§ Garcia Eric - Naciągacze.pdf

(1053 KB) Pobierz
Garcia Eric
Naciągacze
Roy i Frankie są oszustami, którzy żyją z robienia przekrętów.
Roy jest perfekcjonistą, cierpi na nerwicę natręctw, ma obsesję na
punkcie czystości i porządku, boi się bliskiego kontaktu z ludźmi.
Otwiera się dopiero pod wpływem czternastoletniej córki,
odnalezionej po latach. Roy nawiązuje bliski kontakt z Angelą,
stopniowo uspokaja się, nabiera radości życia. Jego wspólnik
namawia go na ostatni numer, do którego, na jej usilne życzenie,
Roy wciąga Angelę. Ale sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót.
Kto teraz okaże się prawdziwym naciągaczem, a kto ofiarą?
Dziesięć
Restauracja jest tego popołudnia niemal pusta, więc Roy i
Frankie siedzą przy barze dłużej niż zazwyczaj. Dopóki nie
pojawi się więcej klientów, nie ma sensu wyciągać kart. Przy
stoliku w głębi siedzi starsze małżeństwo, a naprzeciwko jakaś
rodzina, ale ani jedni, ani drudzy się nie nadają. W takim dniu
najlepiej jest po prostu czekać. Chodzi o nabieranie wprawy i o
przyjemność. Nie ma potrzeby ryzykować. Masz jelenia na musz-
ce, kiedy masz jelenia na muszce, jak mawia Roy. Nic na siłę. Po
co marnować amunicję.
Kelnerka, która obsługuje ich prawie codziennie od sześciu lat,
przechodzi wzdłuż kontuaru i nie zatrzymując się, dolewa im
kawy do kubków aż po sam brzeg. Robi to płynnie i perfekcyjnie
niczym balerina, jakby uczyła się tego przez całe życie. Roy
mamrocze podziękowanie. Frankie zajada hamburgera.
— Rozchorujesz się od tego — mówi Roy. Kąciki ust ma
usmarowane musztardą.
— Od czego?
— Od tych hamburgerów. W zeszłym miesiącu złapała cię
podagra i znowu cię złapie.
Frankie wzrusza ramionami. Jego kościste barki ledwie się
poruszają pod cienką bawełnianą koszulą.
— Dużo rzeczy cię we mnie denerwuje, co?
— Czasami — odpowiada Roy.
— Jesteś spasionym sukinsynem, a czy ja się ciebie czepiam?
— Czasami.
— A teraz?
— Nie powiedziałem, że się czepiasz. Powiedziałem, że jak
ostatnio zjadłeś hamburgera, to... — Roy kręci głową i wyciera
usta papierową serwetką. — A pieprzyć to, jedz sobie, co chcesz.
— Dzięki. — Tłuszcz ścieka Frankiemu po brodzie. Uśmiech ma
umazany keczupem. Jedzą w milczeniu.
Kelnerka wraca. Tym razem przechodzi za kontuarem i
zatrzymuje się. Ma laminowany identyfikator z nabazg-ranym
długopisem imieniem: Sandi. Oklapnięte włosy kładą się ciężko
na jej ramionach, jakby umyła je w benzynie.
— Bierzecie dziś deser? — pyta.
— Nie — mówi Frankie.
Roy pokazuje na swój kubek. Sandi dolewa mu kawy.
— Posiedzimy jeszcze trochę, kochanie, jeżeli można. Sandi
chrząka i odchodzi. Codziennie jest tak samo.
Roy i Frankie zawsze dają jej dobry napiwek i odnoszą się do niej
lepiej niż inni, więc pozwala im siedzieć przy barze, jak długo
chcą. A kiedy robią to, co robią, patrzy w drugą stronę. Czasami
słucha, ale najczęściej woli nie patrzeć.
Frankie pochłania hamburgera i zabiera się do warzyw; chrupie
całe krążki surowej cebuli.
— Ten gość, o którym ci mówiłem w zeszłym tygodniu... —
zaczyna.
— Ten z portu?
— Mhm, chce się z nami spotkać. On ma po uszy obciążeń, Roy,
w każdej chwili mogą go przymknąć...
Roy kręci głową, odgryza kęs razowej grzanki z indykiem.
— Nie teraz — mruczy. — Później się tym zajmiemy.
— Później, tak?
— Później — powtarza Roy.
Frankie wypluwa kawałek cebuli i nachyla się do niego.
— Co z tobą jest? Wszystko odkładasz ostatnio na później. Nie
chcesz na szybko, nie chcesz na spokojnie, a ja nie mam czasu na
urlop. Na razie też mam ludzi — mam swoich ludzi, rozumiesz
— którzy mi siedzą na karku i tylko mnie wkurzają. Jak mam
pokazać kasę, skoro nie zarabiam, wspólniku?
Roy obraca się na wysokim stołku, powoli przesuwając pośladki
po winylowym siedzeniu. Wbija wzrok we Fran-kiego, robiąc
swoją słynną minę. Frankie wytrzymuje to spojrzenie; ma chudą
twarz o zwiotczałej skórze, oczy nieco zapadnięte, jakby się bały
światła. Włosy krótko przycięte i baczki spływające na policzki.
Chce być Jamesem Deanem, ale na razie mu nie wychodzi. Roy
uważa, że nigdy nie wyjdzie.
— Posłuchaj tylko — zaczyna Roy, lecz jego słowa przerywa
podwójny dźwięk gongu. Otwierają się frontowe drzwi i jeleń
wkracza na wybieg.
Para studentów, chłopak i dziewczyna. Trzymają się za
Zgłoś jeśli naruszono regulamin