Dietrich William - Mur Hadriana.pdf

(1714 KB) Pobierz
William Dietrich
MUR
H
ADR
J
ARA
Dla Holly
Podziękowania
Ta powieść miała trudności z przyjściem na świat, na co złożyło się
kilka falstartów, nieco dziwaczna podróż badawcza do Muru Hadriana
podczas zarazy bydła w Anglii i chwila zniechęcenia, która zbiegła się
w czasie z 1 1 września. Jestem winien szczególne podziękowania
mojemu agentowi, Andrew Stuartowi, że znalazł dla książki dom w
wydawnictwie HarperCollins, i moim redaktorom, Jeffreyowi
Kelloggowi i Michaelowi Shohlowi, że poprawili fabułę i język. Moja
wdzięczność należy się także historykom i archeologom w Wielkiej
Brytanii, którzy odkryli rzymską i celtycką przeszłość wyspy.
Chciałbym podziękować zwłaszcza Peterowi Reynoldsowi z Butser
Ancient Farm, Lindsay Allason-Jones z Muzeum Starożytności na
Uniwersytecie Newcastle za jej wykład na temat kobiet przy Murze
Hadriana i miłośnikowi historii Matthew Bunkerowi, który nad kuflem
piwa podzielił się ze mną swoim entuzjazmem i pozwolił mi dotknąć
rzymskiego rynsztunku i broni. Tylko w Anglii można pić piwo z
hełmu i nie wzbudzić niczyjego zdziwienia. Na koniec chciałbym
podziękować mojej żonie Holly, niezwykłej kobiecie, która wierzyła w
Mur Hadriana od samego poczęcia. Jest to również jej książka.
A.D. 122
PROLOG
Północny wiatr przewalał się nad grzbietem
z wyciem godnym armii
barbarzyńców.
Metafora spodobała się cesarzowi, który uważał się nie tylko za
żołnierza, lecz również za uczonego. Stojąc na niewielkim balkonie,
sterczącym ze ściany drewnianego budynku wzniesionego pospiesznie
dla cesarskiej świty, Hadrian dodał wichurę do prowadzonego w
pamięci inwentarza swojego imperium. Wiatr przygiął do ziemi długie
zielone źdźbła na wznoszącym się przed nim trawiastym zboczu, a
strumienie deszczu chłostały prymitywną konstrukcję, bębniąc o wciąż
pachnące świeżym drewnem belki i kapiąc do położonych niżej
pokojów, gdzie płonące w mosiężnych koszach drewniane szczapy
dawały za mało ciepła. Wilgotny ziąb kleił się do szat i przenikał aż do
szpiku kości. Zamiast poddawać się temu, lepiej było wyjść na
zewnątrz i stawić czoło wiatrowi. Parów po prawej osłaniał kępę
drzew, które skradały się po zboczu niczym patrol zwiadowców, a
kiedy cesarz przyjrzał się im bystrym wzrokiem taktyka, zauważył, jak
przejmująco drżą konary nad krawędzią rozpadliny. Nikt nie chciałby
stacjonować w takim miejscu, pomyślał, ale czy nie można powiedzieć
tego samego o wszystkich granicach? Z samej swojej natury granice są
tam, gdzie kończą się wygody. Za nim korytarze budynku
rozbrzmiewały odgłosem wojskowych butów, a dźwięk ten potęgował
jeszcze brak mebli i dywanów. Ha-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin