Shirley - Charlotte Bronte.pdf

(716 KB) Pobierz
Niniejsza
darmowa publikacja
zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji.
Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym
BezKartek.
CHARLOTTE
BRONTË
SHIRLEY
przekład:
Magdalena Hume
Copyright © 2011, MG
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w
jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym
zezwoleniem właściciela praw.
ISBN: 978-83-7779-058-8
Projekt okładki: Elżbieta Chojna
Korekta: Baltazar
Skład: Jacek Antoniuk
www.wydawnictwomg.pl
kontakt@wydawnictwomg.pl
Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.
Rozdział I
Z Księgi Kapłańskiej
Ostatnimi laty północ Anglii wydała obfity plon młodych pastorów. Wikarzy gęsto
zamieszkują tamtejsze wzgórza. W każdej parafii znajduje się przynajmniej jeden
duchowny w kwiecie wieku i u szczytu sił. Nie o ostatnich latach mamy jednak mówić,
cofamy się bowiem do początku tego stulecia. Niech teraźniejszość spłowieje i uschnie
w gorącym słońcu, niech pokryje ją gruba powłoka kurzu i niechże przestanie istnieć.
Ucieknijmy południu, zapomnijmy o nim w porze sjesty, mińmy popołudnie w półśnie
i niech nam się przyśni świt.
Jeśli ten wstęp wzbudził w Tobie, Czytelniku, nadzieję na romantyczne wrażenia, czeka
Cię zawód. Czy liczysz na sentymentalizm, poezję, rozmarzenie? Czy spodziewasz się
płomiennych uczuć, ekscytacji i melodramatu? Ucisz swoje oczekiwania, sprowadź je na
ziemię. Leży przed Tobą coś autentycznego, prozaicznego i namacalnego. Rzecz tak
nieromantyczna, jak poniedziałkowy poranek, gdy wszyscy posiadający miejsce pracy mają
obowiązek powstać i do niego się udać. Nie jest kategorycznie stwierdzone, że nie
skosztujecie emocji – być może na drugie danie i deser – ale już postanowione, że
pierwsza potrawa będzie przypominała posiłek, który w Wielki Piątek znalazłby się na stole
w katolickim domu. Jak zimna soczewica z octem, lecz bez oliwy. Jak przaśny chleb
z gorzkimi ziołami. I żadnej pieczeni.
Ostatnimi laty, jak rzekłam, północ Anglii obfituje w młodych pastorów. Jednak lata
1811-1812 wciąż przypadały na okres niedostatku. Wikarzy należeli wówczas do rzadkości.
Organizacja Pomocy Duszpasterzom i Stowarzyszenie Dodatkowych Wikarych nie istniały.
Do strudzonych starych proboszczów i beneficjantów nikt nie wyciągał na pomocnej dłoni
funduszy na opłacenie żywotnego młodszego kolegi prosto po Oxfordzie czy Cambridge.
W owym czasie obecni następcy apostołów – adepci doktora Edwarda Bouverie
Puseya
[1]
oraz narzędzia Propagandy Wiary – rozwijali się w cieple swoich kołysek
i w miednicach przechodzili sakrament odrodzenia przez chrzest kąpieli. Patrząc na nich,
nie sposób byłoby zgadnąć, że podwójne falbanki tiulowego czepka okalają uświęcone
czoła przyszłych następców świętego Pawła, Piotra czy Jana, a w fałdkach długich koszulek
nocnych niepodobna było przewidzieć białą komżę, w której w przyszłości mieli z ambony
bezlitośnie ćwiczyć dusze swoich parafian. A także, wymachując pośród żywiołowych
gestów tą lejącą się szatą, wprawiać w nie lada zakłopotanie swoich staroświeckich
proboszczów, za których czasów ta część garderoby nie śmiała unieść się nad pulpit.
Jednak i w latach owej posuchy zdarzali się wikarzy: jak drogocenna roślina – rzadka,
lecz czasem spotykana. Pewna uprzywilejowana okolica w West Riding w hrabstwie York
mogła pochwalić się aż trzema młodymi kapłanami w obrębie dwudziestu mil. Zobaczysz
ich teraz, Czytelniku. Wejdź do tego schludnego domu z ogrodem na skraju Whimbury.
Wkrocz dalej do małej bawialni, gdzie wszyscy trzej siedzą przy obiedzie. Pozwól sobie
przedstawić: pan Donne – wikary miejscowości Whinbury, pan Malone – wikary Briarfield
oraz pan Sweeting – wikary z Nunnely. Miejsce to jest kwaterą prywatną pana
Donne’a w domu niejakiego Johna Gale’a, drobnego handlarza tkaninami. Pan Donne
uprzejmie zaprosił współbraci na posiłek. Ty i ja wkrótce do nich dołączymy. Zobaczymy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin