Marley i ja - John Grogan.rtf

(3487 KB) Pobierz
Marley i ja ?ycie, mi?o?? i najg?upszy pies ?wiata

             

             

             

              John Grogan

             

              Marley i ja

             

              Życie, miłość i najgorszy pies świata

             

              Pamięci mojego ojca Richarda Franka Grogana, którego łagodny duch przenika

              każdą stronę tej książki.

             

              Przedmowa

              Pies doskonały

              Latem 1967 roku, kiedy miałem dziesięć lat, mój ojciec w końcu uległ uporczywym błaganiom i pojechaliśmy po mojego własnego psa. Wybraliśmy się rodzinną furgonetką w głąb stanu Michigan, do wiejskiej farmy prowadzonej przez prostą kobietę i jej wiekową matkę. Farma oferowała tylko jeden produkt - psy. Psy wszelkich wyobrażalnych kształtów, rozmiarów, wieku i temperamentu. Miały jedynie dwie rzeczy wspólne: wszystkie były mieszańcami pochodzącymi od nieznanych i niejasnych przodków oraz wszystkie oddawano za darmo w dobre ręce. Znaleźliśmy się na ranczu kundli.

              - Nie spiesz się, synu - powiedział tata. - Twoja dzisiejsza decyzja pozostanie z tobą przez wiele nadchodzących lat.

              Szybko uznałem, że dorosłe psy będą przedmiotem dobroczynności kogoś innego. Od razu pognałem do klatki ze szczeniakami.

              - Trzeba wybrać odważnego - pouczał mnie ojciec. -

              Spróbuj zagrzechotać w klatkę i zobaczysz, który się nie przestraszy.

              Chwyciłem bramkę z łańcuchów i szarpnąłem ją z głośnym łoskotem. Tuzin szczeniaków, albo coś koło tego, poleciał do tyłu. Przewracały się na siebie i utworzyły kłębiącą się górę futra. Został tylko jeden. Był złocisty z białą łatą na piersi i atakował bramkę, szczekając piskliwie i nieustraszenie. Podskakiwał i podniecony lizał moje palce przez ogrodzenie. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

              Zabrałem go do domu w kartonowym pudełku i nazwałem Shaun. Był jednym z tych psów, którym cały psi ród zawdzięcza swe dobre imię. Niezmordowanie doskonalił

              wykonywanie wszystkich komend, których go uczyłem, i miał

              z natury dobre maniery. Mogłem upuścić skórkę na podłogę, a nie tknął jej, dopóki nie powiedziałem, że może. Przychodził, kiedy go wołałem, i zostawał, kiedy mu kazałem zostać.

              Mogliśmy go wypuścić w nocy, bo wiedzieliśmy, że wróci, kiedy tylko załatwi swoje sprawy. Nie robiliśmy tego często, ale mogliśmy go zostawić samego w domu na całe godziny, mając pewność, że nie wywoła żadnej katastrofy i nic nie zniszczy. Ścigał się z samochodami, ale nie polował na nie, i chodził przy moim boku bez smyczy. Potrafił zanurkować na dno jeziora, by wypłynąć z kamieniem tak wielkim, że czasami klinował mu się w szczękach. Niczego nie lubił

              bardziej, niż jeździć samochodem, i siedział spokojnie obok mnie na tylnym siedzeniu podczas rodzinnych podróży zadowolony, że godzinami może się gapić przez okno na mijany świat. A co może najlepsze, nauczyłem go ciągnąć mnie na rowerze jak na sankach, czym bez problemu wywoływałem zazdrość wśród kolegów. Nigdy nie naraził

              mnie na niebezpieczeństwo.

              Był ze mną, kiedy zapaliłem pierwszego (i ostatniego) papierosa i kiedy pocałowałem pierwszą dziewczynę. Siedział

              też obok mnie na przednim siedzeniu, kiedy podebrałem memu starszemu bratu jego corvaira na moją pierwszą przejażdżkę dla przyjemności.

              Shaun był pełen energii, ale opanowany, oddany, ale spokojny. Miał w sobie tyle godności, że gdy musiał załatwić potrzebę, chował się skromnie w krzakach, tak że sponad nich wyzierała tylko jego głowa. Dzięki temu porządnemu zwyczajowi nasze trawniki były bezpieczne dla gołych stóp.

              Krewni, którzy wpadali do nas na weekend, wracali do siebie z niezłomnym postanowieniem kupienia sobie psa, takie wrażenie robił na nich Shaun - albo Święty Shaun, jak go nazywałem. To był rodzinny żart - ta świętość - ale prawie w nią wierzyliśmy. Urodzony w wyniku nieznanych krzyżówek był jednym z dziesiątków tysięcy niechcianych p...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin