Ross Kathryn - Slub w Rzymie.pdf

(482 KB) Pobierz
KATHRYN ROSS
ŚLUB
W RZYMIE
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Tatuś chce się
żenić.
- Słucham? - Gemma, która napełniała właśnie lemoniadą kubeczek
synka, ulała parę kropel na koc. - Liam, coś ty powiedział?
- Rozlałaś lemoniadę. - Czterolatek pokazał paluszkiem, sięgając
równocześnie do koszyka piknikowego po batonik czekoladowy.
- Tak, widzę. - Innym razem zwróciłaby synkowi uwagę,
że
nie sięga się
po czekoladkę, nie skończywszy kanapek, lecz teraz nagła wiadomość
wytrąciła ją z równowagi. - Coś ty powiedział o tacie? - zapytała znowu,
starając się mocno, aby jej głos nie zadrżał.
- On chce się ożenić - powtórzył malec, nadgryzając batonik. Wodził
przy tym za matką spojrzeniem, które zbijało ją z tropu. - Czy to znaczy,
że
będę miał dwie mamusie, jak Annie?
- Hm... Niewykluczone...
Gemma czuła się oszołomiona i właściwie nie wiedziała, co powinna
odpowiedzieć.
To dziwne, jak kilka słów może wywrócić cały
świat
do góry nogami.
Choć w istocie nie była pewna, dlaczego jest tak wstrząśnięta? Marcus
Rossini stale poznawał nowe kobiety. Był niebywale przystojny i bogaty.
Skończył niedawno trzydzieści osiem lat... No tak, i pewnie właśnie w
obliczu nadciągającej czterdziestki postanowił się ustatkować. Wygląda to
więc dość zwyczajnie i rozsądnie.
Kim jest jego wybranka? Gemma założyłaby się,
że
chodzi tu o Sophię
Albani, przyjaciółkę Marcusa jeszcze z czasów młodości. Różne panie
przychodziły i odchodziły, lecz Sophia czekała zawsze w tle, niczym
niezrażona, nawet tym,
że,
Marcus w końcu został ojcem, ale nie jej syna...
- Liam... - Pochyliła się nad małym, odgarniając mu włoski z czoła. -
Skąd wiesz,
że
tatuś chce się
żenić?
Czy on sam ci o tym mówił?
Chłopczyk pokręcił głową i sięgnął do koszyka po biszkopta.
- Miałem spać, ale wstałem, bo zabolał mnie brzuszek, i usłyszałem, jak
tata rozmawia przez telefon...
- To było wczoraj wieczorem?
- Uhm.
Ciekawość pożerała Gemmę.
- A z kim dokładnie rozmawiał? Może wiesz? Mały wzruszył ramionami.
2
Znów zaczął buszować po koszyku. Zaszeleściła torebka z chrupkami. Ów
szelest otrzeźwił Gemmę.
- Synku, nie teraz! Najpierw skończ swoją kanapkę. Liam zmarszczył
nosek.
- Ale ja nie lubię kanapek z zielenizną.
- Patrzcie go, „zielenizna"! Toż to ogórek, a ty lubisz ogórki:
Liam pokręci! głową.
- Wcale nie. Nienawidzę.
- Ale mógłbyś zjeść za zdrowie mamusi.
- Tata by mi nie kazał jeść takich rzeczy.
Gemma poczuła nagły przypływ złości. Wiecznie to samo! Marcus
rozpuszcza małego, a ten uprawia kult ojca. Po każdym weekendzie trzeba
syna wychowywać od nowa. Wskazana jest przy tym ostrożność; otwarta
krytyka metod tatusia mogłaby przynieść odwrotne skutki. I tym bardziej
niepotrzebne,
że
Marcus Rossini naprawdę kocha syna i po swojemu stara
się być dla niego „idealny".
- Liam, nie spieraj się ze mną. I bierz się do kanapki, bo jak nie, to przy
następnej okazji powiem tatusiowi,
że
byłeś niegrzeczny.
Obserwowała, jak chłopiec, ociągając się, sięga po sandwicza. Ten
argument zawsze działa, pomyślała Gemma, osuszając zroszony lemoniadą
koc chusteczką papierową. Po prawdzie, okazji do rozmów z Marcusem
było niewiele. Unikała jakichkolwiek z nim spotkań,
żeby
nie ranić serca.
Kiedy w weekendy przyjeżdżał samochodem po syna, ubierała małego i
kazała mu biec do tatusia, sama nie wychodząc. Kiedy Liam wracał, drzwi
otwierała babcia. Gemma nadal mieszkała z matką.
- Mogę pójść teraz na huśtawkę? - Liam wycierał sobie buzię chusteczką.
- Proszę bardzo, jeśli chcesz.
Patrzyła, jak malec pędzi na placyk zabaw. Krótkie nóżki w niebieskich
dżinsach tylko migały. W pewnej chwili zatrzymał się i odwrócił. Zaczął
biec z powrotem. Rzucił się Gemmie na szyję.
- Mamusiu, kocham cię - powiedział.
- Ja też cię kocham. - Oddała uścisk.
- Popatrzysz, jak wysoko się huśtam?
- Pewnie,
że
tak.
No i
śledziła
wyczyny syna, pełna miłości i dumy.
Mimo
że
trwało słoneczne, sobotnie popołudnie, w parku nie było widać
RS
3
tłumów. Z daleka dobiegał przytłumiony hałas Londynu. Gemma
zastanawiała się, co też Marcus robi dzisiaj? Zazwyczaj zabierał synka już
rano, aby spędzić z nim cały weekend, jednak tym razem nastąpiła jakaś
zmiana w planach. Przyjechał po małego wczoraj, a odwiózł dziś wcześnie,
mówiąc,
że
ma coś ważnego do załatwienia i
że
zjawi się znów po południu,
około piątej.
Pewnie miał się widzieć z Sophią... Może pojechali po pierścionek
zaręczynowy dla niej?
Gemma schowała pudełko po kanapkach do koszyka. Mniejsza z tym.
Nie jej interes. Zaczęła znowu obserwować placyk zabaw.
Senna godzina... Nad klombem kwiatowym bzyczały pszczoły. A gdyby
się tak położyć na chwilę i zdrzemnąć? Nagle zobaczyła w myślach, jak leżą
z Marcusem nad rzeką, dawno temu. Bolesny obraz... Marcus mówi: „Taka
jesteś
śliczna".
I wsuwa jej rękę za dekolt. „Okropnie chciałbym się z tobą
kochać".
No i kochali się - ze skutkiem, który w tej chwili figluje na huśtawce...
Poczuła,
że
mimo wszystko miałaby ochotę na powtórzenie tamtego
spotkania. Teraz, zaraz! Wstała i zrobiła kilka kroków,
żeby
odegnać
pamięć tamtej pieszczoty. Minęło tyle lat, a ona wciąż to wszystko tak
dokładnie pamiętała.
Znów usiadła. Pomachała ręką do Liama. Chłopiec nie zauważył tego
gestu, bo właśnie wspinał się po drabince na blaszaną zjeżdżalnię. Sięgnęła
do koszyka po książkę. Ułożyła się na boku z zamiarem czytania.
- Cześć, Gemmo - ktoś odezwał się za nią. Poderwała się. To był on!
Przyciągnęła go myślami czy co?
- Co ty tu robisz? - zapytała.
- Przyszedłem cię zobaczyć. - Usiadł obok niej na kocu, odprężony i
pewny siebie, jak zwykle. - Liam powiedział mi,
że
robicie sobie dziś piknik
w parku.
- Aha, powiedział... - Gemma próbowała zachować spokój w obecności
tego wciąż pięknego pół-Włocha, o kruczoczarnych włosach, oliwkowej
cerze i uwodzicielskim spojrzeniu ciemnych oczu.
-
Ładnie
dziś wyglądasz - odezwał się Marcus.
- I ty też nieźle.
- Dzięki - uśmiechnął się do niej. - Dawnośmy się nie spotykali, co?
Wzruszyła ramionami.
RS
4
- No a teraz... Właściwie jaką masz sprawę? - Jej słowa zabrzmiały
ostrzej, niż może powinny, na co jednak nie zwrócił uwagi.
- Jest coś, o czym muszę z tobą porozmawiać. - Przesunął po niej
wzrokiem, zaczynając od długich blond włosów, a kończąc na zgrabnych
kostkach u nóg.
Gemma poczuła gorąco w dole brzucha. Zarazem w jej myślach zapaliło
się
światełko
ostrzegawcze. Oczywiście: on zechce ją teraz powiadomić o
planowanym małżeństwie. Trudno, trzeba to będzie jakoś znieść. Mają
wspólne dziecko; rzecz nie jest dla przyszłości Liama obojętna.
Nabrała powietrza, gotując się do właściwej reakcji na słowa, które zaraz
padną. Powinna Marcusowi
życzyć
na nowej drodze
życia
wszystkiego
najlepszego. Tak będzie słusznie i kulturalnie.
Kiedy spotkały się ich spojrzenia, przypomniała sobie nagle tamtą noc,
kiedy mu powiedziała,
że
jest w ciąży, i co poczuła, gdy jej się oświadczył.
Nie przyjęła oświadczyn, ponieważ wiedziała,
że
nie jest kochana.
Małżeństwo bez miłości nie wchodziło dla niej w rachubę.
A teraz on się
żeni
zapewne z miłości... Gemma odwróciła głowę.
Poszukała wzrokiem synka, który znowu siedział na huśtawce, próbując ją
rozkołysać od początku.
- Słuchaj - odezwał się Marcus. - Opuszczam Londyn. Wracam do Włoch
i chciałbym zabrać ze sobą Liama.
Spojrzała zdezorientowana, nie chwytając w pierwszej chwili sensu tej
wiadomości. Spodziewała się przecież czegoś całkiem innego.
- Wiem,
że
możesz być zaskoczona - ciągnął Marcus - i gotowa do
sprzeciwu. Ale rozważ to spokojnie. Dla małego tak będzie najlepiej. Czeka
tam na niego rozległa rodzina, no i majątek do odziedziczenia. Dziadek
ubóstwia swego wnuka.
Gemma zacisnęła usta. W jednej chwili wszystko w niej się zagotowało.
- Oczywiście dziecko nigdzie nie wyjedzie - wycedziła, z trudem się
hamując. - Jego miejsce jest tutaj, przy mnie.
Marcus spojrzał ku placykowi zabaw.
- Wiem,
że
go kochasz, i nie zamierzam ci go wydzierać. Ale ja też mam
jakieś prawa... Mam nadzieję,
że
uda nam się zawrzeć rozsądny kompromis.
Gemma zaczęła zbierać do koszyka kubeczki piknikowe i pozostałe
drobiazgi.
- Kompromis! - wydęła szyderczo usta. - Co znów za kompromis!
RS
Zgłoś jeśli naruszono regulamin