Winston Anne Marie - Ogłoszenie matrymonialne.pdf

(680 KB) Pobierz
Anne Marie Winston
Ogłoszenie matrymonialne
(Tall, Dark & Western)
SCAN
dalous
PROLOG
List, zaadresowany nieznaną kobiecą ręką, Marty Stryker wyciągnął ze swojej
skrzynki pocztowej w Kadoce, w stanie Dakota Południowa, z wyraźnym
obrzydzeniem. Zachowywał się tak, jakby przesyłka była trująca. Zatrzymał się
przy koszu na
śmieci
i wrzucił do niego ulotki oraz reklamy. Przez chwilę waŜył
zagadkowy list na dłoni.
Czy powinien go przeczytać? Ostatnie były tak głupie,
Ŝe
nawet nie chciało mu
się na nie odpowiadać. Jednym ruchem rozdarł kopertę i rzucił okiem na zapisaną
kartkę papieru.
„Drogi Kowboju, De musiałabym wiedzieć o dzieciach,
Ŝebyś
się ze mną
oŜenił? Mam osiemnaście lat. MoŜe ci się wydam trochę za młoda, ale...”
Marty prychnął. Kolejny list wylądował w koszu.
Zniechęcony pchnął cięŜkie drzwi i wyszedł prosto w objęcia mroźnego,
zimowego popołudnia. Zaparkował kilka kroków od Main Street. Szybko tam
dotarł. Wcisnął do auta swoje potęŜne ciało, zapalił silnik i czekał przez chwilę,
Ŝeby
zrobiło się trochę cieplej. Zdjął kapelusz i rzucił go na siedzenie pasaŜera.
Przeczesał dłonią kędzierzawe, jaśniejsze na końcach włosy.
Ogarnęło go zniechęcenie. Niemal rok temu zamieścił w kilku gazetach w
Rapid City ogłoszenie o poszukiwaniu
Ŝony.
Kto by pomyślał,
Ŝe
tak trudno jest
znaleźć właściwą partnerkę?
Oderwał się od swoich myśli. Wyjechał z miasteczka na południe, kierując się
w stronę Lucky Stryke, rancza, na którym pracował razem ze swoim bratem,
Deckiem. Marty pragnął jedynie miłej, pracowitej kobiety, która pomogłaby mu w
wychowaniu córeczki i prowadzeniu rancza. Potrzebował kogoś, kto nie stroniłby
teŜ od łóŜkowych igraszek, kilka razy w tygodniu. Nie oczekiwał deklaracji
wielkiej miłości; właściwie nie brał pod uwagę moŜliwości poślubienia kobiety,
która by go pokochała.
JuŜ kiedyś kochał. I strata Lory była nie do zniesienia. Teraz chciał tylko
partnerki, kogoś, kogo polubiłby na tyle,
Ŝeby
móc spędzić razem z nią
Ŝycie.
Nie
chciał mieć więcej dzieci, więc jego nowa
Ŝona
nie mogła o tym myśleć. Ale poza
tym nie miał specjalnych wymagań.
A moŜe i miał. Pomyślał o tych kilku ostatnich miesiącach, w czasie których
doszło do paru katastrofalnych spotkań. Pijane kobiety, zarozumiałe, które mówiły,
Ŝe
mają trzydzieści lat, podczas gdy było widać,
Ŝe
bliŜej im do sześćdziesiątki... A
ta, którą w końcu wybrał, powiedziała,
Ŝe
nigdy nie zamieszka w takim
zapomnianym przez Boga miejscu, jak Kadoka.
A Marty kochał to miasteczko, dom dla jakichś siedmiuset osób. Kochał
szeroką, płaską prerię i łagodne wzgórza, długie zimy i skwarne lata, kochał głupie
bydło oraz zapierającą dech w piersiach potęgę burz przewalających się przez te
tereny od północy. Spojrzał przez okno na zniszczone przez erozję wzgórza
Badlands, które rozciągały się od zachodu, surowe i dziwnie piękne w jego oczach.
Wbrew sobie wrócił myślami do innej wyprawy tą samą drogą. Było to ponad
dwa lata temu, jechał w przeciwnym kierunku duŜo, duŜo szybciej, bo wiózł swoją
rodzącą
Ŝonę
do szpitala w Rapid City.
Zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno,
Ŝe
zbielały mu kostki. Przegrał wtedy
pojedynek z czasem, stracił Lorę i synka, którego nosiła pod sercem. Została mu
samotność i smutek. Powtórny oŜenek nie był mu w smak, ale musiał myśleć o
swojej córce.
Śliczna,
niesforna Cheyenne potrzebowała matki. Jego teŜ męczyło
juŜ spanie w pojedynkę, troska o przygotowanie posiłków i robienie prania
pomiędzy karmieniem, znakowaniem i odbieraniem nowo narodzonych cieląt. I nie
chciał dłuŜej patrzeć, jak z braku kobiecej ręki jego dom popada stopniowo w
ruinę.
Dlatego mimo wszystko postanowił ciągnąć dalej swe poszukiwania. Nie dbał o
to,
Ŝe
brat i przyjaciele uwaŜali to za poroniony pomysł.
Gdzieś musi przecieŜ być odpowiednia kobieta.
Juliette Duchenay wrzuciła kopertę do skrzynki pocztowej w holu poczty w
Rapid City.
Minęła minuta, a ona wciąŜ stała przed skrzynką. Co ją napadło,
Ŝeby
odpowiadać na to ogłoszenie? Facet szuka
Ŝony!
Musiała chyba postradać rozum!
SkrzyŜowała ramiona na piersi i zapatrzyła się w skrzynkę. Była niewielka
MoŜe gdyby zdjęła zimowy płaszcz, zdołałaby wsunąć rękę do otworu i wyłowić
kopertę. To było niezgodne z prawem, ale...
PowaŜnie się nad tym zastanawiała gdy do pocztowego holu wszedł kolejny
spóźniony klient. A potem następny. Najwyraźniej nie czekał jej los przestępczyni.
Wolnym ruchem podniosła nosidełko, w którym spał jej jedenastotygodniowy
syn, Bobby. No, dobrze. Zresztą pewnie ten facet i tak nie odpowie. MoŜe juŜ
kogoś znalazł.
Gazeta, w której znalazła jego ogłoszenie, naleŜała do specyficznego typu
„znajdź partnera”. Wzięła ją dla zabawy. Chciała się czymś zając podczas
niedawnego lotu do Kalifornii. Czytając ogłoszenia, uświadomiła sobie,
Ŝe
gdyby
wyszła za mąŜ, jej teściowa zmuszona byłaby zaprzestać stosowania zabiegów
mających na celu
ściągnięcie
jej z powrotem do Kalifornii i zamieszkanie pod
jednym dachem.
Wyjść za mąŜ. To się wydawało dość drastycznym posunięciem, ale jej
teściowa była niebezpieczną osobą. Odkąd Juliette owdowiała, z coraz większym
trudem przychodziło jej samodzielne podejmowanie decyzji, dotyczących
codziennych spraw. ZdąŜyła się trochę do tego przyzwyczaić w czasie kilku
miesięcy, jakie minęły od
śmierci
Roba, ale teraz nie była juŜ w ciąŜy, nie
rozpaczała i nie była nieustannie zmęczona. Niestety, kiedy spróbowała przejąć z
powrotem kontrolę nad swoim
Ŝyciem,
Millicent Duchenay ruszyła za nią i
podnajęła mieszkanie, które Juliette znalazła. Zniszczyła resztkę zaufania, jakie je
łączyło. Teściowa cały czas wyjaśniała,
Ŝe
dla dobra Bobby’ego powinny mieszkać
razem, tworzyć rodzinę...
Tego było za wiele dla Juliette. Przeprowadzka do Rapid City wydawała się
wtedy zdecydowanym posunięciem. Teraz jednak miała wątpliwości, czy dość
zdecydowanym. Millicent miała mnóstwo pieniędzy, a pieniędzmi moŜna załatwić
wszystko. Zdołała omamić nimi właścicieli sklepu, gdzie Juliette znalazła pracę.
Została zwolniona z dwutygodniowym wypowiedzeniem i ciepłą uwagą,
Ŝeby
następnym razem nie mówiła teściowej, gdzie pracuje. Znalazła inną pracę,
zastosowała się do rady poprzedniego pracodawcy. Jednak coraz wyraźniej
zdawała sobie sprawę z tego, jak silne jest pragnienie kontrolowania sytuacji przez
jej teściową.
Bobby nie będzie dorastał tłamszony przez rodzinę, tak jak dorastał jego ojciec.
Kochała Roba. Spotkali się na studiach. Niedługo po
ślubie
przenieśli się do jego
rodzinnego miasta, gdzie wciąŜ mieszkała jego matka. Czy wy szłaby za Roba,
gdyby zdawała sobie sprawę z tego, jakiego rodzaju więzi łączą go z matką? Nie
chciała się nad tym głowić. Kochała Roba. Oczywiście,
Ŝe
i tak by za niego wyszła.
Millicent była toksyczną teściową. Nigdy się nie pokłóciły, głównie dlatego,
Ŝe
Juliette w kontaktach ze starszą panią przywoływała na pomoc cały swój takt i
powściągliwość. Kiedy Rob zmarł, stopniowo zaczęło do niej docierać,
Ŝe
Millicent weźmie jej
Ŝycie
w swoje ręce, jeśli tylko na to pozwoli.
Więc nie pozwoliła.
Ruszyła szybszym krokiem do samochodu. Przypięła Bobby’ego do fotelika na
tylnym siedzeniu. Wskoczyła za kierownicę. Jej oko przykuło ogłoszenie, od
którego się to wszystko zaczęło:
„Samotny trzydziestokilkulatek. Właściciel dobrze prosperującego rancza szuka
pracowitej kobiety. Cel: małŜeństwo, prowadzenie domu, opieka nad dzieckiem.
Oferuje bezpieczeństwo, wierność i wygodne
Ŝycie”.
Ogłoszenie wyróŜniało się spośród innych między innymi rym,
Ŝe
było
napisane wprost. Ten męŜczyzna nie opisywał siebie jako romantyka gotowego
skąpać kobietę w szampanie i miłości. Nie pisał o rozmiarze stanika u kandydatek,
nie wspominał o wieku. Nie obchodziło go, czy lubią przechadzki w
świetle
księŜyca, czerwone róŜe, wielkie bale i kolacje przy
świecach.
I, co najwaŜniejsze,
musi mieć dzieci, skoro o tym pisał. Wiec pewnie nie przeszkadzałoby mu jedno
więcej.
Jednak nie wspomniała o Bobbym w swoim liście. Instynkt podpowiadał jej,
Ŝeby
z tym poczekać.
Marty Stryker rozdarł kopertę i przeczytał napisaną ręcznie notatkę, która
czekała na niego na poczcie w Kadoce.
26 listopada „Drogi Panie, Piszę w odpowiedzi na Pana ogłoszenie. Jeśli to
wciąŜ aktualne, zgłaszam swoją kandydaturę. Mam dwadzieścia cztery lata, byłam
zamęŜna, owdowiałam. Umiem gotować, sprzątać, prowadzić dom. Lubię dzieci i
chętnie się zatroszczę o Pana pociechy. Jeśli chciałby się Pan spotkać, mieszkam i
pracuję w Rapid City.
Czekam na odpowiedź.
Z powaŜaniem, Juliette Duchenay”.
5 grudnia „Droga Pani Duchenay, Dziękuję za Ust. Mam czteroletnią córeczkę i
potrzebuję kogoś, kto by się nią zajął. Przydałaby mi się równieŜ pomoc w domu,
bo pracuję na ranczu, więc często mnie nie ma. Chciałbym się z Panią spotkać w
Rapid. Najlepiej w sobotę lub niedzielę po południu.
Z powaŜaniem, Todd Martyn Stryker, Jr. „
12 grudnia „Drogi Panie Stryker, Dziękuję za list. JuŜ się nie mogę doczekać,
kiedy mi Pan opowie więcej o swojej córeczce i o ranczu. Czy moglibyśmy się
spotkać w barze w centrum handlowym Rushmore Mall w sobotę, 27 grudnia, o 14.
00? Jestem blondynką i będę w czarnej sukience.
Pozdrawiam, Juliette Duchenay”.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin