Pawlikowski Jan Gwalbert (red.) - Wierchy - R.4 [1926].pdf

(16511 KB) Pobierz
.J.anowi Kasprowiczowi na pozegnanie.
klejnoty imion dostojnych i szlachetnych, il od którego klucze podaje poko-
lenie pokoleniu, aby najdalsi potomkowie . czerpac zen mogli madrosc, sile
. i zdrowie i podnosic serca duma. narodowej :tradycji.
Kasprowjcz.;nmezy ,docalego narodu." I Wszedl on do tego skarbca narodowych pamiatek, w.: którym swieca
teratura, skladajac wience na. trumnie zm.lulego i p-remawiajac nad nia przez
usta swych przedstawicieli.
Dly temu wyraz Rzad j Sejm polski,' daly wyraz polska Nauka i Li-
Ale oprócz tych wielkichzwiaz\{ów laczacych Kasprowicza z narodem,
sa jeszcze inne, nie tak szerokie,. skromniejsze, ale 'dlatego moze wlasnie
ze blizsze, tern scislejsze i serdeczniejsze..
Taki to zwiazek laczy Kasprowicza z bracia taternicka...
Od niej to przynosze mu pozegnanie.
Albo raczej nie... nie od niej. Bo nasza skromna gromadka nie osmie-
lilaby sie moze zabierac glosu wsród chóru glosów reprezentacja swoja tak
znamienitych. My przynosimy mu pozegnanie od czegos, co moze smialo
stanac w tym chórze, od 'rzeczy wielkiej a niemej, a VI niemocie swojej naj
\yymowniejszej: pozegnanie od wierchów! '
"Królestwem nie-mem" nazywa przyrode Mickiewicz.' Glos daje jt!j czlo-
wi
snym
ez
glosem
ada
niech
a dus
przemówia
ekie
nad
ts póeta. . Kasp
trumna.
m z tych, co wypowiedzieli dusze, Tatr. Jego to wla-
ek,' prz niego wypowi ona sw ze. A takim czlowi m je
Jego
rowicz jest jedny
-
-"
----
-
-
-
-
....,...-.
-
-
-
.-'
-
-
-
-
-
Jaki byl stosunek Kasprowicza do Tatr?' Czem .. byly Tatry dla niego.
. i ..czem on ssi la nieh? Syn ziemi. nizinnej, równin plasKich jak stól,
okrytych gleba rodzajna, rozbrzmialych brzekiem pszczelnym mnogiego ro-
boczego ludu, czego szukal i co znalazl w wypietrzonych pod niebo turniach
samotnych i jalowych? .'. .... . , .
Pierwsze serdeczne tro,ski jego mlodoscizwraQaly sie do spraw dól-
skich, do toczacej sie na nizinach walki o kes chle6a. o skibe ziemi, do za-
Wierchy IV. ' " . - ." . 1
2
Jan Gw. Pawlikowski
gadnien spolecznych. Syn ludu roboczego, wyrzucony ze swego srodowiska
a jednak sercem z niem zwiazany, przebyl zwyczajna w tych razach droge
rozterki wewnetrznej, w obliczu otwartej przed jego wzrokiem i uswiado-
mionej przez dusze przepasci, dzielacej spolecznosc ludzka mieniem, obycza-
jem, kultura, dazeniami i idealami. Bunt wewnetrzny przeciw zelaznemu prawu
tej spolecznej antynomji, przejawil sie w jego twórczosci we wlasciwej wspól-
czesnej mu epoce formie bozoburczego prometeizmu, w formie wyzywu rzu-
canego w niebo bezlitosne i niesprawiedliwe. Ten poryw buntowniczy gora-
cego, wezbranego zwatpieniem serca, te walke rorgrywajaca sie w sferze du-
chowej, rozmienialy zywioly spolecznego zametu rade na drobna monete walki
klasowej i uznaly Kasprowicza za swojego.
Tlilo w mej piersi zarzewie,
Materjal skier tak bogaty,
Ze jeno dac w palenisko
A plomien ogarnie swiaty.
Wiedzialy o tern potegi,
Co gdzies po norach drzemia,
Albo z' bezczelna jawnoscia
Jak mgly sie wlócza nad ziemia.
Wiedzialy-ci o tern zastepy,
Które czyhaja z za wegla,
Lub w okna patrza z szyderstwem
Czy zbrodnia sie nie wylegla.
Ta epoka "burzy i naporu" minela. Przyszlo wyzsze i glebsze poznanie.
poeta przestal "wadzic sie z Bogiem". A
Serdeczne byly to zwady,
Zrodzila je ludzka niedola,
Na która niemasz juz rady.
To tez tej epoki swego zycia poeta ani sie wstydzi ani sie jej zapiera:
Bo w sporze o szczescie swiata
Swawolnosc mi byla daleka,
A tylkom korzystal z prawa
Wojujacego czlowieka.
Janowi Kasprowiczowi na pozegnanie
3
...Jeno ze dzisiaj to widze,
W patrzeniu dosyc juz biegly,
Czego w zamecie walki
Zrenice me nie dostrzegly:
Nie ruszal-ci On naprzeciw
W rynsztunku wspanialym dziwie,
A tylko na tronie Swym siedzac,
Usmiechal sie poblazliwie...
I dzis ja sam usmiechniety,
Gdy krzycza: "w zelazo sie okuj!",
Jak ongi miecz nioslem walczacym.
Tak dzisiaj niose im - spokój.
W tym to duchowym rozwoju Kasprowicza Tatry odegraly role ducho-
wej pobudki, jednej przynajmniej - ale jednej z najwazniejszych - ducho-
wych pobudek. Ujawnia sie to w ciaglem symbolizowaniu tej nowo zdobytej
madrosci nastrojowemi obrazami tatrzanskiej przyrody. W okna chaty Jego
na Harendzie patrzy z oddali Wierch Lodowy. Ten to obraz granitowej po-
tegi, nie ponurej i rozwichrzonej, ale w pelni majestatycznego spokoju ska-
panej w swiatlosciach poludnia, ten olbrzym "rozblekitniony na blekitnem
niebie", staje sie dla niego symbolem. Nietylko symbolem -- ale nauczycie-
lem. Do niego zwraca sie ilekroc mrok zalegnie mu dusze, - na nim sie
odswieza i umacnia. .
o Wierchu, ty Wierchu Lodowy!
I znowu sie zwracam do ciebie,
Olbrzymie rozblekitniony
Na. tern blekitnem niebie.
Zda mi sie, ze nieraz sie pytasz,
Skapan w swiatlosciach poludnia,
Czy jeszcze jest cos w mojem wnetrzu,
Co droge mi w slonce utrudnia?
Tak, jeszcze swiat rzuca mu na dusze swe cienie, jeszcze ciagnie go
w swa mroczna otchlan. Nietylko widok biedy ludzkiej, ale wierzba umarla,
ale lan gradem pobity, wytracic go moze z kregu swiatlosci.
4:
Jan Gw. Pawlikowski
Ale mnie wnet odbiegaja
Te klamu zwiast1.1nyi gonce,
Dzis moja prawda wsze"chwladna
Zielonosc, won laki i ..slonce.
Przenika mtiie blask icb i swiezosc,
I twoja sali1awladza,
O Wierch1.1 kowany w granicie,
Krew swieza mi w zyly wprpwadza.
Skrzydla rozprezaja mu sie, gotów odwazyc sie na loty nad te po
niebne turnie.
Pytasz sie Wierchu swym blaskiem
Patrzacy do l11ego wnetrza,
Czy wie'm juz, ze wszystkiem jest slonce,
Ze to.. potega najswietsa?
Podop!iY nastrój budzi w ilTIwidok stawów tatrzankich; Tam symbol
stonecztiej ihoc:y.tu symbol .pogodnej glebi. .
Jeziora tafla lustrzana
Zielona bez ruchu lezy,
':., ,..... - "'. ,'_" .. \ <_: '" _. - :.. :.': ' ; __ ,.,_' c..;..:.....,:
Ujeta w wieniec granitów
W krag pawiobarwnych obrzezy.
Rozblekitnionej zieleni
I ja sie nadziwic nie moge:
Przystaje i patrze w jej Cisze
W przeznaczen idacy droge.
W przeznaczen idacy droge --
Kto mi jej koniec. wywrózy? -
Juzbym tez dzisiaj nie pragnal
Zadnego gromu ni burzy.
Zadnego gromu ni burzy,
. Zadnego sil roztargania,
Jeno spokoju, jak pokój,
o sie z . tej glebi wylania.,
Janowi Kasprowiczowi na pozegnanie
ts
Z glebi sie jasnej wylania'
Glaznec ma ona podloze,
Nie zielska, nie chwasty namulne,
Lecz niebo promienne, boze.
Niebiosa promienne boze,
Góry sniegami poryte,
Rzucaja blask swój i ksztalt swój
W te zwierciadlana plyte.
W te zwierciadlana plyte
Rzuciwsz¥ czar swej postaci,
Wychodza z kapieli spokoju
Promienniej, pelniej, bogaciej.
Promienniej! pelniej! bogaciej!
Okrzyki przedziwnej tresci!
Znasz je i wiesz, jaka pewnosc
W blekitnym spokoju sie miesci
W blekitnym spokoju sie miesci
Widzenie rozkosznej oddali,
Gdzie cel mej wedrówki dzisiejszej
W skrach niesmiertelnych sie pali.
W skrach niesmiertelnych sie pali
Szczytu chwalebny dyadem
Ide ja dzisiaj ku niemu,
Ty moim podazasz sladem.
Slowacki w mistycznej swej nauce podzielil poezje na trzy rodzaje:
pierwszy stoi pod znakiem ognia, symbolu. namietnosci, drugi pod znakiem
wody, symbolu melancholji, trzeci pod znakiem swiatla, które jest najwyz-
szym wyrobem ducha dazacego w góre. Te trzy rodzaje odpowiadaja trzem
stadjom genezyjskiej pracy ducha w jego dziejach kosmicznych, pracy która
znajduje swe skrócone odbicie w dziejach dusz pojedynczych w ich poszcze-
gólnych wcieleniach. Tylko ze nie kazda dusza przebywa zwyciesko dwa
pierwsze. .Kasprowicz je przeszedl: stadjum ognia w prometejskich tworach
mlodosci, stadjum "matki lez" wody w Hymnach, az wkroczyl zwy-
ciesko w stadjum trzecie w stadjum swiatla w sferze natchnien ta-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin