Glowa na tranzystorach - Hanna Ożogowska.pdf

(3671 KB) Pobierz
1
Potem, kiedy już wszystko się wydało, całą odpowiedzialność
za powstanie „Związku Niesienia Ulgi Ofiarom Przemocy” zło-
żono na Marcina Bigoszewskiego, chociaż, jego zdaniem, była
to jeszcze jedna niesprawiedliwość losu.
Bo ileż razy, aż do znudzenia, nawoływano uczniów do pielę-
gnowania w sobie uczuć społecznych! Ile razy, kiedykolwiek
Marcin wymigiwał się od jakichś czynów i akcji, słyszał o ego-
izmie i sobkostwie, przywarach najgorszych, a nawet wręcz ha-
niebnych!
A kiedy wreszcie zdobył się na coś, co naprawdę służyło spo-
łeczności klasowej, no, jeżeli nawet nie całej, to w każdym razie
szerszemu ogółowi - odsądzono go, jak się kiedyś mówiło, od
czci i wiary i zniesławiono na całą szkołę.
Niesława była właściwie najmniej przykra, gdyż, bądź co
bądź, zawierała w sobie i sławę. Uczniowie z innych klas, nawet
ze starszych, pokazywali go palcem, oglądali z zainteresowa-
niem, a w ich lakonicznym „no! no!” można się było dopatrzyć
nie tylko zdziwienia, ale i uznania.
Za to nauczyciele wszyscy - bo czy można było uważać milcze-
nie pani Śmiątkiewicz za coś innego niż cichą zgodę z resztą
ciała pedagogicznego? - wyrazili swoją dezaprobatę.
- Coś niebywałego! - mówiła nauczycielka historii, wysoka,
postawna pani Skoczelowa, patrząc z potępieniem na Bigo-
szewskiego, stojącego w gabinecie kierownika z miną ofiary,
która nie wie, za co ma być ukamienowana.
- Taak... żeby coś takiego wymyślić, to trzeba... - mówił suro-
wo Kiero - trzeba... doprawdy, słów mi brakuje. Skąd ci to przy-
szło do głowy?
- Tego jeszcze nie było! - geograf, pan Tomaszewski, trzyma-
jąc ręce za sobą, stał przy oknie, przenosząc ciężar korpulent-
nego ciała z pięt na palce i z powrotem. - O czymś takim chyba
nie słyszano w szkole pod żadną szerokością i długością geo-
graficzną!
- Skąd ci to przyszło do głowy, Bigoszewski? - powtórzył Kie-
ro, ale było to raczej pytanie retoryczne, mające na celu pokry-
cie zakłopotania, w jakie wprowadziło go nagłe wtargnięcie
pani Skoczelowej prowadzącej ucznia klasy szóstej A do gabi-
netu, gdzie omawiał pilną sprawę z nauczycielem geografii.
- I patrz prosto w oczy panu kierownikowi! - napominała hi-
storyczka. - Miałeś odwagę nabroić, miej odwagę przyznać się,
jak mężczyzna!
Marcin podniósł głowę i spojrzał swoimi dużymi, ciemnymi
oczami w oczy Kiera. Do czegóż miał się jeszcze przyznawać?
Przecież o wszystkim, co „się wysypało”, pani Skoczelowa opo-
wiedziała na pewno już wczoraj - a z grubsza powtórzyła jesz-
cze raz przed chwilą.
W gabinecie Kiera bywał rzadko i bez przyjemności - ale tym
razem naprawdę nie odczuwał ani strachu, ani zawstydzenia.
Sam z tych związkowych pieniędzy wiele nie skorzystał, można
sprawdzić, a jeżeli chodzi o cele związku, wynikały ze szlachet-
nych pobudek. To trzeba podkreślić. Zaczął:
- Więc, panie kierowniku, ja doprawdy nie wiem... dlaczego...
tyle zamieszania...
- Czy ja dobrze słyszę! - zawołała pani Skoczelowa, aż czarna
grzywka podskoczyła jej na czole. - On to nazywa zamiesza-
niem!
- ...bo ten związek miał cele wynikające ze szlachetnych po-
budek.
- Ze szlachetnych pobudek! - przerwała znowu pani Skocze-
lowa wzburzona do głębi. - Masz odwagę wspominać tu szla-
chetne pobudki! I do tego z podniesioną głową! Spuść chociaż
oczy ze wstydu!
Marcin spojrzał na panią Skoczelowa, a potem na Kiera, pod-
nosząc ładnie zarysowane brwi i jak gdyby pytając: co właści-
wie ma robić? Kiero wyciągnął chustkę do nosa i przyłożył ją do
twarzy zakrywając podejrzane drżenie mięśni. Geograf szybko
zwrócił się do drzwi mówiąc:
- Ja... później... - i już go nie było.
- Zaraz, hm... zaraz... - odchrząknął Kiero - to, widzę, dłuższa
historia. Chodź no tu bliżej, żebym cię dobrze słyszał. A pani,
koleżanko, dziękuję bardzo i już nie będę zatrzymywał . Niech
mi pani tylko pomoże i przypomni w sekretariacie o naszych
miesięcznych biletach tramwajowych. Tak, dziękuję, do widze-
nia.
Pani Skoczelowa, zacisnąwszy wargi, opuściła gabinet, a Kie-
ro zwrócił się do Marcina:
- Słuchaj, Bigoszewski, znam cię nie od dziś, nie popisuj mi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin