Dudzikowa M., Samorząd szkolny, jako kłopot? [w:] Pomyśl siebie, Minieseje dla wychowawcy klasy, GWP, Gdańsk 2009, ss. 63-74 ( wybrane fragmenty).
Jeśli przyjmiemy, że doświadczenie pełni funkcję osobotwórczą, to należy zgodzić się, że szkoła (przede wszystkim zreformowana) musiałaby zapewnić i odpowiednią ilość, i odpowiednią jakość prorozwojowych doświadczeń. Szkoła bowiem może stwarzać uczniom pole doświadczeń o bardziej lub mniej transformacyjnych właściwościach w stosunku do rozmaitych aspektów osobowości. Nasuwa się zatem podstawowe pytanie: Z jak bogatymi ofertami spotykają się oni w środowisku szkolnym? Czy i na ile konteksty, w których zadania te są przedkładane, umożliwiają im harmonijną, prorozwojową realizację tych zadań?
Nawet pobieżny ogląd szkoły pozwala stwierdzić, że w "wychowaniu dominuje akcyjność i spektakularność działań, podporządkowana biurokratycznemu planowaniu i sprawozdawczości. Według opinii praktyków, wyrażonej w tekście Uczeń, czyli zguba polskiej szkoły:
„Doczekaliśmy czasów, w których oświata biurokracją stoi. Toną w papierach sekretariaty, toną dyrektorzy i co najgorsze, nauczyciele też. Ci, którzy mają uczyć, zajmują się papierkami, teczkami, pisaniem różnych programów, planów itd. Część z tych papierowych obowiązków jest zapewne potrzebna, ale przecież nie o papierową edukację w polskiej szkole chodzi, a przynajmniej nie powinno"[1].(…)
Można się spodziewać, że z czasem rozmaite programy i raporty wpisywane w biurokratyczny schemat jako narzędzie kontroli i dyscypliny społecznej przyjmą coraz bardziej profesjonalną postać. Nie oznacza to jednak, że nastąpi automatycznie zmiana kultury szkoły, co jest procesem niełatwym z racji konieczności sukcesywnego usuwania trojakich napięć:
(1) między byciem, (kim się jest) a stawaniem się, (kim pragnie się być),
(2) między aspiracjami, (co staramy się zrobić) a wykonaniem, (co dzieje się rzeczywiście) oraz
(3) między celami, (dlaczego postępuje się tak, a tak) a wynikiem (co zostało osiągnięte)[2].
Cytowany wyżej D. Tuohy twierdzi, że właśnie „zniesienie tych napięć, zasypanie owych przepaści, jest zadaniem rozwoju organizacji i świadomego kierowania jej kulturą", co jest przedsięwzięciem skomplikowanym, jako że zmieniane założenia „tkwią bardzo głęboko w ludziach i w instytucji". Ilustracją tego może być lektura dokonanej w warszawskim kuratorium „Analizy i diagnozy podejmowanych działań profilaktyczno-wychowawczych"[3] z okresu od października 2003 do maja 2004 obejmująca 1422 szkoły podstawowe, 851 gimnazjów i 810 szkół ponadgimnazjalnych. W materiale tym czytamy, że owe szkoły systematycznie współdziałają z rodzicami w realizacji programu wychowawczego i profilaktycznego, zasięgają ich opinii w zakresie treści i realizacji zadań wynikających z powyższych programów, a w podejmowanych przez większość szkół działaniach wychowawczych i profilaktycznych uczestniczyły całe społeczności szkolne. Te działania wychowawcze szkół uwzględniały: (1) w całości wychowanie fizyczne oraz (2) w około 98% wychowanie patriotyczne i obywatelskie, (3) wychowanie do życia w rodzinie, (4) wychowanie zdrowotne, (5) promowanie zdrowego stylu życia, (6) zapobieganie patologiom, (7) zapobieganie uzależnieniom, 8) przeciwdziałanie agresji, (9) edukację regionalną, a także (10) w około 50% orientację zawodową.
Co za budujący obraz! Wszakże radość z jego oglądu okazuje się przedwczesna i na wyrost w świetle uwag zamykających ową (dość obszerną) „analizo-diagnozę", które podaję bez skrótów:
„Szkoły posiadają odpowiednie dokumenty, ale zbyt mało uwagi poświęcają budowaniu odpowiedniego klimatu szkoły sprzyjającego efektywnemu realizowaniu programów wychowania i profilaktyki. Na klimat szkoły niewątpliwie wpływają:
(1) więzi społeczne w gronie pedagogicznym - tworzenie zespołu przez nauczycieli,
(2) współpraca wszystkich nauczycieli w rozwiązywaniu trudnych sytuacji, a nie pozostawianie ich pedagogowi czy psychologowi,
(3) spostrzeganie kontaktów z rodzicami, jako szansy rozwiązania problemu, a nie jako utrudnienia lub obowiązku,
(4) współpraca nauczycieli, rodziców i uczniów,
(5) zaangażowanie uczniów w życie szkoły i danie im możliwości osiągania sukcesów.
Powyższych czynników związanych z klimatem szkoły nie dostrzegają dyrektorzy szkół lub marginalizują ich znaczenie. Wynika z tego, że jest to istotne zagadnienie dla nadzoru pedagogicznego zarówno w zakresie mierzenia jakości, jak i wspomagania pracy szkół"[4].
Skoro dyrektorzy szkół nie dostrzegają lub marginalizują powyższe zespoły elementarnych czynników wpływających na jakość stosunków między jednostką a szkołą oraz między jednostkami w szkole - od których zależy określona (prorozwojowa) kultura szkoły[5] - to na niewiele lub zgoła na nic się nie zdadzą „odpowiednie dokumenty", od których pękają szkolne/kuratoryjne/ministerialne szafy sankcjonujące (nie)byt w społeczeństwie papierkowym. Potwierdzają to badania[6] przeprowadzone właśnie w 113 warszawskich gimnazjach publicznych w maju 2005 roku. Wykazały one (na anonimowe ankiety odpowiedziało aż 19 934 uczniów z 900 klas, 2 589 nauczycieli i 15 225 rodziców) -jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza" - że „w warszawskich gimnazjach kwitnie kultura przemocy, rodzice mają złudzenia, że coś z tym zrobi szkoła, nauczyciele sami czują się zagrożeni, (co czwarty nauczyciel przyznaje, że odczuwa zagrożenie fizyczne ze strony uczniów podczas lekcji, a ponad 40% boi się na przerwach!). 7% nauczycieli uważa, że to oni ponoszą odpowiedzialność za agresywne zachowania uczniów. Zdaniem innych (8%) winni są rodzice. Ci zaś winią najpierw media, a później rodziców, tyle że... innych dzieci i oczekują, że szkoła „coś" zrobi dla bezpieczeństwa ich dzieci, jako że bezpieczeństwem dzieci w szkole sami się nie interesują. „Rzuca się w oczy - pisze autor tekstu - że uczniowie, rodzice, nauczyciele żyją własnym życiem".
Zatrzymajmy się teraz nad wspomnianą wyżej marginalizacją zaangażowania uczniów w życie szkoły. Można tu podjąć wiele wątków. Wybierzmy jeden z możliwych, związanych z podmiotowością i samorządnością uczniów, co koresponduje z wychowaniem obywatelskim uwzględnianym prawie w 100% (patrz np. warszawski materiał cytowany na początku tekstu) w programach wychowawczych szkół.
Odwołując się do prac K. Korzeniowskiego[7], można przyjąć ustalenie, iż podmiotowość ma miejsce wtedy, gdy działalność człowieka została zainicjowana przez niego i jest realizowana przez niego według własnych wartości i standardów. Jak wskazuje autor, poczucie podmiotowości to nie tylko poczucie kontroli nad rzeczywistością, ale także poczucie bycia z rzeczywistością związanym, zintegrowanym, mogące przybierać na przykład formę przeświadczenia „ten fragment świata to moje miejsce", a więc pewna identyfikacja z tym miejscem, jako przeciwstawienie wyobcowania. W szkole może dojść w ogóle do zaniku podmiotowej orientacji ucznia (a także nauczyciela - wypalenie zawodowe) i utraty zdolności do jej przyjmowania.
Tymczasem „Raport o zaangażowaniu szkolnym uczniów" zainicjowany przez OECD w ramach programu PISA[8] wykazał...
koksiuk