
p il
IIP
ife i
r s ®
Sa
Psi
STEFAN
WYDAWNICTWO
BERNARDINUM
Copyright © 2012 Tekst: Stefan Czerniecki
Zdjęcia: Stefan Czerniecki, Urszula Rak, Zofia Żylińska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Copyright © 2013 opracowanie plastyczne W. Cejrowski Sp. z o.o.
Copyright © 2003 plastyczny kształt serii „Biblioteka Poznaj Świat”
W. Cejrowski Sp. z o.o.
Copyright © 2013 wydanie polskie
Wydawnictwo „Bernardinum” Sp. z o.o.
Ali rights reserved.
Projekt okładki i elementów graficznych: Łukasz Ciepłowski
Redakcja i korekta: Edyta Urbanowicz
Mapy: Agnieszka Rajczak
Skład, dobór i opracowanie zdjęć: Łukasz Ciepłowski
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnictwa „Bernardinum” Sp. z o.o.
tel. 58 5364375, e-mail: drukarnia@bernardinum.com.pl
Wydanie I
ISBN 978-83-7823-135-6
Ali rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych,
odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach
publicznych - również częściowe - tylko za wyłącznym zezwoleniem
właściciela praw autorskich.
Mojemu Stróżowi,
Aniołowij który ju ż przynajmniej
trzykrotnie ratował mi życie...
Ta książka to głównie Jego sprawka.
Krew buzuje. Żyły pulsują. Strach. Panika. I to obrzydliwe uczucie
przeraźliwie chłodnego kłucia dobywające się gdzieś z okolic klatki
piersiowej. Rety, jak ja go nienawidzę! Ile to już razy odczuwałem
je w czasie samotnych tułaczek. Nigdy jednak podobnie silnie, jak
w tej chwili. Pędzimy coraz szybciej. Za oknem migają okoliczne
drzewa sandałowe. Odruchowo macam drzwi pasażera w poszuki­
waniu klamki. Po omacku. Powoli. Centymetr po centymetrze. Tak,
żeby w żadnym wypadku nie zauważył tego kierowca. Gdzie jest ta
pieprzona klamka? Wreszcie! Silne pociągnięcie za kawałek plasti­
ku. Nic. Kolejna fala zimnego potu spływa po plecach. O, ja naiw­
ny! Już po wszystkim. Drzwi zablokowane. Mimowolnie zerkam na
siedzące obok mnie dziewczyny. Są nie mniej przerażone niż ja. Ten
obrazek wcale mi nie pomaga. Zaczynają się wyrzuty sumienia. To
wszystko moja wina. Są tutaj przez mnie. Wiele razy, medytując sobie
w wygodnym, domowym fotelu zastanawiałem się, co może czuć czło­
wiek w takiej chwili. O czym myśli. Teraz już chyba wiem. O rodzinie.
J a k oni się dowiedzą?” „Kto im przekaże?” „Czy kiedykolwiek ktoś
im wyjaśni?” „Mama... Przecież ona tego nie przeżyje...” Pociągam
za klamkę raz jeszcze. I jeszcze. Kierowca już na pewno to widzi. Nie
reaguje. Bo i po co? On wie, że nic tu nie poradzę. Zimny ból w klatce
piersiowej... Najobrzydliwsze uczucie na ziemi. Najbardziej mroźne.
Samochód jeszcze przyspiesza. Przychodzą kolejne pytania. „Po co
się tu pchałeś, żółtodziobie?” „Źle ci było w domu?” J a k można było
być tak głupim? Tak naiwnym”. Teraz to wszystko już bez znacze­
nia. Milcząco obserwuję to, co za oknem. Nie koncentruję już jednak
wzroku. Obrazy przewijają się, jakby ich tu wcale nie było. Przeraźli­
wa cisza. Już nie trzeba nic wyjaśniać. Nic mówić. Powoli dociera do
mnie najstraszliwsza myśl, którą dotychczas cały czas usiłowałem od
siebie oddalić. Sprawić, by stała się nierealną rzeczywistością. Snem
na jawie. Teraz dostała się do mojej świadomości z przeszywającą siłą.
Potrząsając całym ciałem. Stało się jasne. Trzeba było odważnie sta­
nąć przed faktem. Zostaliśmy porwani.
|l l f i
gSgILfó
1
l«H
|tH
m
iJ
M
i| « S B
11
m
if :ij
;
1
f f iiii
lilii
ViS llp f l P i H
m
m
*
K iW iiii
||||
K g jn I
1IB
B I
H Rpi& H RB4 .
fellpŁw!m u |
i li^ B
mm
h ph
Zgłoś jeśli naruszono regulamin