David R. Bunch - Zbiór opowiadań.pdf

(270 KB) Pobierz
D
AVID
R
.
B
UNCH.
Z
BIÓR OPOWIADAŃ
Spis treści
Incydent w Moderanie. 3
Uciekanie 7
Incydent w Moderanie.
Tłum. Maria Gębicka-Frąc
W Moderanie wojny toczą się prawie bez przerwy, ale ten incydent zdarzył się
w czasie zawieszenia broni. Nawaliły dwie warownie na północy – jakaś awaria taśm
przenoszących amunicję, jak myślę – i wszyscy opowiedzieliśmy się za przerwaniem
wojny na parę dni, żeby dać im szansę czynnego udziału w walce. Żebyście mnie źle
nie zrozumieli – nie była to biała jak lilia tak zwana uczciwa gra ani hipokryzja
z rodzaju kochaj-bliźniego-swego-z-Warowni, jak być może bywało w Dawnych
Czasach. Im większa i lepsza wojna, tym większe i lepsze szanse, by nienawidzić
potężnie i zdobyć zaszczyty. Nic dodać, nic ująć.
W każdym razie było międzywojnie, gdy robiłem jakieś dziwne rzeczy tuż przed
jedenastym, najbardziej wysuniętym murem mojej warowni. W zasadzie nie robiłem,
tylko siedziałem w swoim otulającym biodra fotelu, ciesząc się przymglonym letnim
słońcem przezierającym przez czerwono-brązową tarczę lipcowych oparów i mówiąc
mojemu naczelnemu zbrojmistrzowi, co ma robić. Tak się złożyło, że akurat polerował
tablicę honorową na Murze 11, oznajmiającą, że nasz fort, Warownia 10, jest:
PIERWSZY W WOJNIE, PIERWSZY W NIENAWIŚCI I PIERWSZY W SIANIU
STRACHU W SERCACH WROGÓW.
Robiło się nudnawo. Chodzi mi o to, że ten zastój między wojnami robił się
nieciekawy, to kierowanie polerowaniem tablic i to drzemanie w przefiltrowanych
promieniach letniego słońca. Z czystej nudy i dla rozrywki, jak myślę, zebrałem się,
żeby wstać i obić mojego zbrojmistrza nową trzcinką z metalu, obciążoną ołowiem.
Nie dlatego, że nie sprawiał się jak należy, rozumiecie, ale po prostu dlatego, że
musiałem coś zrobić. Ruch na dziewiątym wzgórzu na lewo ode mnie zaoszczędził mi
tej raczej głupiej i może bezcelowej, choć nie nieprzyjemnej straty energii. Szybko
skupiłem swój szerokozakresowy moderański wzrok w jednym punkcie, poderwałem
do oczu pokoskop i dostrzegłem kształt.
Kiedy go namierzyłem, był kształtem, zgadza się! Natychmiast poznałem, że to
jedna z tych form ruchu – człowiek? zwierzę? chodząca roślina? – ha, cóż można
powiedzieć o większości z tych zmutowanych form, które włóczą się po bezdomnym
plastiku w Moderanie? Kiedy stanął przede mną, opadł mnie niepokój. Dziwne,
poczułem się jakoś winny i zawstydzony, że on jest taki zgięty, taki powykręcany
i gąbczasty z powodu posiadania ciała. Och, czemu oni wszyscy nie mogą być twardzi
i lśniący, metalowi i czyści jak my, panowie warowni, z minimalną ilością
ciałopasów pozwalających zachować im kształt? To, jacy jesteśmy my, panowie
Moderatu, lśniący i stalopodobni w naszej wspaniałości, z nielicznymi,
zredukowanymi ciałopasami, z nowometalowym stopem naszego cielesnego
splendoru, jest podstawą uporządkowanego i pełnego nienawiści szczęśliwego
żywota. Ale przypuszczam, że zawsze muszą istnieć formy niższe, w naszych oczach
insekty... Postanowiłem przemówić, bo nie mogłem tak siedzieć i pozwalać
bezwolnie, by się na mnie gapił.
– Jesteśmy między wojnami – zagadnąłem konwersacyjnie.
– Zepsuły się dwie potężne warownie na północy, więc postanowiliśmy
wstrzymać działania.
Nic nie powiedział. Patrzył na tablicę honorową na Murze 11 i na zbrojmistrza
polerującego dumne słowa.
– To tylko zajęcie dodatkowe między prawdziwą robotą – podjąłem. - I daje mi
szansę na drzemkę w tym przefiltrowanym letnim słońcu, podczas gdy zbrojmistrz
zajmuje się pracą. Ale robi się nudno. Przed twoim przyjściem byłem gotów wstać
i zacząć okładać go moją trzcinką z nowometalu, obciążoną ołowiem, choć jest
całkowicie metalowym stopem nowometalu, wykonuje dobrą robotę i zapewne nie
poczułby razów. Po prostu musiałem coś zrobić, wiesz. Być może rozumiesz, że panu
warowni w Moderanie nie wolno pracować. To wbrew kodeksowi.
– Zaśmiałem się, ale czułem, co dziwne, wyraźne zdenerwowanie w ciałopasach
i mgliste wzdłuż obrzeży spojeń. Czemu patrzył na mnie w ten sposób? I skoro już,
czemu spojrzenia takiej nieznaczącej formy życia w ogóle na mnie działały?
Czy umiał mówić? Umiał. Niebieskawe miękkie wargi rozdzieliły się i żółto-
różowy kawałek chrząstkowego mięsa zatańczył w wilgotnej mazi ust, których wnętrze
było czerwone jak surowe mięso. Kiedy ten nieco wulgarny pokaz mięsa i powietrza
dobiegł końca, uświadomiłem sobie, że powiedział:
– Niedawno pochowaliśmy syna. Posiekaliśmy plastik naszymi prowizorycznymi
narzędziami grzebalnymi i zdążyliśmy złożyć go pod powłoką. Spieszyliśmy się.
Wiedzieliśmy, że nie możecie zagwarantować nam długiego zawieszenia broni.
Przyszedłem podziękować wam za to, co zrobiliście.
Zadrżałem lekko, słysząc tę dziwną mowę i odwróciłem się doń plecami, potem
szybko doszedłem do siebie i niedbale machnąłem stalową ręką.
– Uznaj, że przyjąłem podziękowania – powiedziałem. – Jeśli życzysz sobie
stalowy kwiat dla dekoracji, weź sobie.
Zadygotał, wstrząsając wszystkimi luźnymi częściami ciała.
– Przyszedłem ci podziękować – powiedział z czymś, co jak przypuszczam w jego
plemieniu uchodziło za szorstkość – nie wystawiać się na pośmiewisko. – Jego
spojrzenie wyrażało zaskoczenie i powątpiewanie.
Nagle uznałem, że cała ta sytuacja staje się niedorzeczna. Oto ja, Moderańczyk
między wojnami, zajęty własnymi sprawami, siedzę sobie przed jedenastym murem
mojej warowni i czekam na wznowienie wojny, a tu jakaś dziwna chodząca klucha
sentymentalizmu, której istnienia nawet nie podejrzewałem, przybiega oto
z dziewiątego wzgórza na lewo ode mnie, by podziękować mi za jakiś pogrzeb.
– Był okazały? – zapytałem. Gorączkowo próbowałem przypomnieć sobie
informacje z Dawnych Czasów. Kondukt żałobników rozciągnięty na milę? Muzyka –
mnóstwo? Kwiaty – całe stosy?
– Tylko my – odparł – ja i jego matka. I syn. Spieszyliśmy się. Byliśmy pewni, że
nie możecie dać nam wielu godzin w tych zwariowanych czasach. Dziękujemy wam za
to, co zrobiliście – za przyzwoitość.
Przyzwoitość? Co to za dziwne słowo? Co on rozumie przez przyzwoitość?
– Przyzwoitość? – powtórzyłem.
– Obrządek. No wiesz! Starczyło nam czasu na krótką modlitwę. Prosiliśmy, żeby
synowi wolno było żyć po wiek wieków w szczęśliwym domu.
– Słuchaj – powiedziałem, mając już trochę dość tego wszystkiego – za mało
pamiętam z Dawnych Czasów, by o tym dyskutować.
Z Dawnych Czasów pamiętam nie więcej jak połowę. Ale wiem, że wy biedni
cieleśni mutanci grzebiecie swoich zmarłych, a potem prosicie, żeby wolno im było
powstać i żyć znowu, jakieś dwadzieścia pięć razy lżej niż zdehydratowany bąbel
powietrza. Nie o to chodzi? Ale czy nie jest to podejmowaniem zbędnego ryzyka?
Czemu po prostu nie zmądrzejecie i nie zaczniecie żyć tak jak my, panowie Moderanu?
Poddajcie się operacji, gdy jesteście młodzi i pełni wigoru, odrzućcie ciało, które nie
jest wam potrzebne, „zastąpcie się” całkowicie metalowymi „wymiennikami” ze stopu
nowometalu i żyjcie wiecznie. Odżywiajcie się czystym ekstraktem patoki z introvenu,
który wymyśliliśmy, i to pewne, że wam się uda. My wiemy, co mamy i wiemy jak
żyć... A teraz, jeśli wybaczysz, z meldunku napływającego właśnie w tej chwili
z sygnalizatora wynika, że te warownie z północy zostały naprawione. Przerwaliśmy
ostrzał z ich powodu i teraz będziemy musieli zwijać się co sił, żeby nadrobić
stracony czas nienawiści. Przypuszczam, że ostrzał może być cięższy, niż
kiedykolwiek widziałeś.
Kończąc mowę patrzyłem, jak coś, co wyglądało na zdumienie i zwątpienie,
migocze dziwnie na jego obciążonym ciałem obliczu.
– Przerwaliście wojnę z powodu... z powodu awarii tych dwóch warowni na
północy? Nie... Nie zrobiliście tego, żebyśmy mogli pogrzebać syna, nie
z przyzwoitości?! – Musiała dopaść go jakaś zimna myśl, bo jakby się skurczył
i pomarszczył, i zrobił się o parę cali niższy, stojąc na plastiku. Na nowo zdumiały
mnie trudy, na jakie te cielesne istoty narażały się z powodu swoich emocji i palpitacji
serca. Uderzyłem w moją „zastąpioną” pierś w swego rodzaju medytacji
i podziękowałem szczęśliwym żelaznym gwiazdom na naszym wspaniałym nowo-
satelitarnym niebie za swój stan chłodnego opanowania.
– Za krótką chwilę – powiedziałem – otworzymy ogień. Teraz oczyszczamy linie
przed pierwszym odliczaniem wstecznym i generalnym wznowieniem wojny.
Rozumiesz, staramy się zaczynać wszyscy razem. Potem każda warownia dba
wyłącznie o siebie i o to, by zrobić jak największy pożytek z amunicji.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin