Ojców naszych obyczajem.doc

(84 KB) Pobierz
Ojców naszych obyczajem…

Ojców naszych obyczajem…

Przez JaWa | 20.12.2013 | Uncategorized

http://jawamedia.pl/?p=2040

 

t.Mazur_Ojcow_naszych_obyczajem

Teresa Mazur   |   Lublin 2005   |   Instytut Edukacji Narodowej   |   175 stron   |   czyta JaWa

Zapraszam do wysłuchania dwóch fragmentów książki poświęconych staropolskim obyczajom związanym z przeżywaniem Świąt Bożego Narodzenia:
część 1: Wigilia w szlacheckim domu 
część 2: Zwyczaje wigilijne

Książka zawiera cztery opowieści omawiające najpiękniejsze i najciekawsze rodzime zwyczaje w podziale na pory roku i w powiązaniu z odpowiednimi okresami kalendarza liturgicznego Kościoła katolickiego. „Rodzima tradycja i składające się na nią zwyczaje są bezcennym skarbem decydującym o narodowej tożsamości, są dobrem, które należy otaczać szacunkiem i chronić dla następnych pokoleń. Tempora mutant mores (łac.: „Czasy odmieniają obyczaj[e]„) – i jest rzeczą oczywistą, że nie wszystkie dawne obyczaje polskie można dziś na powrót wprowadzać do naszych domów, ale na pewno warto sobie przypomnieć (i pamięć o tym zachować) w chłopskich chatach, mieszczańskich kamieniczkach i szlacheckich dworach. Za motto niech posłuży myśl autora Encyklopedii staropolskiej, Zygmunta Glogera: Książeczka Ojców naszych obyczajem. jest adresowana głównie do ludzi młodych, by przybliżyć im barwny i porywający świat dawnych obrzędów i zwyczajów. Niech w oparciu o to wspaniałe dziedzictwo buduje się tożsamość polskiej młodzieży”. (Księgarnia Mateusza)

Do naszej redakcji trafiła książka „Ojców naszych obyczajem”. Mimo, że na okładce widniała informacja, że jest ona adresowana głównie do ludzi młodych, by przybliżyć im barwny i porywający świat dawnych obrzędów i zwyczajów – podszedłem do niej z nieufnością i przekonaniem, że jest to kolejny drętwy wywód o wspaniałości narodowego dziedzictwa, połączony z lamentem nad dzisiejszym upadkiem obyczajów.Jednak już po przeczytaniu kilku stron, byłem mile zaskoczony. Autorka w prostych, a często i zabawnych słowach zaprasza czytelników do podróży, która wydaje się nieraz bardziej egzotyczna niż wyprawa w dorzecze Amazonki… Choćby opis obyczajów wielkopostnych, związanych z wieloma zakazami, z których ścisłego i surowszego niż w innych krajach przestrzegania Polacy byli znani w Europie już w początkach swego chrześcijaństwa. Pod koniec X w. niemiecki biskup i kronikarz Thietmar donosił, iż „w kraju Mieszka wybiciem zębów zwykli karać tych, których przychwycono na jedzeniu mięsa podczas Wielkiego Postu”. Choć w późniejszych wiekach kary nie były już takie srogie, to jednak ludowa kuchnia postna obejmowała – poza chlebem – w zasadzie tylko nieokraszony żur, ziemniaki z olejem oraz solone śledzie. A jeszcze w XIX w. liczni dorośli mieszkańcy wsi polskich „od Śródpościa aż do Wielkiej Nocy nie przyjmowali pokarmów ciepłych i gotowanych, żyjąc tylko chlebem, suszonymi owocami i rybą wędzoną”. Przestrzegano też zakazu hucznych zabaw –zaprzestawano muzykowania, tańców i – poza nabożnymi pieśniami – śpiewu. Do skrzyń chowano barwne ludowe stroje, a bywało, że chowano lusterka lub zasłaniano je szarym płótnem „by nie kusiły panien do grzesznego w poście cudowania się nad własną urodą”.
W zestawieniu z ludowymi zwyczajami, dziwne czy nawet śmieszne wydaje się być przeżywanie postu przez szlachtę i mieszczan. W ich domach post stawał się swoistym festiwalem potraw rybnych, nieraz bardzo wymyślnych i kosztownych. Do pokarmów postnych szlachta zaliczała też będące podobno wielkim smakołykiem danie z bobrzych ogonów, argumentując, że można je utożsamiać z rybami „z powodu łuski i ustawicznego moknięcia”. Natomiast XVIII- i XIX-wieczne elegantki sprawiały sobie „na post” specjalne suknie, ani krojem, ani liczbą oraz wymyślnością falban i koronek nieustępujące przepychowi kreacji karnawałowych, tyle że sporządzone z tkanin w przeróżnych odcieniach szarości i fioletu. W użyciu była też „postna biżuteria” ze srebra, masy perłowej i kości słoniowej, z motywami krzyżyka lub trupiej czaszki.
Po przeczytaniu tych słów, pomyślałem: – Jak obłudni byli ci nasi przodkowie? Pościli tak, żeby tego postu nie odczuć! Ale chyba się myliłem. W taki, czy inny sposób, ale jednak starali się czas postu odróżnić od innych okresów roku. A my? Dobrze, że tłumnie przychodzimy do kościołów w Środę Popielcową, ale czy wielu z nas nie zapomina potem o poście aż do Wielkiego Piątku? Dobrze, że uczestniczymy w Drodze Krzyżowej, śpiewamy Gorzkie Żale – ale co poza tym?
Może nie wszystkich zwyczajów musimy żałować. Cytując ks. Kitowicza autorka pisze o Popielcu: „Nie czekawszy i kościoła popiół swawolna młodzież rozdawała sobie sama, trzepiąc się po głowach workami nim napełnionymi, albo też wysypując zdradą jedni drugim obojej płci na głowy pełne miski popiołów”. Ale zapoznajmy się też z opisem wiosennego siewu.
Wieśniacy (…) przystępowali zaś do siewu nie jak do zwykłego zajęcia, lecz jak do religijnego obrzędu: uroczyście i z namaszczeniem. Siewca, przepasawszy się płachtą z ziarnem, pierwsze cztery garści zboża ciskał „na wiatr w cztery strony świata”, składając w ten sposób ofiarę Panu Bogu, duchom zmarłych, Matce Ziemi i „wszystkiemu, co żyje”, następnie czynił znak krzyża i rozpoczynał pracę. I siał powoli, krocząc w rytm szeptanej modlitwy, nasłuchując śpiewu skowronka, który miał być znakiem opieki Matki Bożej.
Może w tym rzecz, że nasi przodkowie żyli w harmonii, w rytmie przyrody, roku liturgicznego? Religia, praca, zabawa wzajemnie się przenikały. Wszystkie ważne i błahe wydarzenia przeżywali we wspólnocie z rodziną, z sąsiadami…
A dziś? Głosi się, że religia jest sprawą prywatną, a wszelkie jej uzewnętrznianie może godzić w uczucia innych. Wmawia się nam, że szczęśliwi będziemy „realizując siebie” – więc pracujemy coraz więcej, chcemy mieć coraz więcej… Post wydaje się nam zbędnym ciężarem, za to „umartwiamy się” wymyślnymi dietami… Chcielibyśmy żyć w ciągłym karnawale, tylko czasami ten karnawał robi się jakiś smutny…
Może właśnie ten Wielki Post jest okazją do poukładania wszystkiego w naszym życiu – po prostu – na swoim miejscu? Kohelet mówi: „Wszystko ma swój czas (…) jest czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów”. Skorzystajmy z okazji. Ciekawe, co nasi wnukowie będą pisać o obyczajach Polaków z przełomu tysiącleci? (Grzegorz Mleczko)

część 1: Wigilia w szlacheckim domu

część 2: Zwyczaje wigilijne

00:00

00:00

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin