Duch zgnębienia.doc

(37 KB) Pobierz
Duch zgnębienia

Duch zgnębienia

 

autor: Małgorzata Szewczyk

 
 

Zniechęcenie, zgorzkniałość, zgryzota, oziębłość, melancholia, poczucie bezsensu i beznadziejności, anemia duchowa, szukanie źródeł życia tam, gdzie nie są one wystarczające... To stany, które, od czasu do czasu, przeżywa każdy. Terminy te oddają też inne pojęcie, mniej znane, a bardzo niebezpieczne dla duszy ? acedii.

 

 

Początkowo w tradycji panowało przekonanie, że acedia to problem wyłącznie mnichów, a nie ludzi świeckich. Bowiem to właśnie zagadkowe uczucie zniechęcenia, kryzys duchowy, opanowywało pustelników około południa, rodząc w nich poczucie ociężałości, ale i budząc w ich duszy nieuzasadniony niepokój i lęk. Zachód nie łączył acedii bezpośrednio z siedmioma grzechami głównymi, inaczej niż Wschód, który zawsze uwzględniał w katalogu grzechów ów stan duchowy.


 

Zniechęcenie, zgorzkniałość, zgryzota, oziębłość, melancholia, poczucie bezsensu i beznadziejności, anemia duchowa, szukanie źródeł życia tam, gdzie nie są one wystarczające... To stany, które, od czasu do czasu, przeżywa każdy. Terminy te oddają też inne pojęcie, mniej znane, a bardzo niebezpieczne dla duszy – acedii.

 

 

Początkowo w tradycji panowało przekonanie, że acedia to problem wyłącznie mnichów, a nie ludzi świeckich. Bowiem to właśnie zagadkowe uczucie zniechęcenia, kryzys duchowy, opanowywało pustelników około południa, rodząc w nich poczucie ociężałości, ale i budząc w ich duszy nieuzasadniony niepokój i lęk. Zachód nie łączył acedii bezpośrednio z siedmioma grzechami głównymi, inaczej niż Wschód, który zawsze uwzględniał w katalogu grzechów ów stan duchowy.

 

Czy zawładnął mną demon acedii?

Acedia nie pojawiała się sporadycznie, lecz musiała występować często, skoro termin ten jako pierwszy wymienia starożytny lekarz Hipokrates, mówiąc o wyczerpaniu organizmu. Jednak najwięcej miejsca w swych rozważania poświęca jej mnich z Pontu, Ewagriusz, definiując ją w dosadny sposób, jako: „umiłowanie sposobu życia demonów”. Mnich wymienia osiem namiętnych myśli, demonów, jako system relacji przyczynowo-skutkowych, powiązanych między sobą, które atakują duszę człowieka, odciągając ją od tego, do czego jest przeznaczona. Są to: obżarstwo, nieczystość, chciwość, smutek, gniew, acedia, próżność i pycha. Człowiek nie zawsze zdaje sobie sprawę, że wpada w sidła tych demonów, nie widzi swych grzechów, ani samej acedii, czyli stanu pełnego sprzeczności i rozdarcia. Trudno ją opisać w jednoznaczny i precyzyjny sposób. W przypadku acedii, o czym wspomina mnich z Pontu, pojawia się pewna paradoksalna zależność: człowiek dotknięty tym stanem ducha nienawidzi tego, co posiada, np. wieku, stanu zdrowia, stanowiska, domu, żony, dzieci, pracy, samochodu, a pożąda tego, czego nie ma i co jest w danym momencie nieosiągalne: innego wieku, zdrowia, żony, męża, dzieci, stanowiska, itd.

Oczywiście nie każdy stan zniechęcenia trzeba od razu wiązać z acedią, z którą najczęściej mylone jest też lenistwo. Jak zatem rozpoznać, czy zawładnął nami demon acedii?

 

Mechanizmy pokusy

Ewagriusz wymienia jej objawy, które co ciekawe są aktualne również dla nas. Człowiek będący w stanie acedii doświadcza jednocześnie ociężałości i niepokoju wewnętrznego, czuje nieodpartą potrzebę zmian, nierzadko podejmuje wówczas błędne decyzje – rozstaje się z bliskimi osobami, rozwodzi z mężem/żoną, zmienia pracę. Odrzuca wiarę w bezwarunkową miłość Boga, zaprzecza chrześcijańskiej nadziei, szuka pocieszenia, tam, gdzie w rzeczywistości nie można go znaleźć, wpadając tym samym w pułapkę półprawd, krótkotrwałego szczęścia i szybko przemijającej radości. Stąd też często dzisiaj wpada w nałóg alkoholizmu, narkomanii, pornografii, pogoni za gromadzeniem pieniędzy, materializm. Za wszelką cenę szuka towarzystwa i rozrywki. Odczuwa wewnętrzny przymus spotkania z kimś, rozmowy, wykręcając się jednocześnie brakiem czasu na spotkanie. Na tym właśnie polega m.in. absurd naszych czasów: coraz lepsze środki komunikacji nie sprzyjają bezpośrednim spotkaniom, można nawet powiedzieć, że stanowią dla nich produkt zastępczy, rodząc w wielu osobach poczucie samotności.

Człowieka owładnietego demonem acedii cechuje m.in. rozdarcie, bunt wobec rzeczywistości. Obwinia przy tym innych za swoje cierpienia, smutek, żal. Człowiek taki popada też w niepohamowany, do niczego tak naprawdę nieprowadzący, aktywizm, podyktowany wewnętrznym przymusem, a nie koniecznością, której źródłem jest np. zapotrzebowanie na rynku pracy. Inną charakterystyczna cechą acedii jest przesadna troska o zdrowie, tak bardzo widoczna w naszych czasach. Świadczą o tym m.in. przepełnione siłownie, baseny, miejsca odnowy biologicznej.

Człowiekowi opanowanemu przez acedię wszędzie jest źle. Ma duże trudności z wypełnianiem codziennych obowiązków, nie widząc w nich sensu ani celu. Przeżywa nieuzasadnione stany lękowe, niechęć do życia, złożenia ofiary dla innych, smutek, wstręt do posłuszeństwa, przygnębienie przeradzające się w rozpacz lub prowadzące do depresji, bywa, że ma myśli samobójcze. Oczywiście, jak zastrzega Stanisław Łucarz SJ, „nie można przyczyn depresji sprowadzać tylko do acedii, ale też postrzeganie jej wyłącznie przez pryzmat medyczny i nieuwzględnianie jej korzeni duchowych jest dużym błędem”.

 

Nie jesteś sam

Na szczęście człowiek nie pozostaje sam na sam z demonem acedii. Tym, który przychodzi z pomocą, jest Jezus Chrystusa. Tylko On może uzdrowić znękanego człowieka. Ewagriusz wymienia też środki zaradcze, ułatwiające przetrzymanie tego trudnego stanu, który, jak sam pisał: „poddaje dusze najcięższej próbie”. Skuteczną bronią jest wytrwałość i cierpliwość, zachowanie ustalonej przez siebie miary. Jak uczy stara zasada życia chrześcijańskiego: nie należy dokonywać ważnych wyborów, podejmować istotnych decyzji w stanie wewnętrznego zamętu, rozdarcia, bo są one z reguły błędne. Pomocna w walce z acedią jest również systematyczna lektura Pisma Świętego lub prośba skierowana do Boga o dar łez: „Wylewanie łez jest bowiem wielkim lekarstwem na nocne widzenia powstające z powodu zniechęcenia” – jak pisał mnich. Nie można też oczywiście zapominać o modlitwie, która jest najlepszym antidotum na smutek i zniechęcenie, o czym niejednokrotnie wspominali ojcowie pustyni.

Podstępny, bolesny demon acedii dosięga wszystkich, i jest tym dotkliwszy, im człowiek prowadzi bogatsze życie duchowe. Aby go pokonać, konieczne jest bezgraniczne zaufanie Jezusowi i bezwarunkowe zwrócenie się ku Bogu. To jedyna pewna droga. 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin