Odcinek 3 – Lizzy kontra Pierwsze Zadanie.odt

(28 KB) Pobierz

Odcinek 3 – Lizzy kontra Pierwsze Zadanie

-Zdajesz sobie sprawę, że ten kawałek jest pechowy? - zapytałam Chucka, jak tylko rozpoznałam piosenkę, której słuchał.

-Czemu? - zapytał, odkładając na bok książkę, którą czytał. - lubię tą piosenkę.

Wróciłam właśnie ze szkoły. Pianino z Kendallem trochę się wydłużyło. Poza tym... Lubiłam siadać koło niego przy klawiszach. Fajnie mi się z nim grało.

-Czy ja wiem? - zastanowiłam się, siadając naprzeciwko niego. - zawsze, kiedy jej słuchamy, dzieje się tu coś złego. Ktoś do nas wpada i zaczyna Cię bić, ale ty oczywiście zawsze zdołasz mnie zamknąć w szafie z twoimi koszulami.

-Lizzy... - westchną, prostując się na fotelu. - Nie chce, żeby coś Ci się stało. Pamiętasz, co powiedział lekarz, kiedy wypisywał Cię ze szpitala? Masz...

-Uważać na siebie. - dokończyłam. - tak, wiem, nie musisz mi przypominać.

-Właśnie. - zaczął Chuck, jakby nagle coś sobie przypominał. - Miałem cię o to wcześniej zapytać. Znalazłaś już kilku przyjaciół w szkole?

Zastanowiłam się przez chwilę. Nie wiedziałam, Czy mogę ich nazywać przyjaciółmi. Znałam ich ledwo kilka dni. Rozmawiałam z nimi. Jadłam obiady w Czterech Szpadach, ale jeszcze nie zdarzyło się nic, co można nazwać testem na przyjaciela.

-Jest kilka fajnych osób. - odpowiedziałam, sięgając po pudełko ze smażonymi krewetkami. - Są bardzo mili.

Czego nie można powiedzieć o moich dotychczasowych przyjaciołach, którzy odpowiadają "Pomyłka" za każdym razem, kiedy do któregoś z nich dzwonię.

-Zawsze jakiś początek. - brat uśmiechnął się do mnie pocieszająco, kiedy walczyłam z pałeczkami do chińszczyzny. - Przynajmniej nie mają Cię za kujona.

-Kujoństwo jest u nas rodzinne. - zażartowałam. - I tak mają mnie za kujona. Od pierwszego dnia.

-Jak to w ogóle możliwe? - Chuck zaśmiał się, a ja tylko odłożyłam jedzenie, chcąc sobie rozgrzać palce. Czy one muszą być takie sztywne?

-Są takie tematy, które nikogo nie obchodzą. - wyjaśniłam, przypominając sobie lekcję Geografii. - A jeżeli wiem, odpowiadam automatycznie. Gdzie Sarah? - zapytałam, Zdając sobie sprawę, że jej tutaj nie ma.

-Została z Johnem w bazie. - wyjaśnił, idąc do kuchni i przynosząc mi kubek kawy zbożowej. - nad czymś pracują. Na razie nie chcą mi powiedzieć.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie Chucka i Sarahy trzymających się za ręce przed monitorem z Generał Backman, która ma zwyczaj nagłego pojawiania się na naszym telewizorze. Wiem, że kamery są w mieszaniu dla bezpieczeństwa, ale czasami mnie rozpraszają. A kiedy zakleję chociaż jedną, nie mija nawet minuta, a mam telefon od Johna, który prawie na mnie krzyczy z "prośbą", żebym nie robiła sobie jaj. Taki już jest.

-Na pewno nie chcą Cię zadręczać. - zauważyłam, przypominając sobie poprzednie przypadki, kiedy nic mu nie mówili. - W każdą akcję wkręcasz się aż za bardzo. Pamiętasz co się działo trzy lata temu? Wzięliście do sobie chłopczyka, który po tygodniu zaczął uważać Ciebie i Sarah za swoich rodziców. Chcieliście go adoptować, ale sąd się nie zgodził. I mały Cierpiał. No i jest jeszcze Molly.

-Dawno nas nie odwiedzała. - powiedział, otwierając laptopa po tacie. - zaczynam za nią tęsknić.

-Ona też Cię uwielbia. - zaśmiałam się, wiedząc jak dobrze dogaduje się z siostrzyczką Sary. - Zawsze świetnie się bawicie.

Chuck uśmiechnął się blado, jakbym go czymś zawstydziła. I to przynajmniej. Czasami nie wyrabiałam z jego skromnością. A kiedy Sam przychodzi z kolejną porcją raportów z sekcji, on prawi jej komplementy, widząc jakie ma kompleksy.

-Wszystko w porządku? - zapytał do dłuższej chwili ciszy. - Jesteś jakaś smutna.

-Nic mi nie jest. - pokręciłam głową, odbiegając od smutnych myśli. - Po prostu dużo się stało przez te dwa lata, a ja nie miałam na to żadnego wpływu.

-Może na początek przesłuchasz nową płytę OneRepublic? - zaproponował. - Twoja ulubiona kapela wydała album w tamtym roku, ale jak dla Ciebie jest nowa.

-Wydali nową płytę? - zapytałam bez sensu. - Potrzebuję Internetu. Wstałam z kanapy i sięgnęłam po minikomputer, który był podłączony do sieci w mieszkaniu.

-A może i nie? - zauważył, wyjmując coś niewielkiego z szuflady. - Kupiłem ją w dniu premiery. Jest nienauszna. Nawet o niej zapomniałem.

Trzymałam właśnie w rękach nowiutką płytę ulubionego zespołu. Nie była w foli. Była nawet pomazana w kilku miejscach. Nie potrzebowałam wiele czasu, żeby zorientować się, czym są te ślady markera.

-Zdobyłeś mi ich autografy? - zapytam, ze zdumieniem, wpatrując się na artystyczny podpis Rayana.

-Dla Ciebie wszystko, siostrzyczko.

Rozejrzałam się po salonie. Moją uwagę przykuła dziewczyna siedząca przy fontannie. Wyglądała na znudzoną i rozczarowaną.

-Hej, Chuck! - zawołałam. - Co to za dziewczyna?

Chuck podszedł do mnie i wyjrzał przez okno. Uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu, co było u niego typową reakcją na oczywiste pytanie.

-Córka Lensonów. - odpowiedział, ściągając sobie wyciągnięty krawat. - Wczoraj też tak siedziała, dopóki nie wrócili jej rodzice, a wrócili późno. Słyszałem jak rozmawiali. Zapomniała kluczy, a to oznacza czekanie nie powrót rodziców.

-Zaprosimy ją? - zaproponowałam, spoglądając na niego przez ramię.

-Twój ruch. - zaśmiał się, dając mi znak, żebym sama to zrobiła. - No dalej.

-Znowu zwisałeś z dachu, prawda?

-Za następny krawat płaci Casey. - mruknął, jakby do siebie. Pokręciłam głową i wybiegłam z mieszkania. - Cześć! Jesteś od Lewansów?

Dziewczyna spojrzała na mnie znad ogromnych okularów. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam obok. Nagle przypomniało mi się, że Chuck siada tak przez cały czas. Razem z Sarą.

-Tak, a Ty? - zapytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem. - Nigdy wcześniej Cię nie widziałam.

-Mieszkam tutaj. - wskazałam na drzwi naszego domu. _ Trudno was zastać. Aż ciężko wierzyć, że mieszkacie tu od miesiąca.

-Wiem, moi rodzice dużo pracują, a jeśli nie biorę klucza, to muszę czekać, aż wróci mama, albo tata. - A to bywa nużące. Wierz mi.

-Jestem w stanie to zrozumieć. - pokiwałam głową. - Jestem Lizzy – powiedziałam, podając jej dłoń. - Do której szkoły chodzić.

-Jestem Indigo, ale wszyscy mówią Din. - oznajmiła z uśmiechem. - I nie chodzę do szkoły. Mama nie zdążyła mi załatwić liceum, ale z prywatnymi nauczycielami nie było problemu.

-To dość proste do zrozumienia. A nie wolałabyś iść do zwykłej szkoły?

-Bardzo bym chciała, ale kiedy mama i tata wracają jestem strasznie zmęczona. - westchnęła, krzyżując ramiona.

-Pewnie dlatego, że tak siedzisz przez cały czas. Może wejdziesz do środka? - zaproponowałam. - Chuck zawsze gotuje dwie porcje za dużo, więc możesz czuć się zaproszona.

-A Chuck to... - zmarszczyła brwi, śmiesznie kręcąc palcem.

-Mój brat. - odpowiedziałam. - Robi dzisiaj kurczaka w ziołach. To jego specjalność. Musisz spróbować. Jest przepyszny, więc chyba musisz spróbować. Masz wybór.

Din zrobiła dzióbek, jakby się nad czymś zastanawiała.

-Dobra, idę. - żarliwie pokiwała głową.

Wstałyśmy jednocześnie. Din to bardzo miła dziewczyna. Szkoda, że jest taka osamotniona. Razem przeszłyśmy do drzwi i już miałam je otworzyć, kiedy usłyszałam czyjś głos.

-Lizzy, Lizzy! - ktoś wołał.

Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa biegnącego w naszą stronę. Uśmiechał się szeroko i wciąż miał na sobie mundurek szkolny.

-Zapomniałeś o czymś? - zapytałam, zatrzymując się z dłonią na klamce.

-Ty zapomniałaś. - powiedział, wyjmując z torby teczkę Kendalla, z którą ten rzadko się rozstaje. - Obiecałaś Kendallowi, że sprawdzisz jego testy próbne. Zrób chociaż jeden, żeby miał pewność, że się do tego zabrałaś.

-Jasne, nie ma sprawy. - odparłam. - Sprawdzę jeden zaraz po kolacji.

-Dobra, to ja muszę już lecieć. - odparł. - Nie chcę, żeby siostra Eleonor zawiadomiła policję.

-Na razie. - pomachał do mnie. - Zobaczymy się na lekcji panny Arias.

-Do zobaczenia. - Powiedziałam mu, machając delikatnie.

Spojrzałam na Din, która wciąż wpatrywała się w plecy Jamesa. Miała takie zabawne, zdezorientowane spojrzenie. Może nawet trochę rozmarzone.

-Din? - szturchnęłam ją w bok. - Dobrze się czujesz?

-On jest taki cudowny! - westchnęła, a ja bez słowa wepchnęłam ją do mieszkania. Gdyby nie to, stałaby tak w nieskończoność.

~***~

Po włożeniu mundurka poszłam na dół. Chuck i Sarah byli już po śniadaniu. Wyglądali jakby mieli już wychodzić.

-Lizzy, możemy pogadać? - zapytał Chuck, wkładając marynarkę.

-Pewnie. - pokiwałam głową. - Garnitur?

-Mamy wizytę korporacji. - wyjaśnił. - Rozmawiałem rano z rodzicami Din.

-I? No mów! - podskoczyłam na palcach, nie mogąc się doczekać wieści.

-Podejdzie do egzaminu w przyszłym tygodniu. - oznajmił. - Jeśli go zda, będziecie w jednej klasie. A to znaczy, że będziecie mogły razem dojeżdżać.

-Poważnie tak można? - wytrzeszczyłam oczy, idąc z nim do drzwi.

-Poważnie. - pokiwał głową, kiedy Sarah wyszła na zewnątrz. - A teraz musimy iść. Greta odstawi Cię do szkoły.

-Ale nie swoim Porsche, prawda? - zapytałam, krzywiąc nos.

-Raczej tak... No i obiecała, że poszuka czegoś o Chrisie. Mamy pozwolenie od Ciotki, więc nie powinno być z tym problemu.

Chuck tylko pokręcił głową i wyszedł. Widziałam, że Greta ma własny samochód, ale czasami ten doprowadzał mnie do szału. Właściwie to jej za szybka jazda.

~**Chuck**~

Pochyliłem się nad klawiaturą starego laptopa taty. Zostało jeszcze sporo sporo danych do przejrzenia. Miło, że zostawił nam lata swojej pracy, żebyśmy nie musieli odkrywać tego na nowo, ale mógł mniej to wszystko szyfrować. Byłoby mniej pracy.

-Agencie Carmichael? - usłyszałem głos Generał Beckman ze strony monitora. - Jesteś sam?

Podniosłem głowę i zobaczyłem na ekranie tą część gabinetu, którą zawsze oglądałem.

-Tak, pani Generał? Jestem sam. Sarah i Casey są...

-Moi analitycy prześwietlili szkołę, do której zapisałeś swoją siostrę. - powiedziała, przybierając swój stały, kamienny wyraz twarzy.

-Mam ją zapisać do innej? - uniosłem brwi, zamykając laptopa i przesuwając go na bok.

-Nie, to się nawet dobrze składa. - pokręciła głową, kiedy na monitorze pojawiły się akta jakiejś kobiety. - Odkryliśmy, że naucza tam wieloletni cel jednej z naszych drużyn. Vivian Volkoff pracuje w Liceum Muszkieterów jako nauczycielka sztuki i instruktorka jeździectwa. Wraca do pracy na początku przyszłego miesiąca. Masz zapisać Lizzy na jej zajęcia i przekazać rozkazy.

-Ma śledzić własną nauczycielkę? Przecież ona nawet nie jest szpiegiem...

-To niebezpieczna kobieta. - przerwała mi, przybierając ten groźny wyraz twarzy nie znoszący sprzeciwu. - Prowadzi mafijną firmę. Produkuje bardzo niebezpieczną broń.

-A jakie ma być zadanie Lizzy? - zapytałem, opierając się o stół konferencyjny.

-Ma się dowiedzieć, kto jest jej dystrybutorem. Bez tego nie moglibyśmy rozpocząć radykalnych działań zlikwidowania jej firmy od środka. Niech zdobędzie jej zaufanie i przyniesie nam jak najwięcej informacji.

-Wydaje mi się, że nie jest jeszcze na to gotowa. - zaprzeczyłem.

-Mam inne zdanie na ten temat. Czas, by Twoja siostra została szpiegiem.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin