Morawski_Marian_ks_-_Filozofia_i_jej_zadanie 1899.pdf

(14492 KB) Pobierz
KS. M ARYAN M ORAW SKI
PROFESOR UNIW. JAGIELLOŃSKIEGO.
FILOZOFIA
I JE J ZADANIE
.
'
Propterea captim s ductus cst popuhis
menst quia non habuit scientiam.
'
'
W Y D A N IE T R Z E C IE NIEZM IENIONE.
W KRAKOWIE
SPÓ ŁK A W YD AW N ICZA
POLSKA
1899
OD W YD AW CÓ W .
Od Czcigodnego Autora otrzymaliśmy nastę­
pujące pismo:
, Wyraziła mi Spółka Wydawnicza Polska życze­
nie wydania po raz trzeci mojej książki ,,Filozofia i jej
zadanie“. Właściwie książka ta, przed dwudziestu laty
napisana — kiedy wybitne postacie i prądy dzisiejszej
filozofii jeszcze się nie były zarysowały — wymaga­
łaby, żebym ją przed oddaniem do druku znacznie
uzupełnił i do teraźniejszego stanu tej dziedziny myśli
dociągnął. Ale przewiduję, a raczej wiem na pewno,
że przy dzisiejszych moich obowiązkach, nie zdo­
byłbym się na ilość pracy, do takiego uzupełnienia
potrzebną. Z drugiej strony przypuszczam, że ta
książka, taka nawet jak jest, oddać może pewne
przysługi — zwłaszcza młodzieży, pragnącej zapo­
znać się bliżej z filozofią. Nie znajdzie ona w tych
kartkach poglądów na najnowsze filozoficzne płody,
ale znajdzie pewne w p r o w a d z e n i e do samodziel-
W KRAKOWIE. W DRUKARNI »CZASU« FR. KLUCZYCKIEGO I SPÓŁKI
pod zarządem Józefa Ł akoeiuskiego.
W STĘP.
nych filozoficznych studyów i pewne wytyczne pun-
kta do oryentowania się na tej bezbrzeżnej niwie. —
Z tych powodów zgadzam się na przedrukowanie
tej książki.
Z poważaniem
X. M . Morawski.
Kraków, 25 lutego 1898.
asz wiek zastał filozofię w pełni życia i potęgi. Filo­
zofia wówczas zajmowała tron w opinii publicznej
świata uczonego; zaszczycała prawie wszystkie na­
rody europejskie znakomitemi osobistościami, myślami
nowemi, dziełami wielkiej doniosłości; przelewała się
w historyę, w literaturę, nawet w politykę; dążyła do
zagarnienia wszystkich umiejętności i samej nawet religii,
zapowiadała już chwilę, w której ona jedna miała owła­
dnąć całą ludzkość i obdarzyć ją prawdą i szczęściem...
A tymczasem na czem się skończyły te wielkie wysilenia
i te piękne zapowiedzi? Od lat blisko dwudziestu ledwo
już słychać o filozofii. Zamiast czci, jaką niedawno jesz­
cze była otoczoną, znajduje tylko obojętność i ponie­
wierkę; w tych samych aulach, gdzie niedawno słuchano
ze zdumieniem Schellinga i H egla, dziś rozlegają się
oklaski dla Darwina i H ackla; a jeśli kto wspomni imióna
ubóstwianych niegdyś mistrzów, to tylko uśmiech litości
wywoła. Po wszechnicach zamiast filozofii wykłada się
najczęściej tylko historya filozofii — filozofię traktują
jako antyk, jako martwy pomnik starożytności. Ze szkół
nakoniec samo imię filozofii zostało wykluczone i zastą­
pione niepoczesną propedeutyką.
Zkąd tak nagły i tak radykalny zwrot? Czy ludz­
kość się przekonała o zwodniczości lub nieuźyteczności
filozofii? Czy może zawód filozofii skończony i przeto ją
jako zużyty sprzęt odrzucono? Czy też może sama filo-
VIII
IX
zofia w czem przewiniła i tą winą odstręczyła od siebie
ludzkość? "Warto się nad tem zastanowić. Jakoż, zanim
samą filozofię pociągniemy do odpowiedzialności, zauwa­
żyć winniśmy, że wiele przyczyn zawnętrznych wpłynęło
na jej odrętwienie.
Do takowych zaliczyć trzeba najprzód wspomniane
wykluczenie filozofii ze szkół, lub zredukowanie jej na
nędzną i drobiazgową propedeutykę, która zamiast przy­
wabić młodzież, dając jej pojęcie o zadaniu i doniosłości
filozofii, może nawet ku niej zniechęcić — podobnie jak
żmudna nauka abecadła odstręcza dzieci od czytania.
Wiadomo zaś, że zawody naukowe są najczęściej tylko
rozwojem i rozkwitem ziarn, w szkołach rzuconych.
Rzadko uczuje kto powołanie do poświęcenia się umie­
jętności, w której nie zakosztował w młodocianych latach.
Dalej, już sam dzisiejszy rozwój umiejętności przy­
rodniczych , codzień olbrzymio się wzmagający, jakiego
żaden z wieków poprzednich nie widział, nie mało się
przyczynić musiał do stagnacyi filozofii: jużto że porywa
swym prądem najzdolniejsze głowy, jużto że zwraca ku
sobie całą uwagę świata naukowego. Nie jest to oczywi­
ście przygana dla tych umiejętności, ale naturalny sku­
tek przyrodzonej ciasnoty umysłu ludzkiego. Gdy dwa
drzewa rosną na tem samem miejscu, a jedno z nich
nagle i silnie wybuja, drugie na tem cierpieć musi.
Lecz najgłówniejszą podobno przyczyną upadku filo­
zofii jest rozwielmożnienie się jej wroga — materyalizmu.
Niegdyś u Greków materyalizm chciał także być filo­
zofią, potrzeba mu było wówczas tego świetnego imienia,
aby się zasłonić przed wzgardą publiczną. Wszelako ten
płaszczyk nie dosyć g^ pokrywał; żył on długo w nie-
o
czci i lekceważeniu, aż dopiero w epoce rozkładu starej
cywilizacyi i zupełnego strupieszenia społeczeństwa przy­
szedł do honorów pod imieniem filozofii Epikura. Lecz
i tym tryumfem krótko się cieszył. Chrystyanizm, zapa-
nowa wszy nad światem, wygnał go zewsząd, nawet z dzie­
dziny filozofii, aż wreszcie w przeszłem stuleciu, gdy
społeczeństwo poczęło znowu chylić się ku pogaństwu,
materyalizm się dźwignął; a dziś już, przyszedłszy do
potęgi i czci powszechnej, jakiej dotąd nigdy nie używał,
nadęty postępem nauk przyrodniczych, których dorobek
niesłusznie sobie przywłaszcza; rzucił już niepotrzebny
szyld filozofii — ba! nawet otwarcie filozofię prześladuje
i wyśmiewa1). Rzecz uwagi godna: dziś materyalizm po­
stępuje względem filozofii zgoła tak samo, jak filozofia
w przeszłym wieku za Woltera postępowała względem
religii — ignoruje ją, albo się z litością uśmiecha: —
jestto sprawiedliwe wet za wet.
Wszelako oprócz tych obcych czynników, które
wpłynęły na upadek filozofii, wyznać należy, że i sama
w naszym wieku nie mało zawiniła i rozmaitymi sposo­
bami odstręczyła od siebie ludzkość. A najpierw dlatego,
że, jak pokażemy w rozdz. IV, stanęła w opozycyi ze
zdrowym rozsądkiem
(le bon sens).
Nowsi filozofowie wy­
rażają się z dziwnem lekceważeniem o zdrowym rozsądku,
nazywając go pogardliwie:
gminu cm myśleniem (das gc-
meine Denken).
Otóż ten zdrowy rozsądek ludzkości jest
potęgą, o którą się rozbiły ich wyrozumowane systemy.
I ten sam los zawsze spotykał i nadal spotka każdą filo­
zofię, która się odważy przeciw zdrowemu rozsądkowi
bunt podnieść. „Cóż tedy jest ten zdrowy r o z s ą d e k —
pyta pogardliwie jeden z naszych polskich filozofów. Od­
powiadamy, że zdrowy rozsądek jestto uzdolnienie rozu­
mu ludzkiego do widzenia w świetle oczywistości głów ­
nych prawd, do pożycia ludzkiego niezbędnych : ztąd pe­
wność o tych prawdach jest wkorzeniona w sam rdzeń
ludzkiej natury i tak powszechna i niezmienna, jak i sama
*) Obacz np. Buchnera:
str. 135, wydanie VII.
A'raft
and Stóg
rozdział
Sitz der Seele,
X
XI
natura; drogocenny to dar boży, spuścizna nasza umy­
słowa , bez której obyć się nie można i której nam nie
zastąpi żadna filozofia, ani też żadna filozofia nie w ydrze;
a jeśli się na nią targnie, sama się tylko na śmiech w y­
stawi. Wspomniany filozof, chcąc podkopać powagę zdro­
wego rozsądku, mówi, że jest rozmaity u rozmaitych
ludzi; jeden tak sądzi swym zdrowym rozsądkiem, drugi
przeciwnie. Trzeba się porozumieć: nie należą do zdro­
wego rozsądku, w znaczeniu, w jakiem się tu bierze,
wszelkie zdania i mniemania rozumu nieuprawionego, ale
tylko ów szczupły zasób prawd zasadniczych, których
cała ludzkość trzyma się niezmiennie i niezachwianie, bez
których
żyć
nie może, a na które właśnie targa się sce­
ptycyzm i idealizm naszego wieku. Filozofia, która twier­
dzi, że świat widzialny nie jest czemś rzeczy wistem —
że
świadomość osobista jest tylko i zawsze złudzeniem —
źe przedmiot nie ma bytu po za myślą i t. d., taka filo­
zofia staje w opozycyi z tym zdrowym rozsądkiem, o któ­
rym mówimy, kłam mu zadaje — a tern samem nie ma
warunków życia; bo filozofia żyć nie może w obłokach,
ale tylko w ludzkości, w tej ludzkości, która wierzy nie­
zachwianie w zdrowy rozsądek, w oczywistość, w pra­
wość swej natury. Taka filozofia, mówimy dalej, nie po­
jęła czem jest i po co jest na świecie. Filozofia jest tylko
wykształceniem, kwiatem natury ludzkiej; rozum filozo­
ficzny jest tylko dalszem rozwinięciem tej samej władzy
poznawczej, którą w stanie rodzimym i odnośnie do prawd
najoczywistszych zowiemy zdrowym rozsądkiem; pewniki,
które stanowią punkt wyjścia i podwalin)1 wszystkich ro­
"
zumowań filozoficznych, jak okażemy w ciągu tej pracy,
muszą być wzięte z natury i stoją na pewności naturalnej.
Zatem natura jest filozofii podstawą i korzeniem, a filo­
zofia winna naturę dalej kształcić i doskonalić, nie zaś
podcinać to, co w niej jest najistotniejszego, bo inaczej
sama sobie śmierć zadaje. Niech się wznosi filozofia coraz
wyżej, coraz dalej w niezmiernych przestworzach prawdy,
które się przed nią odsłaniają, niech leci w sfery, gdzie
jej zdrowy rozsądek okiem nie doścignie; tego jej nikt
za złe nie weźmie; zdrowy rozsądek tern samem, że zdrowy
jest, czuje, że to nie jego pole — ale niech filozofia sza­
nuje prawdy, które zdrowy rozsądek z daru natury po­
siada i które widzi w świetle oczywistości, bo zamachu
przeciwko tej świętej własności zdrowy rozsądek nie da­
ruje i ta niedorzeczna śmiałość będzie zgubą filozofii. Po­
słuchajmy samego Schellinga: „Świat, mówi on, ode­
pchn ie filozofię, przywodzącą do takich wyników, nie
„dbając o jej zasady, nie mając nawet pretensyi o nich
„sądzić. Świat powie, że nie rozumie wcale gruntu tych
„zagadnień, ani sztucznego i misternego rozwoju tych
„rozumowań; ale mijając to wszystko, osądzi natychmiast,
„źe filozofia, która przychodzi do takich wniosków, nie
„może mieć prawdy w swych podstawach“ '). Schelling.
jak wiadomo, sam przewodniczył w tym kierunku, który
w tych słowach potępia. Ale te słowa wyrzekł dopiero
w r. 1841, gdy już był dojrzał wiekiem i myśleniem
i skutki swego błędu oglądał.
Oprócz tego buntu przeciw zdrowemu rozsądkowi
i oczywistości, nowsza filozofia wpadła też w inny jeszcze
b łąd , który był tylko następstwem pierwszego, a przy­
czynił się do tego samego skutku, t. j. pozbawił ją miru
u ludzi. Upodobali sobie nowsi filozofowie, rńianowicie
Niemcy, mieszkać w mroku nieprzystępnym dla ogółu
śmiertelników. Im kto się ciemniej tłómaczył, im dzi­
waczniejsze kuł wyrazy, słowem, im był niezrozumial-
szym, tern za mędrszego i głębszego myśliciela uchodził.
Najprostsza rzecz musi być u tych filozofów w niedo­
stępne uwikłana formuły, inaczej nie jest godna miejsca
w świętym przybytku filozofii. Ile n. p. wielkich i taje-
*) Mowa, miana w Berlinie przy otwarciu kursu 15. Listop. 1841.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin