3. NAD GŁĘBIAMI-1.doc

(70 KB) Pobierz
NAD GŁĘBIAMI

NAD GŁĘBIAMI

 

 

I

 

Zmiennego bytu falo ty ruchliwa,

Co nas unosisz po wszechświata toni!

Daremnie wzrok nasz za tym wszystkim goni,

Co pod powierzchnią twoją się ukrywa;

 

Choć nam w błyskawic blasku się odsłoni

Głąb niezmierzona, ciemna i straszliwa...

Trudno nam dotrzeć spojrzeniami do niej

Przez pianę zjawisk, co po wierzchu pływa.

 

Próżno nad głębią schyleni - jej ciemnic

Obraz chwytamy, gdyż ruchliwa fala,

Zamiast odwiecznych istnienia tajemnic,

 

Własną twarz naszą ukazuje z dala,

I nasz widnokrąg cały się powleka

Rzuconym w wszechświat odbiciem człowieka.

21 listopad 1883

 

 

 

 

II

 

Wieczne ciemności, bezdenne otchłanie,

Co otaczacie tajemnicą życie!

Próżno was ciągle pytamy - milczycie,

Głuche na nasze skargi i wołanie.

 

Próżna ciekawość! próżne serca bicie!

Nikt odpowiedzi od was nie dostanie -

Chyba nam echo odrzuci pytanie,

Przywtórzy myśli, tkwiącej w piersiach skrycie.

 

I nieraz biedni za prawdę bierzemy

Ten głuchy oddźwięk własnej wyobraźni,

Sądząc, że słyszy m tajny głos natury -

 

Lecz wszechświat stoi tak jak przedtem niemy,

I otchłań poty milczeniem nas drażni,

Póki nas w mrok swój nie wciągnie ponury.

28 listopad 1883

 

 

III

 

Łudząca Maja otworzy ci oczy,

Migając widzeń różnobarwną tęczą,

Splotami wrażeń zmysłowych otoczy

I siecią złudzeń usidli pajęczą.

 

Widzisz tłum zjawisk, co się wkoło tłoczy,

Słyszysz melodie, co ci w uszach dźwięczą,

I śnisz sen smutny, chwilami uroczy,

W którym cię widma zagadkowe dręczą.

 

Ścigając próżno przynęty zwodnicze,

Co się wciąż z twojej usuwają dłoni,

Pragniesz rozpoznać więzy tajemnicze

 

I swej piastunki zakryte oblicze;

Lecz ledwie rękę wyciągnąłeś do niej,

Łudząca Maja oczy ci zasłoni.
1894

 

 

IV

 

Jak ptaki, kiedy odlatywać poczną,

Bez przerwy ciągną w dal przestrzeni siną,

I horyzontu granicę widoczną

Raz przekroczywszy - gdzieś bez śladu giną...

 

Tak pokolenia w nieskończoność mroczną

Nieprzerwanymi łańcuchami płyną,

Nie wiedząc nawet, skąd wyszły... gdzie spoczną..

Ani nad jaką wznoszą się krainą.

 

W chmurach i burzy lub w blasku promieni,

Podległe skrytych instynktów wskazówce,

Lecą, badając wąski szlak przestrzeni,

 

Który im znaczą poprzedników hufce -

I tę przelotną grę świateł i cieni,

Jaką w swej krótkiej zobaczą wędrówce.

1893

 

V

 

Gdy nas ciemności otaczają wszędzie,

W swej zacieśnionej zatrzymując sieci,

Wzrok nasz nie sięga za drogi krawędzie

I nie pytamy: Co za nią? jak dzieci.

 

Lecz niech kto światło na drodze roznieci -

To, choć wzrok szerszy widnokrąg posiędzie,

Dokoła miejsca, które blask oświeci,

Otchłań ciemności jeszcze większą będzie.

 

Wraz z blaskiem wiedzy zdobytej płomienia,

W miarę, jak widzeń krąg się rozprzestrzenia,

Wciąż obszar mroków nieprzebytych rośnie...

 

I to, co dostrzec możemy, jest niczym

Przed tym nieznanym, skrytym, tajemniczym,

Co nam mrok wieczny zasłania zazdrośnie.

1892

 

 

VI

 

Na falach swoich toczy słońc miliony

Wieczny ocean bez dna i wybrzeży,

Którego nawet goniec uskrzydlony

Przestrzeni - promień świetlany nie zmierzy;

 

Ani fantazji młodej polot świeży,

Ani błysk myśli, na zwiady rzucony,

Do krańców jego nigdzie nie dobieży

I tajemniczej nie przedrze zasłony.

 

Nieskończoności łańcuch wyciągnięty,

Biegnąc przez mroczne przestrzeni odmęty,

Wśród bezbrzeżnego znika nam ogromu,

 

Niemocą myśli przedwcześnie ucięty.

A z drugiej strony - ginie po kryjomu,

Gdzieś - w nieskończonej małości atomu.

9 kwiecień 1892

 

 

 

VII

 

Rzucone w przestrzeń złotych gwiazd kagańce,

Te wirujących światów zbiorowiska,

Skupione bytów chwilowych ogniska,

Ten cały ogrom, za którego krańce

 

Nie możem sięgnąć, przygodni mieszkance -

Z nieskończoności toni bez nazwiska

Wzniósł się, podobny wirującej bańce,

Która na fali tęczuje i pryska.

 

Niesie go z sobą ta nieznana fala,

Co, poza bytem będąc, byt okala

I wszystko z łona swego wyprowadza,

 

I nowe słońca w przestrzeniach zapala,

Gdy nią poruszy kierująca władza,

Co byt na głębiach nicestwa osadza.

1894

 

 

 

VII

 

Rzucone w przestrzeń złotych gwiazd kagańce,

Te wirujących światów zbiorowiska,

Skupione bytów chwilowych ogniska,

Ten cały ogrom, za którego krańce

 

Nie możem sięgnąć, przygodni mieszkance -

Z nieskończoności toni bez nazwiska

Wzniósł się, podobny wirującej bańce,

Która na fali tęczuje i pryska.

 

Niesie go z sobą ta nieznana fala,

Co, poza bytem będąc, byt okala

I wszystko z łona swego wyprowadza,

 

I nowe słońca w przestrzeniach zapala,

Gdy nią poruszy kierująca władza,

Co byt na głębiach nicestwa osadza.

1894

 

 

 

IX

 

Nieśmiertelności nie poszukuj w próchnie

Albo w czynnikach, co się wnet rozprzęgną -

Nieśmiertelnymi nie są kość i ścięgno,

Ni żądz płomyki, które śmierć zadmuchnie.

 

Te dumne myśli, co się w głowie lęgną,

Pójdą na pastwę bladej przemian druhnie,

Jeśli za zlepek znikomy nie sięgną,

I osobistej sławy oddźwięk zgłuchnie.

 

Wszystko, co świeci w ludzkich cacek kramie,

Co przypadkowe, ułomne i liche,

Co nosi zachceń osobistych znamię,

 

Choć się przystraja w odrębności pychę,

Wraz z swą skorupą w prochy się rozłamie,

Na dno przepaści opadając ciche.

19 luty 1887

 

 

 

X

 

Tylko treść, która z całością się splata,

To, czego żaden trąd nie upośledza,

Czego nie dzieli egoizmu miedza

Od wszystkich ogniw duchowych wszechświata;

 

To, co chwilowy zakres swój wyprzedza

I z życiem przyszłych pokoleń się brata,

Tylko ta wspólnych źródeł samowiedza,

Co z gwiazd na gwiazdy wzlatuje skrzydlata

 

I wszędzie siebie znajduje świadomie:

W minionych zmierzchach, w mgle przyszłych stuleci,

W sercach współbraci i światów ogromie,

 

I w każdym życiem drgającym atomie -

Ta jedna, z czasu wyplątana sieci,

Nieśmiertelnością poza grób uleci.

19 luty 1887

 

 

XI

 

Ileż to zgonów i narodzin ile

W krótkim dni naszych przechodzim zakresie!

Tłum nowych pędów wciąż do życia rwie się,

Gdy to, co przedtem w pełnej kwitło sile,

 

Spada jak liście obumarłe w lesie...

Szybko mkną w przeszłość niepochwytne chwile,

A każda cząstki oderwane niesie

Z naszego wnętrza... i składa w mogile.

 

Wciąż coś przybywa i coś nam ucieka;

Myśli, uczucia rodzą się i giną;

Każdy dzień stwarza świeży kształt człowieka,

 

Który nad dawną wyrasta ruiną...

I tylko pamięć wiąże w całość jedną

Mgliste obrazy, co w przelocie bledną.

11 maj 1887

 

 

 

 

 

XII

 

Wzniosłe dążenia, szlachetne pobudki,

Rozpaczne walki, zgliszcza i cmentarze,

Róże miłości, uczuć niezabudki

I ukochanych jasne przedtem twarze -

 

We mgłach przeszłości nikną, jak sen krótki...

A czas powoli w pamięci zamaże

Najdroższe rysy i najcięższe smutki,

I echa wspomnień zgłuszy w dziennym gwarze.

 

Na próżno serce chce zatrzymać w głębi -

Gdy szron jesienny kurczy je i ziębi -

Wdzięczne obrazy błogości dziecięcej;

 

Próżno chce wskrzeszać bieg minionej chwili

I tych, co z nami wspólnym życiem żyli:

To, co już przeszło, nie powraca więcej!

11 maj 1887

 

 

XIII

 

Przeszłość nie wraca jak żywe zjawisko,

W dawnej postaci - jednak nie umiera:

Odmienia tylko miejsce, czas, nazwisko

I świeże kształty dla siebie przybiera.

 

Zmarłych pokoleń idealna sfera

W żywej ludzkości wieczne ma siedlisko,

A grób proroka, mędrca, bohatera

Jasnych żywotów staje się kołyską.

 

Zawsze z tej samej życiodajnej strugi

Czerpiemy napój, co pragnienie gasi;

Żywi nas zasób pracy plemion długiej,

 

Ich miłość, sława, istnienie nam krasi;

A z naszych czynów i z naszej zasługi

Korzystać będą znów następcy nasi.

11 maj 1887

 

 

XIV

 

Po wszystkie czasy, przez obszar daleki,

Wiążą się istnień kolejne ogniwa;

Fala pokoleń, wielkie ludów rzeki -

Wszystko w ocean jeden wspólny spływa,

 

Który zasila coraz dalsze wieki...

Z rzeszą zniknionych ciągle rzesza żywa,

Jako strumienie, mieszają swe ścieki

I jedna drugą ze sobą porywa.

 

Wszyscy są wspólną związani macierzą:

Umarli, żywi, wielcy czy też mali,

Wrogowie, bracia, dalecy lub bliscy -

 

Jedni od drugich nawzajem zależą,

Odpowiadając, na wypadków fali,

Każdy za wszystkich, za każdego wszyscy!

1 czerwiec 1887

 

 

 

XV

 

Na dzieci spada win ojcowskich brzemię,

Lud pokutuje za grzechy zbrodniarza;

Każde gwałcące sprawiedliwość plemię -

Cierpień i nieszczęść ludzkości przysparza.

 

Złe, jak zaraza, w lot obiega ziemię...

A czy na sobie łachman ma nędzarza,

Czy też w książęcym kroczy diademie -

Zatrutym tchnieniem cały świat zaraża.

 

Wobec praw, światem rządzących wszechwładnie,

Nikt ujść nie może złych wpływów przekleństwa;

Każdemu w dziale część winy przypadnie

 

Nawet za cudze zbrodnie i szaleństwa;

Bo każdy nosi w duszy swojej na dnie

Odpowiedzialność wspólną człowieczeństwa.

7 czerwiec 1887

 

 

 

XVI

 

Dzień, w którym jeden z grzesznych braci koła,

Najświętsze prawa zdeptawszy niegodnie,

Rozpali krwawą pożarów pochodnię,

Widziadło mordów na ziemię przywoła

 

I zaćmi światła narodów przewodnie -

Dzień ten jest klęską dobrego anioła,

I ludzkość cała, chyląc kornie czoła,

Winna za syna pokutować zbrodnie;

 

Winna obchodzić we łzach i żałobie

Grzech, który nową klątwą ją obarczy

I zwróci z drogi ku jaśniejszej dobie...

 

Powinna szukać przeciw złemu tarczy,

Poznaniem prawdy potęgując w sobie

Miłość, co środków zbawienia dostarczy.

l czerwiec 1887

 

 

 

 

XVII

 

Co złość zniweczy, co występek zburzy,

To miłość z gruzów na powrót postawi.

Upadłą ludzkość z krwi i łez kałuży,

Gdzie ją spychają występni i krwawi,

 

Czyn poświęcenia podniesie i zbawi.

Myśl, która dobru powszechnemu służy,

Wiedzie za sobą duchów zastęp duży,

Jak łańcuch w niebo lecących żurawi.

 

Cichych poświęceń nieustanna praca

I serc szlachetnych dobroć promienista

Grzesznej spuścizny przekleństwo odwraca,

 

I coraz głębiej przenikając, czysta,

Powszechny skarbiec duchowy wzbogaca,

Z którego każdy czerpie i korzysta.

1 czerwiec 1887

 

 

 

XVIII

 

T...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin