basnie-andersen.pdf

(1010 KB) Pobierz
 
Hans Christian Andersen
BAŚNIE
 
 
Bałwan ze śniegu ..................................................................................................................................... 3 
Brzydkie Kaczątko .................................................................................................................................... 6 
Co ojciec czyni, jest zawsze słuszne  ...................................................................................................... 15 
.
Dziecię Elfów ......................................................................................................................................... 18 
Dzień Sądu Ostatecznego ...................................................................................................................... 27 
Dziewczyna, która podeptała chleb ...................................................................................................... 30 
Dziewczynka z zapałkami  ...................................................................................................................... 35 
.
Dzikie Łabędzie ...................................................................................................................................... 37 
Królowa ŚnieguBaśń w siedmiu opowiadaniach ................................................................................... 48 
Krzesiwo ................................................................................................................................................ 70 
Księżniczka na ziarnku grochu ............................................................................................................... 76 
Latający kufer ........................................................................................................................................ 77 
Mała Syrena ........................................................................................................................................... 81 
Nowe szaty Cesarza ............................................................................................................................... 95 
Opowieść o Matce ................................................................................................................................. 99 
Rzecz całkiem pewna ........................................................................................................................... 103 
Słowik .................................................................................................................................................. 105 
Stary Dom ............................................................................................................................................ 112 
Stokrotka ............................................................................................................................................. 117 
Świniopas 
............................................................................................................................................ 120 
.
Umarłe dziecko .................................................................................................................................... 124 
 
 
 
 
 
 
Bałwan ze śniegu  
– Jakiż ten mróz jest wspaniały! - powiedział bałwan ze
śniegu.
– A jakie "to" w górze jest rozżarzone! - miał na myśli słońce.
– Nie zmusi mnie do mrugania, będę mocno zaciskał moje skorupki
śniegu.
Zamiast oczu
miał dwa duże, trójkątne kawałki dachówek, usta miał zrobione z kawałka starych grabi,
posiadał więc i zęby. Przyszedł na
świat
wśród radosnych okrzyków dzieci, powitany
brzęczeniem dzwoneczków sanek i strzelaniem z bicza. Słońce zaszło, wzeszedł księżyc w
pełni, okrągły i wielki, jasny i piękny w błękitnym powietrzu.
– Gdybym tylko wiedział jak ruszyć się z miejsca. Gdybym to potrafił, poszedłbym teraz
poślizgać się po lodzie, widziałem jak to robili chłopcy. Ale nie potrafię biegać.
– Precz, precz! - zaszczekał stary pies podwórzowy, który był trochę zachrypnięty. Miał
chrypę od czasu, gdy przestał być pokojowym pieskiem i już nie leżał pod piecem. - Słońce
nauczy cię biegać. Widziałem co się działo zeszłego roku z twymi poprzednikami, a dawniej
z ich poprzednikami. Wszyscy oni poszli sobie precz.
Pogoda się zmieniła. Nad ranem gęsta, wilgotna mgła pokryła całą okolicę. Kiedy dniało,
zawiał wiatr, wziął ostry mróz. I cóż to za widok ukazał się gdy wzeszło słońce! Wszystkie
drzewa i krzaki stały w szronie. Wyglądało to jak las z białego korala, wszystkie gałęzie były
białe jakby obsypane białym kwieciem. A kiedy zaświeciło słońce, wszystko zabłysło jak
pokryte diamentowym pyłem. Wydawało się,
że
płoną tam niezliczone maleńkie
światełka,
jeszcze bielsze od białego
śniegu.
– Jakie to cudownie piękne - powiedziała młoda dziewczyna, która weszła z młodzieńcem
do ogrodu. Stanęli tuż koło bałwana i oglądali błyszczące drzewa. - Nawet w lecie nie ma
takiego widoku.
– A takiego jegomościa jak ten nie ma wcale w lecie - dodał młodzieniec i wskazał na
bałwana. - Jest wspaniały.
 
 
Dziewczyna zaśmiała się, kiwnęła głową bałwanowi i tańczyła ze swym przyjacielem po
śniegu,
który skrzypiał im pod nogami.
– Kto to byli ci dwoje? - spytał bałwan psa.
– To państwo - odrzekł pies. Kiedy się dopiero wczoraj przyszło na
świat,
wie się
doprawdy nie wiele, widzę to po tobie. Ja jestem stary i doświadczony, znam tu wszystkich w
obejściu, a były czasy, kiedy nie stałem tu na zimnie, przywiązany na
łańcuchu.
Kiedy byłem
młodym pieskiem, oni mówili,
że
małym i
ślicznym,
wówczas leżałem w pokoju na
pluszowym fotelu, spoczywałem na kolanach pana i pani, całowano mnie w pyszczek i
wycierano mi
łapki
haftowaną chusteczką. Nazywano mnie wtedy "najpiękniejszym piesiem".
Ale potem stałem się dla nich za duży i podarowali mnie gospodyni. Powędrowałem więc do
sutereny. Było tam wprawdzie skromniej, ale przytulniej. Dzieci nie ciągnęły mnie za ogon i
nie drażniły jak tam na górze. Karmili mnie równie dobrze. Miałem własną poduszkę i był
tam również piec, a o tej porze roku to najmilsza rzecz na
świecie,
Właziłem pod piec, tak
że
znikałem pod nim. Często jeszcze
śnię
o piecu.
– Czy piec wygląda podobnie do mnie, czy jest taki piękny jak ja? - zapytał bałwan ze
śniegu
– Wygląda zupełnie jak twoje przeciwieństwo. Jest czarny jak węgiel, ma długą szyję i
mosiężną trąbę. Pożera drzewo, aż ogień bucha mu z ust. Trzeba trzymać się jego boku, tuż
koło niego lub pod nim, to niezwykła przyjemność. Możesz go zobaczyć z miejsca w którym
stoisz.
Bałwan ze
śniegu
zajrzał w okno sutereny i zobaczył rzeczywiście czarny, polerowany
przedmiot z mosiężną rurą. Ogień błyszczał w dole. Bałwan miał dziwne uczucie, z którego
sam nie zdawał sobie dobrze sprawy. Ogarnęło go coś takiego co znają wszyscy ludzie, o ile
nie są bałwanami ze
śniegu.
– I dlaczego go opuściłeś? - spytał bałwan. - Jak mogłeś opuścić takie miejsce?
– Musiałem - odpowiedział pies - wyrzucili mnie i przywiązali do
łańcucha.
Ugryzłem
służącego w nogę, bo zabrał mi kość. Kość za kość, myślałem sobie. Ale oni wzięli mi to za
złe i od tego czasu przymocowano mnie do
łańcucha.
Bałwan ze
śniegu
nie słuchał już więcej, patrzył tylko nieustannie w okno sutereny do
gospodyni, patrzył w głąb pokoju, gdzie stał piec na swych czterech
żelaznych
nogach i był
tej samej wielkości co bałwan ze
śniegu.
– Coś tak dziwnie we mnie trzeszczy - powiedział bałwan. - Czyż nigdy się tam nie
dostanę. Przecież to niewinne
życzenie,
a nasze niewinne
życzenia
spełniają się zazwyczaj.
Jest to moje najskrytsze
życzenie,
moje jedyne
życzenie.
Byłoby niesprawiedliwie gdyby się
nie spełniło. Muszę się tam dostać, muszę się do niego przytulić, nawet gdybym miał stłuc
szybę w oknie.
 
 
– Nigdy się tam nie dostaniesz - powiedział pies. - A kiedy zbliżysz się do pieca, pójdziesz
precz.
– I tak mnie już prawie nie ma - odrzekł bałwan. Wydaje mi się,
że
się rozpadam.
Przez cały dzień bałwan ze
śniegu
stał i patrzył w okno. O zmierzch pokój wyglądał
jeszcze bardziej zachęcająco. Z pieca rozchodził się taki miły blask, księżyc ani słońce nie
potrafią tak błyszczeć jak piec, kiedy pali się ogień w jego wnętrzu. Noc była bardzo długa,
ale bałwanowi wydawała się krótka.
Śnił
mu się piec. Rano okna sutereny zamarzły, ukazały
się na nich najpiękniejsze kwiaty, jakie tylko bałwan ze
śniegu
mógł sobie wymarzyć, ale
zasłoniły mu widok pieca. Był mróz wymarzony dla bałwana ze
śniegu,
ale on nie był
szczęśliwy, bo tęsknił do pieca.
– To ciężka choroba dla bałwana ze
śniegu
taka miłość do pieca – powiedział pies. - I ja
niegdyś cierpiałem na tą chorobę, ale przemogłem ją. Czuję,
że
teraz pogoda się zmieni.
I pogoda rzeczywiście się zmieniła. Rozpoczęła się odwilż. Odwilż zwiększała się, a
bałwan się zmniejszał. Nic nie mówił, nie skarżył się, a to już zły znak.
Pewnego ranka rozpadł się. Z tego miejsca, gdzie stał, wystawało coś, co przypominało kij
do miotły. Chłopcy ulepili bałwana na tym kiju.
– Teraz rozumiem jego tęsknotę - powiedział pies
łańcuchowy.
- Bałwan miał w ciele
pogrzebacz!
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin