Jemioła(1).pdf

(429 KB) Pobierz
Forever Then Some
JEMIOŁA
Tłumaczenie: Patsy
Część 1. Poznaj Harry’ego
Siedem dni przed Bożym Narodzeniem i dwadzieścia minut przed rozpoczęciem tej historii, nasz bohater
wzdycha głośno, siedząc w swojej bibliotece.
Cóż, bibliotece, gabinecie i salonie jednocześnie.
Severus westchnął. Głośno.
Spodobał mu się ten dźwięk w imponująco cichym domu, więc westchnął ponownie, jeszcze głośniej.
Tak, drodzy czytelnicy, Severus Snape jest naszym bohaterem.
I jak przystało na dobrego bohatera, jego siła charakteru miała zostać wystawiona na próbę za, och,
dziewiętnaście minut.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy nie był w stanie usłyszeć własnych myśli, co dopiero westchnąć w samotności.
Wszystko przez cały ten pasztet po wojnie i, co przyprawiało go o dreszcze, gości. Domy członków Zakonu Feniksa
były pierwszymi, które zniszczył Ten- Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać-Chociaż-Został-Zmieciony-Z-
Powierzchni-Ziemi-Ponieważ-Niektórzy-Czarodzieje-Są-Nadal-Głupio-Przerażeni-I-Przesądni (przynajmniej większość
czarodziejów).
Niewielki, dwupiętrowy dom z czterema pokojami nie był przystosowany do przyjmowania gości, więc musiał
być magicznie powiększany na niektóre urocze okazje. Ostatni z członków Zakonu, Lupin i postrach Aurorów z włosami
we wszystkich kolorach tęczy, wynieśli się około godziny temu. Dom był nareszcie pusty i wszystko wracało do normy.
Chociaż wiele musiał się do tego czasu nacierpieć.
Dla lepszego efektu Severus westchnął ponownie. Siedział przy swoim biurku, bez zwykłych szat, jedynie w
białej koszuli z rozpiętym kołnierzykiem i parze czarnych, praktycznych spodni. Jego włosy, które były już trochę za
długie, zostały związane z tyłu głowy w ciasny kucyk. Zrezygnowany, sięgnął po pudełka, które piętrzyły się przy biurku.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy jego dom był pełen nie tylko członków Zakonu, ale także zwiadowców i
informatorów z czasów wojny. Teraz Severus otrzymał nieprzyjemne zadanie zarchiwizowania wszystkich informacji lub
dokładnego zniszczenia ich, przed tym, jak jego mieszkanie zostanie oczyszczone ze wszystkich rzeczy związanych z
Zakonem i Harrym Potterem.
Niechętnie sięgnął po pierwszy folder, który został skonfiskowany śmierciożercy pracującemu w Ministerstwie
jako szpieg Voldemorta. Otwierając go, znalazł głównie zdjęcia samego Wybrańca. Severus przypuszczał, że dzięki nim
kontrolowano wszystkie kroki Pottera. Na pewno powinny zostać zniszczone.
Z czystej ciekawości przekartkował fotografie, które przedstawiały Pottera w różnych sytuacjach. Teraz mógł
przyjrzeć się chłopakowi z chirurgiczną dokładnością. Najwidoczniej wyrósł z małego chłopca, którym był w pierwszej
klasie. Jego twarz i ciało nabrały ostrych rysów, właściwych dla dorosłego mężczyzny. Do tego szerokie ramiona i
mocno zarysowana szczęka. Choć te cholernie charakterystyczne włosy wciąż wpadały mu do oczu.
Severus usłyszał głośne pukanie dochodzące od drzwi wejściowych. Nie był jednak w nastroju, żeby się tym
zająć, więc zignorował tego kogoś, kto mu właśnie przerwał.
Nasz bohater nigdy nie był szczególnie cierpliwym mężczyzną.
Ale trzeba powiedzieć, że wytrzymał dziesięć minut uporczywego pukania zanim wstał i poszedł sprawdzić, kto
stoi przed drzwiami.
Severus szarpnął ze złością drzwi wejściowe.
— Co, na Merl… Ciocia Klara? Co, u diabła, ciocia tutaj robi?
Klara stuknęła twardą laską o kamienne stopnie.
— Pff. To tak witasz swoją ulubiona ciotkę po tym, jak kazałeś jej czekać pod drzwiami przez, Bóg wie, ile
czasu? I ta dzielnica! Naprawdę, Severusie, wiem, że masz wystarczająco dużo pieniędzy, żeby przenieść się do lepszej
okolicy. Dziwię się, że chciałeś żyć w tym plugastwie przez tyle lat.
— Nie wiedziałem, ze można mieć ulubioną ciotkę wtedy, gdy ma się tylko jedną — odpowiedział sucho, nie
zwracając uwagi na drugą część wypowiedzi. Znał ją już na pamięć i nie miał zamiaru przechodzić przez to jeszcze raz.
Zamiast tego przesunął się, żeby wpuścić wysoką, chudą kobietę do środka. Jej laska prawie połamała mu kilka palców.
— Pff, mój drogi Severusie, nikt nie ośmiela się do mnie mówić w taki sposób, jak ty.
— To dlatego, że inni się ciebie boją — odpowiedział szczerze, z szacunkiem pomagając siwej kobiecie zdjąć
ciężki płaszcz i szal. Klara była starszą siostrą jego ojca i tak jak Severus, czarną owcą w rodzinie Snape’ów. Oczywiście
była też mugolką. Obrzucił krytycznym spojrzeniem pokój, upewniając się, że w zasięgu wzroku nie ma niczego
magicznego. Chwała Merlinowi, wszystkie zaklęcia powiększające zostały usunięte, kiedy Lupin się wyprowadził. Nigdy
nie zdołałby wytłumaczyć, dlaczego jego dom ma trzy razy więcej pokoi, niż może się wydawać z zewnątrz.
Starsza kobieta chrząknęła, uderzając laską o podłogę niebezpiecznie blisko stóp Severusa.
— Z wiekiem stajesz się coraz bardziej bezczelny.
— Dziękuję, o pani.
— To nie był komplement.
— Masz zamiar mi powiedzieć, z jakiej okazji zaszczyciłaś mnie swoją obecnością? Bez zapowiedzi, muszę
dodać. Zazwyczaj spędzałaś zimę w cieplejszych klimatach i nie pojawiałaś się tu do wiosny.
Kobieta z haczykowatym nosem rozejrzała się po salonie.
— Zdecydowałam, że zrobię sobie przerwę w podróży po Maroko, żeby odwiedzić mojego jedynego bratanka i
poznać jego narzeczoną. — Spojrzała ostro na Severusa. — I jeśli bym cię zawiadomiła, na pewno by cię tu nie było.
Najwyższy czas, żeby wspomnieć coś ważnego.
Nasz bohater nie ma narzeczonej.
Są też małe szanse, że jakąś teraz wymyśli.
Na brodę Merlina! Severus zaczął się krzywić, więc szybko przywrócił swój normalny wyraz twarzy. Okłamał
ciotkę, że spotyka się z kimś. Zawsze próbowała go wyswatać z mugolkami ze swojego Klubu Czytelnika. W końcu nie
wytrzymał i powiedział jej, że już sobie kogoś znalazł.
Od ponad roku używał niejasnych i pokrętnych wymówek, żeby uniknąć kłótni z ciotką o jego starokawalerstwo,
snując opowieści o bezimiennej przyjaciółce i, po nacisku ze strony Klary, narzeczonej.
— Obawiam się, że to niemożliwe… Pracuje za miastem.
— Ekhm — starsza kobieta odchrząknęła lekko. — Rozumiem, za miastem. Przed Świętami? — Obeszła salon,
obrzucając go krytycznym spojrzeniem. — To on?
— Słucham?
Ciotka wskazała laską na fotografie rozrzucone na całym biurku, patrząc przenikliwie. — To ten młody
mężczyzna?
Severus jęknął w duchu. Zupełnie zapomniał o zdjęciach, które segregował zanim przyjechała. — Kto?
— Nie bądź tępy, Severusie. To twój chłopak?
— To po prostu… Chłopak?!
— Może jestem stara, Severusie, ale nie głupia. Wiem, ze na świecie istnieją różne rodzaje związków. Bóg jeden
wie, że nigdy nie lubiłeś kobiet.
— Nikogo nie lubiłem.
Parsknęła. — Prawda. I tak cieszę się, że udało ci się znaleźć kogoś, kto lubi ciebie. Więc to on?
Co mu szkodzi? Jeśli przyzna, że to nie są zdjęcia jego tajemniczego chłopaka, będzie musiał się tłumaczyć, co
one robią na jego biurku. — Tak, to on.
Ciotka wyciągnęła z torby monokl i przyjrzała się uważnie fotografiom, przesuwając szkiełko raz bliżej, a raz
dalej.
— Wygląda na dobrze zbudowanego, chociaż jest trochę skarlały. — Severus uśmiechnął się na ten okrężny
sposób nazywania Pottera małym. — I chyba powinieneś kupić mu grzebień, jest strasznie rozczochrany. — Jego
uśmiech się pogłębił. — Jest zbyt zuchwały, jak na mój gust. To widać w jego oczach. Jak ma na imię?
— Imię?
— Ja zadaję pytania, a ty odpowiadasz. Na tym polega rozmowa, Severusie.
Stwierdził, że nic się nie stanie, kiedy powie prawdę. W końcu nikt poza czarodziejskim światem nie wiedział,
kim jest Harry Potter. — Harry.
— A nazwisko?
— Potter.
— Pochodzi z dobrej rodziny?
Krótka przerwa. — Nawet bardzo dobrej. Chociaż jego rodzice zginęli w wypadku, kiedy był jeszcze mały.
— Ach, jaka szkoda. — Odłożyła zdjęcie na miejsce i włożyła monokl z powrotem do torby.
— Masz coś do jedzenia w tym ponurym miejscu? Chciałabym zjeść kolację przed siódmą.
Tylne drzwi w kuchni otwarły się z hukiem i usłyszeli parę stóp.
Severus poczuł, jak ogarnia go przerażenie. Psiakrew! Drzwi nadal wpuszczały tylko niektórych członków
Zakonu. Na Boga, kto to mógł być? Pewnie jakiś błazen wrócił po coś, czego zapomniał.
— Snape! — Usłyszał bardzo, bardzo znajomy głos. — Snape! Dumbledore powiedział, że masz tu foldery
Blacków, więc pomyślałem, że… — Harry zatrzymał się gwałtownie przy drzwiach do salonu ze zdziwieniem
wymalowanym na twarzy, kiedy stanął twarzą w twarz z nic nie podejrzewającą ciotką Severusa.— Przepraszam.
Powinienem był… Przepraszam.
Jego policzki były zarumienione od zimnego powietrza na dworze, a na włosach i szarym, wełnianym płaszczu
błyszczały płatki śniegu.
— Mówiłeś, że pracuje. Biedny chłopak nie mógł być daleko — skomentowała Klara i zaczęła krążyć wokół
Harry’ego jak jastrząb. — Młodszy, niż myślałam, zgoda, ale to nie ma znaczenia. Jestem pewna, że świetnie damy sobie
radę.
Potter stał osłupiały w drzwiach jak zwierzę pod ostrzałem, jednak zamiast myśliwego, to Klara zbliżała się do
niego. Chwyciła go za ramię i wciągnęła siłą do pokoju.
— Severusie, gdzie twoje maniery? Przedstaw nas.
Tu powinno się to skończyć.
Severus powinien skorzystać z okazji, żeby wszystko wyjaśnić.
I skorzystałby, gdyby nie ta cholerna laska!
— Zaszło pewne nieporozumienie — zaczął Severus, stając między Klarą a Harrym. — Byłem nie do końca
szczery, mówiąc, że… Auć! — przerwał nagle, kiedy cienka, drewniana laska wbiła się boleśnie w palce lewej stopy.
— Nie do końca szczery! — prychnęła znacząco Klara.
— Przepraszam, ciociu. To było pod wpływem impulsu — przyznał niechętnie Severus. — Nie ma…
— … żadnej pracy, którą robi w Święta. Sama do tego doszłam, Severusie. Wstydź się, że powiedziałeś, że jest
poza miastem. Powinieneś wiedzieć, że nie da się mnie tak łatwo oszukać. Zostaję do czasu, kiedy poznam dobrze
twojego narzeczonego, nawet jeśli będę musiała zamieszkać tu na stałe.
Severus pobladł. Znów to paskudne słowo. Goście. Ciotka Klara zostaje. Dopóki nie pozna jego narzeczonego.
Na Merlina. Zrobiłby wszystko, żeby na powrót odzyskać spokój. Nawet jeśli będzie musiał pozwolić ciotce poznać
swojego wybranka.
— Wybacz na chwilę. — Severus złapał Harry’ego za łokieć i wepchnął do zagraconej kuchni.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi z hukiem, rzucił proste zaklęcie wyciszające.
— Snape, co do…
— Powiedziałem mojej ciotce, że biorę ślub.
Harry po prostu patrzył na niego, jakby chciał spytać — I po co mi to mówisz?
Severus rzucił mu ironiczne spojrzenie. Nie uważałeś, głupi chłopaku?
— Myśli, że mam poślubić ciebie.
— Co? Skąd jej to przyszło do głowy?
— Widziała twoje akta z Ministerstwa i pomyślała, że to ty jesteś moim narzeczonym — wytłumaczył treściwie,
pomijając niektóre fakty.
— Więc powiedz jej po prostu, że…
— Nie mogę jej niczego powiedzieć — wycedził Severus.
— Chcesz, żebym ja to zrobił? — zdziwił się Harry.
— Wolę nie.
— Ma uwierzyć, że bierzemy ślub?
— Tak. Wtedy zostawi mnie w spokoju. Zależy mi na tym, Potter.
Harry zastanowił się. Severus nigdy wcześniej go o nic nie prosił. I przyczynił się do tego, że Harry i Zakon
pokonali Voldemorta. Naprawdę, stara mugolka, myśląca, że są zaręczeni, chyba nie sprawi im problemów. — Dobrze.
Cokolwiek, tylko daj mi teraz te foldery Blacków i…
— Musisz zostać do Świąt.
Harry obrócił głowę i po raz pierwszy, odkąd wszedł do tego domu spojrzał Severusowi w oczy i nie odwrócił
wzroku. — Co muszę?
— Ona oczekuje, że będziesz tu podczas jej wizyty.
— Nie możesz jej powiedzieć, że muszę iść do pracy albo odwiedzić rodzinę, albo coś?
— To nic nie da. Poczeka, aż będziesz miał wolny czas.
— Nie mogę tu zostać, Snape. Niektórzy z nas mają coś do robienia.
Szczęka Severusa drgnęła, ale powstrzymał się od złośliwego komentarza. — Jestem gotowy zrekompensować ci
się za twój stracony czas.
— Świetnie, ale Weasleyowie zaprosili mnie na Święta do Nory. A poza tym, nie potrzebuje twoich pieniędzy.
Wiesz dobrze, że mam ich wystarczająco dużo.
— Teraz nie mam na to czasu, Potter. Przejdźmy do rzeczy. Co mam zrobić, żebyś został tu przez cały tydzień?
Harry zastanowił się. — Zapewne wiesz, że Ginny Weasley stara się o pracę w dziale eliksirów przy sektorze
zdrowotnym w Ministerstwie.
Severus zmarszczył brwi na wspomnienie najmłodszej Weasleyówny i jej związku z Potterem, tak chętnie
opisywanym przez prasę. — A co ma do tego twoja dziewczyna? Na pewno nie musi wiedzieć o tej całej farsie.
Ale Harry nie miał dziewczyny.
Tak pomiędzy nami, Harry nie był zainteresowany niczym, co miało biust.
Harry potrząsnął głową. Przez chwilę chciał wyjaśnić Snape’owi, że on i siostra Rona byli tylko i wyłącznie
przyjaciółmi, ale stwierdził, że to nieistotne i dostarczyłoby Severusowi nowego tematu do żartów. — Będzie miała
mocną konkurencję.
— I myślisz, że kiedy poleci ją znany mistrz eliksirów to dostanie wymarzoną posadę.
— Oczekuję czegoś więcej niż tylko listu z rekomendacją. Chcę, żebyś poszedł tam osobiście i porozmawiał z
kilkoma ważnymi osobami. Ginny nigdy się nie dowie.
— Nie dowie się też, że nie dostała pracy dzięki własnym umiejętnościom.
— Może ją mieć bez twojej pomocy. Jest najbardziej utalentowaną i pracowitą kandydatką. Chciałem po prostu
się upewnić, że otrzyma tą posadę — Harry bronił dziewczyny.
— Manipulujesz, Potter. Czy tak zachowuje się prawdziwy Gryfon? Chyba będą musieli zdjąć z ciebie twój
ulubiony czerwono — złoty krawat.
— Chcesz żebym to zrobił, czy nie?
— Dobrze. Upewnię się, że panna Weasley dostanie wymarzoną pracę.
— A ja zostanę tu przez tydzień, ale pójdę do Weasleyów w pierwszy dzień Świąt.
— Dobrze. — Severus podszedł do szafki, gdzie trzymał kilka butelek alkoholu. Nalał sobie brandy. — Wiesz, że
przed moją ciotką mamy udawać zaręczonych.
— Domyśliłem się, Snape.
— W takim razie możesz zacząć nazywać mnie po imieniu.
— Racja, Severusie.
Kiedy Severus wziął łyk ze szklanki, na jego twarzy nadal gościł kwaśny wyraz. — Chcesz coś do picia?
Powinieneś się odprężyć.
— Szkocka. — Harry będzie potrzebował trochę alkoholu, żeby przez to wszystko przejść.
— Chcę, żebyś się zrelaksował, a nie zemdlał — skomentował sucho Severus i podał mu do połowy napełnioną
lampkę białego wina.
Harry zmrużył oczy. Nienawidził, kiedy ktoś traktował go jak dziecko. — Bałwan.
— Dureń.
Bałwan i dureń wrócili do salonu.
Ciotka Klara uśmiechała się.
To nie był dobry znak.
— Usiądź koło mnie, kochanie — nakazała Klara, kiedy tylko Harry i Severus pojawili się w pokoju. Starsza
kobieta pochyliła się, patrząc znacząco na chłopaka. — Już wszystko sobie wyjaśniliście?
— Tak, proszę pani — odpowiedział uprzejmie Harry.
— Pff, mów mi po imieniu. W końcu niedługo będziemy rodziną.
— Racja. Klara. Jakie ładne imię. Oryginalne. Nie żebym go nigdy nie słyszał. Słyszałem. Jest… piękne — Harry
zaczął się jąkać, przeklinając fakt, że obecność Severusa nadal sprawiała, że robił się nerwowy. Nie mówiąc już o tym, że
ta kobieta myślała o nim, jako o potencjalnym bratanku. Nawet nie wiedział, że Snape ma ciotkę. Nigdy nie myślał o jego
rodzinie, wiedział tylko o tym, że jego ojciec był mugolem. Czuł, jakby był rzucony na głęboką wodę i nie mógł
dosięgnąć dna.
Klara zwróciła się do Severusa z wargami zaciśniętymi w cienką linię. — On jest paplą, Severusie. Nigdy nie
pomyślałabym, że mógłbyś związać się z kimś, kto papla.
— On… — próbował wytłumaczyć Severus.
— Nie paplam — powiedział stanowczo Harry i spróbował wziąć się w garść. — Po prostu wyprowadziliście
mnie z równowagi. Severus nie powiedział mi, że jego rodzina przyjeżdża.
— Tak, zwykle nie pojawiam się bez zapowiedzi — Klara westchnęła, niepocieszona. — I obawiam się, że
Severus ma coraz mniej czasu dla biednej ciotki.
Severus parsknął. — Jakoś zawsze znajduję czas, kiedy zapraszasz mnie na wakacje.
Klara obróciła się do Harry’ego z cierpiętniczym wyrazem twarzy i poklepała go po ręce. — Zeszłego lata nie
przyjechałby, gdybym nie wzięła sprawy w swoje ręce i nie zaszantażowała go.
Harry nie był taki pewny, czy ktokolwiek mógł zmusić Severusa do zrobienia czegoś, czego nie chciał. —
Zaszantażowała go pani?
— Klara, proszę — poprawiła. — I tak, mały szantaż był potrzebny.
Severus prychnął i uniósł brew, obrzucając swoją ciotkę mrocznym spojrzeniem.
— No dobrze! — Klara poddała się, patrząc wilkiem na Severusa. — Może nie szantaż, małe poczucie winy. —
Klara zwróciła się do Harry’ego — Chyba powiedziałam mu, że kiepsko się czuję.
— Chyba? — odburknął Severus.
— Niech ci będzie, powiedziałam.
— Jeśli dobrze pamiętam — poinformował ją Severus — w swoim liście wspominałaś coś o szkarlatynie i łożu
śmierci.
— Pff. Ale udało mi się, prawda? Severusie, może zrobisz nam herbaty, a my trochę się z Harrym poznamy?
— To bezpieczne zostawiać was samych?
Harry spojrzał ostro. — Będę się dobrze zachowywać.
Severus przewrócił oczami. — Bardziej martwi mnie to, co ona może zrobić tobie.
— Bzdury. Mój własny bratanek mnie o coś takiego podejrzewa — Klara przerwała, żeby wziąć oddech i
spojrzała w dół na dłoń Harry’ego, teraz uwięzioną pod jej własną. — A gdzie twój pierścionek?
— Co? — spytał, całkowicie wyprowadzony z równowagi.
Klara wskazała na jego dłoń. — Twój pierścionek zaręczynowy. Chyba go masz. — W jej głosie zabrzmiała nuta
podejrzenia.
Harry spojrzał przez ramię na Severusa i uśmiechnął się figlarnie. Uniósł ciemną brew i odparł — Oczywiście.
Gdzie jest mój pierścionek, kochanie?
— Nie mam pojęcia, słonko — odpowiedział przez zaciśnięte zęby Severus. — Gdzie go ostatnio ściągałeś?
— Nie jestem pewien. — Harry wzruszył ramionami ze smutkiem i uśmiechnął się niewinnie do Klary. Severus
wykrzywił usta. Chłopak zgrywał nieśmiałego, trzepocząc rzęsami, a jego ciotka wydawała się kupować te żenujące
sztuczki. — Zawsze go gubię. Jest częściej na szafce, niż na moim palcu.
— Nie martw się tym, kochanie. Ja zawszę kładę gdzieś moją laskę, ale potem sama się znajduje. Jestem pewna,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin