Cassandra O'Donnell - Rebecca Kean 02 - rozdzial 35.pdf

(231 KB) Pobierz
Rozdział 35
- Powiedz mi jak oceniasz nasze tymczasowe lokum? - zapytał się, zwracając na mnie
swoje piękne, niebieskie oczy.
Jego blond włosy były splecione w długi, gruby warkocz wiszący na plecach.
Zastanawiałam się nawet przez chwilę, czym zasłużyłam sobie tego dnia, że mogłam
doświadczyć takiej perfekcji.
- Uważam, że jest bardzo ładne - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego.
Odprowadził mnie bezpośrednio do mojego nowego pokoju. Był on mniejszy od
poprzedniego, ale spodobało mi się duże łóżko w stylu marokańskim, oraz jasne kolory
obrazów i mebli. Ten wystrój przypomniał mi moje własne mieszkanie.
- Byłem pewien, że ci się spodoba.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zdjął koszulę i został bez niej.
- Próbujesz mnie uwieść?
- Zawsze.
Podszedł do mnie, a wtedy poczułam jak rytm bicia mojego serca gwałtownie
przyspieszył i zaczęłam mieć kłopoty z oddychaniem.
- Niestety musimy to odłożyć na później, bo teraz masz w planach rozmowę z
Michaelem - dodał.
Nagle poczułam się tak, jakbym brała zimny prysznic...
- Nie uważasz, że ważniejsze jest złapanie zabójcy?
- Mamy układ, Rebecco. Dałem mu swoje słowo. Od dziś ma prawo do jednej godziny
dziennie w cztery oczy z tobą. A ty jesteś już spóźniona.
- Spędziłam tyle czasu w pracy, wolałbym teraz zostać z tobą.
- Spotkamy się później - powiedział.
- Nie wiem, czy nadal chcę się z nim spotkać - powiedziałam, wpatrując się w niego.
Pocałował mnie delikatnie.
- Rebecco...
- Chciałabym znaleźć jakiś sposób, żeby móc przegapić to cholerne spotkanie -
zaprotestowałam, czując jak skręca mi się w brzuchu.
Przez jego twarz przemknął intensywne uczucie frustracji.
- To byłoby bardzo niefortunne... - powiedział, rozbierając mnie wzrokiem.
- Przestań... - szepnęłam.
- Co przestać? - zapytał, a ja poczułam pełznące powoli pożądanie między nogami.
- Raphael...
Wszystkie moje zmysły były rozpalone. Obrazy i odczucia z ostatniej nocy były wciąż
w mojej głowie i stworzyły w niej coś w rodzaju załamania, które ledwo co udawało mi się
kontrolować.
- Tęskniłem za tobą - powiedział zmysłowym, głębokim głosem.
Jego ciepło przenikało mnie aż do najintymniejszych miejsc i zaczęłam się trząść,
kiedy zaczęło mnie tam kąsać.
- Nie... nie teraz...
Nie byłam w stanie dalej mówić. Jego energia nagle ożywiła bliznę po jego ugryzieniu
w postaci orgazmu. Burza przyjemności przepłynęła przeze mnie i zaczęłam krzyczeć.
Dwie minuty później doszłam do siebie na czworakach na podłodze, miałam mokre
majtki, ale na szczęście wciąż byłam ubrana.
- Podobno nie mieliśmy na nic czasu - powiedziałam z trudem.
- Gdybym cię dotknął, nie mielibyśmy żadnego wyboru - powiedział, kładąc ręce na
swoich nogach.
Widziałam, że jego paznokcie miał czarną skórę podrapał po części z jego skórzane
spodnie i musiał być trudniejsze do kontroli, neutralny wyraz twarzy nie zostawił
przypuszczam.
- To było bardzo frustrujące. Dlaczego to zrobiłeś?
- Chciałem coś sprawdzić... - powiedział. - Zapewniam cię, że efekt ukąszenia nie jest
trwały - uspokoił mnie.
- Jesteś tego pewien?
Zmarszczył brwi.
- Nie martw się, ten efekt potrwa tylko kilka dni - powiedział, wybuchając radosnym
śmiechem.
- W razie co zawsze możemy to zrobić ponownie! - powiedziałam, starając się
zachować powagę.
Zauważył to i roześmiał się. Jego śmiech był lekki i spontaniczny, nieco podobny do
mojego.
- Kocham prowokować cię do takich reakcji - w końcu powiedział, uśmiechając się.
- Nie graj mi tu takiego skromnego, dokładnie wiesz jak wywołać u mnie taki efekt.
- Tak, ale nienawidzę tego. Nie cierpię kontrolować wszystkiego.
Fakt, że tak dobrze mnie zna, trochę mnie przeraził.
- Mimo wszystko muszę zacząć się do tego przyzwyczajać. Clarence został poważnie
ranny, gdy znaleźliśmy ślad mordercy i przez to nam się wymknął... a poza tym złamałam dziś
rękę babci Maurane.
- Powiedziano mi już o tym.
- Kto?
- Tom zadzwonił do mnie tuż przed twoim przyjazdem.
A to zdrajca z tego bibliotekarza.
- Po co?
- Powiedział mi, że miałaś kolejny trudny dzień i zasugerował, żebym zadbał o ciebie.
Nie było tak źle, ale po co się wtrącał?
- Powiedział ci o mordercy? To, że jest wilkiem-demonem?
- Tak.
- I że to on podpalił dwór?
- Tak.
Nie spodziewałam się może po nim, że nerwy mu eksplodują, albo że będzie
wrzeszczał z irytacji, ale były chyba jakieś granice samokontroli...
- Co z tobą? Uczysz jogi? Wziąłeś jakieś zajęcia z angielskiej flegmy?
- Nie. Wiem tylko, że na wszystko jest pora. A teraz, mimo tego, że cię kocham,
sugeruję że powinnaś iść odwiedzić Michaela.
- Nie traktuj mnie jak jakiegoś pionka.
- Może robisz to nieświadomie, ale chyba starasz się zyskać na czasie.
- Pozachowuj się tak jeszcze trochę, a naprawdę pomyślę, że chcesz się mnie pozbyć.
- Zgadza się, to jest to - powiedział - Idź, a kysz! Michael jest w małym salonie,
korytarzem w prawo, w dół schodów.
- A nie obawiasz się, że w końcu przekona mnie, bym z nim wróciła? - zapytałam,
otwierając drzwi do sypialni.
Tak, wiem, że to małostkowe, dziecinne i zupełnie niegodne czarownicy wojny i
mojego temperamentu, że z moich ust wychodzą takie bzdury. Ale przede mną stał mający
około 2500 lat grecki bóg, który widział już praktycznie wszystko, a jego postawa zaczynała
mi już grać na nerwach.
Nagle rzucił mi długie spojrzenie.
- Próbujesz wywołać u mnie zazdrość?
- Nie jestem aż tak naiwna. Może w końcu kiedyś odkryjesz w sobie jakieś zdolności
emocjonalne, ale jak na razie nie widzę ich u ciebie.
Zachował kamienną twarz, ale błysk oczu zadawał kłam temu pozornemu spokojowi.
- Zamknij za sobą drzwi, Rebecco - powiedział suchym głosem.
Trzasnęłam drzwiami, kiedy wychodziłam. Niechętnie skierowałam się do słynnego
małego pokoju, w którym czekał na mnie Michael.
- On oczekuje cię już od prawie godziny - powiedział Pierre sfrustrowanym tonem,
widząc mnie na schodach prowadzących w dół.
- Wiesz przecież, że mam pracę i muszę zatrzymać zabójcę.
W rzeczywistości było tego dużo więcej, ale nie było sensu wchodzenia w szczegóły.
- Mamy umowę. Szanuj ją.
Miał na sobie białe spodnie Borsalino.
- Jakiś ty dzisiaj inteligentny, Pierre - powiedziałam, pokazując mu swój słynny
uśmiech mówiący „nie twoja sprawa, pierdol się”.
Nawet nie starał się mi odpowiedzieć, a ja weszłam do pięknego pokoju, w którym
stał wspaniały fortepian, kominek i kilka sof w pastelowych kolorach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin