Goetel Walery (red.) - Wierchy - R.13 [1935].pdf

(18865 KB) Pobierz
"-,'
-
",
'
....
.......
.....
-
.
IL < _o
,
jOZEF PILSUDSKI
WSKRZESICIEL PANSTWA POLSKIEGO
PI ER W SZY M A RSZALEK RZECZ YPOSPOLI TEJ
Z M A R L D N I A 12 M AJ A 1935 ROK U
Pierwszy pulk Legjonów Polskich józefa Pilsudskiego, idgcy w skla-
dzie tylnej strazy l armji austrjackiej, cofajacej si f pospiesznie pa prze-
granej pod DeblineIn, w dniu 8 listopada 1914 osiggngl W/olbrom, Inale
miasteczko, polozone w odleglosci czterdziestu kilku kilometróv na pól-
noc od Krakawa. Poniewaz jedynfJ droge odwrotu, wzodfJtfJ przez Inia-
sieczko, zatarasowaly maszerujfJce bezladnie kolum,ny taborów 46 d. p.,
Komendant zarzadzil kilkugodzinny postój, czekajac na otvarcie drogi.
Podczas tej p'rzym.usowej przerwy, siedzfJc w challIpie /lad szklankfJ
herbaty, Pilsudski pograzyl sie w analizie «nurtujacych» go oddaw/la
mysli.
«Mysli te byly niewesole! Cofalismy sie, nie zatrzYllllljfJC sie wcale,
z jakims potwornym paspiechem ad Wisly ku zachodowi. Mijalismy juz
I(raków, zostawiajgc go na wschód ad nas. Odwrót, który obserwuje, na-
biera jakichs cech kleski wskutek samegO' spasobu marszu. Trudno sobie
Lvyabrazic, by wojsko, tak cofajac sie, bylo w stanie jutro czy pojutrze
podjgc walke. Musza to widziec i rozumiec i tvyzsi dowódcy, których wi-
docznie jakies inne povody zlna5zaja do tego, ze pozwalajf! na taki bez-
myslny przejaw demoralizujgcega tchórzastwa. Widocznie wiec, jesli
walka bedzie podjeta, to poza granicami Polski, którg oddaja na zalev
..1 oskali.
Draga to juz próba ofensywy nieudana, konczf!ca sie kleskg i ja-
kims prawie haniebnym, bez przyczyny zarzadzonym odwrotem. IdfJc
tak troche dalej, stanielllY jutro czy pojutrze w obronie dostepu do Wro-
clawia czy Zlatej Prahy i Wiednia. A/ie moglem isc na to! W'olalbYll1
smierc, niz takfl przyszlosc. Mogla mi próba stworzenia zaviCJzku wojska
polskiego nie udac sie, Inoglenl sie mylic w rachubach, lecz nie moglem
Wierchy t. XIII.
1
zdobyc sie na jakies udawanie józefa Paniatawskiego i tongc w jakieJs
Elsterze, nie majgc nawet Napaleana nad sabg, ale jakiegas na krzywych
nózkach maloluda Demusa i suchegO', zlasliwega l(irchbacha. Gdy niema
juz nadziei na rozwój wajska, gdy paprostu Austrja walczy chyba o jako
taka przyzwaite zakanczenie wojny, trzeba konczyc i nam. Niech I kor-
pus krakawski broni Prahy i Wiednia, Wraclawia i Berlina - my, walni
strzelcy polscy, nie bedziemy tego czynili. Spróbujemy umrzec z hona-
rem, lecz umrzemy na swajej wlasnej ziemi!»
«jes?cze raz blysnely mi w aczach mury l(rakawa, skad wyszlismy
na wojne, gdzie mialem wtedy jakies wewnetrzne uczucie, ze zarówno
w majem zyciu, jak w zyciu chlapców, których za sabfJ wyprowadze, za-
chodzi jakis przelam, jakas zasadnicza zmiana. Do l(rakawa? przeciez
to farteca, to nie padnie w jednej chwili, w jednym dniu. jesli umierac,
to tam, zlazana z nas hekaiomba slad zostawic musi. Nie bedzie to El-
stera, lecz Wisla! Do l(rakawa, albo jeszcze dalej do NowegO' Targu.
jesli istatnie Austrjacy czujfJ sie tak pobici, ze sie cofajg tak szalenie
szybko, jakgdyby za kilka dni branic chcieli Maraw i Czech, ta nieprzyja-
ciel musi mingc calg Galicje. I wtedy trudno dastepne górskie okolice da-
dzg moznasc trzymania sie dluzej, niz gdzieindziej. Górale pewna pa-
mogfJ... Gdy juz hekatamba ma byc zlazona, ta bedzie ana przynajmniej
tam w górach bardziej histarycznfJ, ba samodzielng, ba, bedzie bardziej
scenicznfJ. jest juz listopad, muszfJ przyjsc sniegi, które stwarzg wsze-
dzie trudne defile, latwe do abrany nawet muLemi silami. Wiec spróbowac
sie tam dastac - ata zadanie!»
Pilsudski. Pisma-Mowy-Razkazy. IV. 223-225.
«Moje pierwsze boje. Ulina Mala»).
«Warunki wajny na Podhalu okazaly sie i pod innym wzgledem
nadzwyczaj przyjemne. Mówie tu o stosunkach z ludnoscia,. Nie bylo tu,
jak w Królestwie, gwaltownego i najczesciej daremnego szukania aparcia
i zrozumienia wsród ludnosci cywilnej. Nie trzeba bylo tu niczego szukac,
bo wszystko, czegO' dusza zolnierza, walcz(!.cego dla szczescia ajczyzny,
pragnie, bylo mu dane. Tu 'czulem sie w ajczyznie, czulem sie patrzebnym
dla niej, jako jej obronca. Od góry do dolu - ksi(fdz, gazda góralski,
czy jego gazdzina, mieszczanin, czy robotnik - wszyscy szukali popro-
stu okazji, aby w czemkolwiek dopomóc lub przynajmniej okazac sw{l
sympatje dla nas. Mlodzi chlopcy chodzili na wywiady przed wojskiem.
Robiono to za zgod(f wsi, która wprost wyznaczala kto ma isc. Wiecej!
. By chlopak nie mógl sklamac, ze byl tam, gdzie go poslano, musial wró-
cic z piecaci(f gminn(f, wycisniet(l na portkach, jako namacalne swiadec-
two swej sprawnosci. W zadnej chacie, czy domu nie odczulo sie, ze je-
stesmy ciezarem, pomimo, ze przeciez wojsko nie nalezy do najprzyjem-
niejszych gosci.
Zywo pamietam jeden wypadek w zapadlej górskiej wsi, w której
po jednej z nocnych wycieczek szukalem z wojskiem na pewien czas ukry-
cia. Stanglem kwaterg w chacie góralskiej, która jak zwykle, miala dwie
izby. jedng na zime - zamknietg - czystg, druga. codzienng, ze tak
powiem, gdzie obok ludzi przechowujg sie cieleta, kury, prosieta i temu
podobne pozyteczne, lecz brudne i cuchn(fce stworzenia. Pmnimo zimna
slanglem w czystej polowie. Zastanowila mnie gazdzina, wysoka o ksztalt-
nych rysach i dziwnie melancholijnych, szarych oczach. Byla poprostu
niestrudzona. w okazywaniu swej goscinnosci. Sama przybiegala czesto,
proponujg.c to lub owo, potem przysylala dzieci, które wpadaly z cieka-
wemi buziami, by zapytac raz jeszcze, czy nie trzeba czego, lub by przy-
niesc wiecej drew do pieca. Bylem strasznie zmeczony po niespanej nocy,
wiec nuzyla mnie nawel troche ta nadzwyczajna goscinnosc. Ody dalem
wkrótce rozkaz do wymarszu, gazdzina plakata rzewnemi lzami, pairzac
swemi melancholijnemi oczami na odchodzgce wojsko. PrzypUszczalem,
ze obawia sie ona nadejscia Moskali po naszem wyjsciu i poczglem jg
uspokajac. Wtedy odpowiedziala mi: - Biedne wy, wojaki polskie! Tego
placa.'
Niechciala wzi(fc ani grosza za goscine, nawet gdym chcial to zro-
bic pod pozorem zostawienia pieniedzy na cukierki dla dzieci. Dot(ld za
te serdeczne lzy tej Podhalanki czuje szczerg wdziecz1WSc, a do calego
Podhala ogromna. sympatje za to odczucie ojczyzny, które tam mialem».
Pilsudski. Pisma-Mowy-Rozkazy. Tom IV, str. 332.
(<<Moje pierwsze boje. Limanowa - Marcinkowiee»).
OD REDAKCJI
Po doprowadzeniu wydawnictwa «Wierchów» do dwunastego rocznika
redaktor naczelny Prof. Dr. Jan Gwalbert Pawlikowski zglosil w roku biezacym
rezygnacje ze stanowiska kierownika naszego glównego organu.
Walny Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Tatrzanskiego w czer-
wcu 1935 oraz Zarzad Glówny P. T. T. uchwalily wyrazy naj serdeczniejszego
podziekowania i holdu dla czcigodnego redaktora naczelnego «Wierchów»,
czlonka honorowego P. T. T., za jego dlugoletnia, bezinteresowna i swietna
prace dla wydawnictwa.
Prof. Dr. Jan Gwalbert Pawlikowski powolal do zycia «Wierchy»
w roku 1923, jako rocznik Oddzialu Lwowskiego Polskiego Towarzystwa
Tatrzanskiego, poswiecajac pierwszy tom calemu P. T. T. w roku pólwie
kowego jubileuszu. Wysoki poziom, na którym Prof. J. G. Pawlikowski za
jednym zamachem postawil publikacje, sklonil Zarzad Glówny P. T. T. do
uznania «Wierchów» za glówny organ P. T. T., na co Prof. J. G. Pawlikowski
oraz Oddzial Lwowski P. T. T. sie zgodzili i czwarty tom wydawnictwa
zostal juz wydany wspólnie, a z biegiem czasu «Wierchy» zostaly przejete
przez Zarzad Glówny P. T. T., stajac sie naczelnym jego organem i nawiazuja
pod tym wzgledem do tradycyj dawnego «Pamietnika T. T».
W czasie wieloletniego prowadzenia «Wierchów» Prof. J. G. Pawlikowski
rozwinal wydawnictwo wglab i wszerz, równajac je z najlepszemi wydaw-
nictwami rocznemi towarzystw alpinistycznych w Europie. Dokonanie tego
dziela stalo sie mozliwem dzieki glebokiej znajomosci ducha i ideolo
turystyki górskiej, jakiej Prof. J. G. Pawlikowski nabral w czasie swej
wieloletniej, wszechstronnej dzialalnosci taternickiej, publicystycznej i spo-
lecznej.
Znakomitemu pomnozycielowi kultury polskiej, który swa praca dal nam
przyklad do nasladowania, sklada redakcja «Wierchów» zapewnienie, ze
staraniem nasze m bedzie utrzymanie wydawnictwa na poziomie, na jakim
.postawil je jego zalozyciel i twórca.
Redakcja «Wierchów».
o niektórych najstarszych zabytkach kartograficznych,
przedstawiajacych Tatry i ich przedpole.
Problem rozwoju poznania Tatr i ich przedpola jest wlasciwie do dzis
dnia niezupelnie rozwiazany. Duzo cennych materjalów dostarczyly prze-
waznie juz opracowane opisy podrózy naj dawniejszych badaczy i podróz-
ników tatrzanskich (Fr6lich, Buchholzowie i i.), najstarsze natomiast ma-
terjaly kartograficzne tyczace sie przedstawienia Tatr i mogace wskutek tego
rzucic duzo swiatla na ich ówczesna znajomosc nie zostaly dotychczas
wyzyskane. Pochodzi to zapewne stad, ze ciagle jeszcze odkrywa sie nowe
zabytki kartograficzne (np. mape Czakiego, panorame Berzeviciego), wzgle-
dnie opracowuje sie dawniej znane; pozatem mamy tu do czynienia prze-
waznie z materjalami trudno dostepnemi, które znajduja sie w obcych ar.
chiwach, glównie w Wiedniu i Budapeszcie.
Niniejsze zestawienie naj starszych zabytków kartograficznych, tycza-
cych sie Tatr i ich przedpola wraz z garscia uwag odnosnie do ich war-
tosci i ewentualnej zaleznosci, dalekie jest od calkowitego wyczerpania te-
matu, który przerasta ramy krótkiego artykulu. Temniemniej jednak nalezy
zwrócic uwage na znaczenie tych zródel dla badan rozwoju znajomosci
Tatr, oraz na zaleznosc, jaka zachodzi miedzy rozszerzaniem sie tresci po-
szczególnych map, a powiekszajaca sie liczba zwiedzaczy Tatr i co za tem
idzie poglebianiem sie wiadomosci o ich wnetrzu.
Dawnych map (z XVI i XVII w.) przedstawiajacych obszar Wegier,
a wiec równiez teren Spisza i Tatr oraz pd. Polske z Tatrami jest dosc
sporo; opisywanie ich jednak byloby bezcelowe, gdyz z powodu malej
podzialki Tatry sa zaznaczone jedynie schematycznie, zreszta ówczesna tech-
nika rysunku terenu przy pomocy szeregu pagórków nuzy swoja monotonja
i uniemozliwia zupelnie orjentacje. Tak np. przedstawia sie obraz Tatr na
slawnej mapie Wegier Laziusa z r. 1556, nieco dokladniejszym jest na póz-
niejszej mapie Reinera z r. 1682, gdzie sa one oddane w postaci kilku kop-
czyków, lekko podbrazowionych, zupelnie nieodbiegajacych ksztaltem od
sasiednich, nieraz znacznie nizszych pasm górskich. Podobnie i mapa We-
gier Stier'a z r. 1684 oddaje Tatry kilkoma kopczykami zlekka przyciemnio-
nemi od wschodu. Siec rzeczna na wszystkich tych mapach znaczona jest
w postaci sznurowatych linij, bez zakretów. Nazwy miejscowosci silnie po-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin